CZĘŚĆ 1 O PLIKACH HI-RES NA APPLE MUSIC ZNAJDZIECIE TUTAJ
CZĘŚĆ 2 O PLIKACH HI-RES NA DEEZERZE ZNAJDZIECIE TUTAJ
CZĘŚĆ 3 O PLIKACH HI-RES NA TIDALU ZNAJDZIECIE TUTAJ
PRZED PRZECZYTANIEM PONIŻSZEGO PODSUMOWANIA KONIECZNIE NALEŻY PRZECZYTAĆ POPRZEDNIE CZĘŚCI, ŻEBY MIEĆ PEŁEN OBRAZ OPISYWANEGO PROBLEMU I PRZECZYTAĆ O WSZYSTKICH TECHNIKALIACH TESTÓW - LINKI POWYŻEJ
W poprzednich częściach zrecenzowałem doświadczenia z formatami Hi-Res na platformach streamingowych, które w Polsce je obsługują. Pora krótko podsumować wszystkie 3 testy i postawić pewne wnioski. Pamiętajcie, że oceniam tutaj TYLKO I WYŁĄCZNIE JAKOŚĆ PLIKÓW HI-RES, nie oceniam wygody korzystania z wymienionych serwisów!
Czy ktoś okazał się zwycięzcą, czy są tu sami przegrani? |
Wyniki testów
Wyniki opiszę z perspektywy osoby, której zależy na najwyższej jakości dźwięku, a więc nie korzystałaby z opisywanych serwisów na telefonie czy tablecie, ale np. poprzez wysokiej jakości streamer Hi-Fi (podobny do tego widocznego na zdjęciu poniżej), albo przez wysokiej jakości przenośny odtwarzacz obsługujący dźwięk wysokiej rozdzielczości i przy założeniu, że nie ma dostępu/chęci korzystania z fizycznych nośników, takich jak płyty CD, winylowe czy choćby taśmy szpulowe.
Tego typu streamer podłączony do dobrego wzmacniacza i kolumn wykazałby wszystkie wady i zalety streamu |
Apple Music 3 : 6 lokalne pliki Hi-Res
Apple Music w żaden konkretny sposób mnie nie zachwyciło. Apple oznacza swoje pliki różnymi etykietkami jak Lossless, Hi-Res Lossless czy Apple Digital Master, ale żaden z tych rodzajów plików nie wyszedł przed szereg w znaczący sposób. Po prostu nie było tej różnicy słychać, miