Odzyskać jakość dźwięku - test Apple Music z zewnętrznym DAC-iem

Jakiś czas temu recenzowałem muzyczne serwisy streamingowe dostępne w Polsce, które oferują dźwięk o wysokiej rozdzielczości. W trakcie testu serwisu Apple Music kilka razy podkreśliłem, jak nie jestem w stanie w pełni sprawdzić jego możliwości, z powodu braku wyjścia słuchawkowego w smartfonie Apple. W osobnym artykule również porównałem ze sobą apple'owy kodek Bluetooth z kodekiem LDAC od Sony, który uważam za zdecydowanie najbardziej wierny oryginalnemu dźwiękowi słuchanego źródła. W tych wszystkich testach wspominałem, że Apple Music byłoby moim drugim wyborem, gdyby nie jakość plików MQA z Tidala.

Sytuacja zmieniła się diametralnie wraz z zakupem prostej przejściówki ze złącza Lightning na USB. Dzięki niej jestem w stanie podłączyć do swojego iPhone'a odtwarzacz Sony NW-A45 i uruchomić w nim tryb przetwornika cyfrowo-analogowego, a tym samym "wycisnąć" absolutnie wszystko z dźwięku wysokiej rozdzielczości serwisu Apple Music. Jestem również w stanie dokładniej określić głębię bitową i próbkowanie plików ALAC, ponieważ Sony automatycznie odczytuje te wartości z sygnału źródłowego.

Pora więc odzyskać jakość dźwięku, porzucając kodeki BT, podłączając stary, dobry przewód i dowiedzieć się, czy Apple Music skrywa lepszą jakość, niż do tej pory sądziłem?

Ta ośmiornica przewodów ma sens, gdy tylko ubierzemy słuchawki

Zaplecze techniczne i kwestie przygotowawcze

Jeśli nie zapoznaliście się z poprzednimi artykułami z tej serii, warto je nadrobić, ponieważ kilka razy będę się do nich odnosił.

Na początek wyjaśnię jak wygląda łańcuch sygnału dźwiękowego:

  1. Telefon Apple iPhone 11 dostarcza muzykę w formacie bezstratnym ALAC z serwisu Apple Music; wszystkie ustawienia znajdują się w pozycji Hi-Res Lossless, czyli do 24 bitów przy 192 kHz;
  2. Sygnał cyfrowy zostaje przeniesiony przez przejściówkę Hoco z portu Lightning na gniazdo USB A, która pełni tutaj wyłącznie rolę adaptera, jako, że iPhone nie posiada innego wyjścia niż Lightning;
  3. Do przejściówki Hoco podłączony jest przewód Sony z USB A na Walkman Dock; niestety odtwarzacz Sony tej generacji posiada wyłącznie wejście typu Walkman Dock, a więc zmuszony jestem korzystać z oryginalnego przewodu;
  4. Odtwarzacz przenośny Hi-Res Sony NW-A45 pracuje w trybie USB DAC, czyli przetwornika cyfrowo-analogowego (DAC=digital audio converter); oznacza to, że odtwarzacz nie dodaje nic od siebie, a jedynie pełni rolę swoistego wzmacniacza słuchawkowego na USB, który jest w stanie przetworzyć sygnał audio o wysokiej rozdzielczości;
  5. Ostatecznie sygnał audio trafia analogowo do słuchawek Hi-Res Sony WH-H900N po przewodzie mini jack 3,5 mm.

Po co to wszystko?

Chodzi tu o to, aby uzyskać możliwie najlepszą jakość dźwięku z serwisu Apple Music na słuchawkach. Jakkolwiek kodek AAC jest bardzo dobry, tak bezprzewodowej transmisji audio nadal daleko do ideału i mimo upływu lat, przewodowe rozwiązania pozostają najlepsze. Jako, że korzystam z Apple Music prawie codziennie w pracy i podczas wieczornego pisania, postanowiłem zaopatrzyć się w odpowiednią przejściówkę, dzięki której mogę korzystać z Apple Music w najlepszy, możliwy sposób.

Jak będę testował?

Postanowiłem podzielić ten test na 2 części. W pierwszej przesłucham utwory znane z pierwotnego testu i podsumuję jak sprawowały się w porównaniu do moich oryginalnych opisów. W drugiej posłucham kilku utworów z najwyższymi parametrami na Apple Music i wypowiem się na temat ich jakości.

Część 1: ponowny odsłuch utworów z pierwszego testu

Przed rozpoczęciem tej części wykonałem z ciekawości kilka porównań wszystkich utworów z oryginalnego testu z moimi plikami, aby w końcu skupić się porządnie na trzech z nich. Podłączony do zewnętrznego DAC-a iPhone gra zdecydowanie lepiej, niż podczas odsłuchu bezprzewodowego, a więc zero niespodzianek. Brzmienie wszystkich utworów stało się przejrzystsze, mniej dudniące, bardziej spójne i mniej anemiczne. Dopiero teraz Apple Music pokazuje co potrafi, o czym zresztą telefon sam nas informuje w menu opcji jakości dźwięku. To bardzo przykre, że płacąc tak dużo za telefon, nie możemy liczyć na porządny procesor audio, tylko musimy podłączać zewnętrzne rozwiązania, aby wycisnąć z urządzenia maksimum.
 
Po weryfikacji danych przez odtwarzacz Sony, nie nazwałbym niektórych plików "wysoką rozdzielczością"
 
Utwory, które testowałem dogłębnie to "Do Me A Favour" Arctic Monkeys, "Leave Me Alone" Santany, oraz "Whole Lotta Love" Led Zeppelin. Jak wspomniałem, po podłączeniu odtwarzacza Sony dźwięk zmienił się na zdecydowany plus we wszystkich testowanych piosenkach. W tej konfiguracji brzmi on prawie tak dobrze jak MQA od Tidala. Jest to oczywiście typowo cyfrowe brzmienie, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Ba, nie da się go pomylić nawet z kompaktami, czy lokalnie zgranymi plikami cyfrowymi, ponieważ wprawne ucho od razu wyczuje, który plik jest streamowany na bieżąco, a który odtwarzany lokalnie.

Nagrania Santany zawsze brzmią znakomicie

Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre z testowanych utworów (również spoza wybranej trójki wykonawców) nie spełniają moim zdaniem warunków, aby z czystym sumieniem nazwać je plikami "wysokiej rozdzielczości", co jest ponownie smutne. Wystarczy teraz wrzucić plik o jakości 16 bitów przy 44100 Hz i mówimy nagle o "wysokiej jakości". Poruszałem ten problem w poprzednich testach, dlatego już go tutaj przemilczę. Oczywiście, mój test plików DSD pokazał, że liczby to nie wszystko i pliki mogą brzmieć gorzej nawet, posiadając wysokie parametry. Poza tym, wielokrotne testowanie sprawiło, iż doszedłem do wniosku, że bez sensu jest porównywać obecne mastery, które nie są zgodne z oryginalną wizją artysty, z oryginałami. Stąd też druga część niniejszego testu.

Led Zeppelin i Greta Van Fleet to byli jedyni wykonawcy, których oznaczono jako Apple Digital Master spośród oryginalnego zestawienia, co widać również po parametrach

Część 2: odsłuch plików Apple Digital Master o parametrach 24 bit/192 kHz oraz 24 bit/96 kHz

Starałem się, aby testowane utwory prezentowały tylko najwyższy (po lewej), lub najniższy (po prawej) parametr Hi-Res; ew. coś pomiędzy

Postanowiłem poszukać utworów oznaczonych jako Apple Digital Master, na których mógłbym sprawdzić maksymalną jakość, jaką oferuje serwis Apple Music. Starałem się wybrać wyłącznie utwory w najwyższej jakości, a więc 24 bity przy 192 kHz, chociaż na miano Apple Digital Mastera, wg włodarzy serwisu, zasługują wszystkie utwory 24-bitowe. Dlatego starałem się wybierać wyłącznie piosenki 24/192 oraz 24/96, ponieważ schodzenie poniżej tego jest trochę bez sensu (Greta van Fleet jest np. wrzucona w 24 bitach, ale przy 44,1 kHz). Aby dobrze ocenić moje zadowolenie wybrałem kilka utworów o znakomitej realizacji w studio. Oto utwory, które wybrałem do testu:

#1 Utwór: "Hotel California"


  • Album: "Hotel California"
  • Wykonawca: Eagles
  • Rok: 1976
  • Apple Music: plik ALAC 192/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

#2 Utwór: "What's Going On"

  • Album: "What's Going On"
  • Wykonawca: Marvin Gaye
  • Rok: 1971
  • Apple Music: plik ALAC 96/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

#3 Utwór:  "Take Five"


  • Album: "Time Out"
  • Wykonawca: The Dave Brubeck Quartet
  • Rok: 1959
  • Apple Music: plik ALAC 176,4/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

#4 Utwór:  "Billie Jean"

  • Album: "Thriller"
  • Wykonawca: Michael Jackson
  • Rok: 1982
  • Apple Music: plik ALAC 96/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

#5 Utwór: "The Girl From Ipanema"

  • Album: "Getz/Gilberto"
  • Wykonawca: Stan Getz, Joao Gilberto, Astrud Gilberto & Antonio Carlos Jobim
  • Rok: 1964
  • Apple Music: plik ALAC 96/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

#6 Utwór: "Don't Give Up"

  • Album: "So"
  • Wykonawca: Peter Gabriel & Kate Bush
  • Rok: 1986
  • Apple Music: plik ALAC 96/24 oznaczony jako Apple Digital Master, Hi-Res Lossless

Pomijając czasem bardzo niezrozumiałe remastery (np. okropne rozdzielenie stereofoniczne w "The Girl From Ipanema"), które z realizacją oryginałów rzadko kiedy mają coś wspólnego, to wszystkich utworów słuchało mi się nad wyraz dobrze. Przede wszystkim, żaden z utworów nie brzmiał na skompresowany i streamowany. Dopiero przy takich, Hi-Resowych wartościach, możemy uzyskać odpowiednie brzmienie, które można by nazwać audiofilskim.

To nie jest mój ulubiony typ brzmienia, ALE skupiając się jedynie na ocenie jakości materiału z punktu widzenia użytkownika cyfrowego, mogę w pełni polecić tego typu wstawki na Apple Music. Wszystkie testowane utwory brzmiały nad wyraz dobrze. Jak na cyfrowe źródło posiadały wyjątkowo szeroką scenę, znakomitą separację, świetne wysokie tony i przejrzystość przekazu. Niskie i średnie tony były bardzo charakterystyczne dla cyfrowego brzmienia, ale nadal bardzo poprawne i nie przeszkadzały nadmiernie w odsłuchu.

Już więcej z żadnego telefonu wycisnąć się nie da
 

Przejdźmy do sedna niniejszego testu: w porównaniu ze słuchaniem bezprzewodowo, jest to olbrzymia przepaść. Już samo słuchanie przewodowe mogłoby skutkować dużą różnicą, a podłączenie dodatkowo zewnętrznego urządzenia tylko spotęgowało ten efekt. Nawet bardzo dobry kodek Bluetooth, jakim jest AAC, nie był w stanie w pełni przekazać najwyższej jakości materiału ze streamu.

Jak sprawowała się przejściówka?

Nie najgorzej, ale też miała swoje humory. Przede wszystkim, przejściówka potrafi się nagrzać podczas intensywnego używania. Zdarza jej się nie nadążać za sygnałem audio, a w kilku przypadkach rozłączyła się kompletnie (pomaga obsługa telefonu na całkowicie płaskiej powierzchni, chociaż i to czasem zawodziło). Nie oczekujmy jednak cudów, to przecież nieoficjalna przejściówka za 35 zł. I tak uważam, że jest bardzo dobrym zakupem, ponieważ w tej cenie otrzymujemy urządzenie w metalowej obudowie, a jednak 90% czasu działało bez zarzutu. Nie zapominajmy również, że można za jej pomocą podłączać nie tylko zewnętrzny DAC.
 
Jak na takie małe, tanie urządonko, to przejściówka sprawuje się bardzo dobrze

Podsumowanie

Udało mi się ustalić dokładnie to, czego chciałem. Jeśli pragniemy w pełni wykorzystywać możliwości Apple Music, to powinniśmy zdecydowanie zaopatrzyć się w zewnętrzny DAC i użyć go w dowolnej konfiguracji z urządzeniem Apple'a.
 
Czy w związku z tym zmieniam swoją decyzję? Cóż, nadal uważam, że Tidal jest nieco bardziej "profesjonalny", ponieważ oferuje choćby masę informacji o słuchanych albumach i ma znacznie ładniejszy interfejs. Do tego kuratorzy tworzą tam znacznie ciekawsze playlisty, niźli na Apple Music. Niemniej, TAK, zmieniam zdanie na temat serwisu Apple Music. Jakość utworów nań wrzucona jest bardzo, bardzo dobra i nie odbiega znacząco od tej z MQA na Tidalu, ALE musimy upewnić się, że mamy czym ją odtwarzać. Czyli jak zwykle w przypadku Apple'a i jego produktów: musimy coś dokupić...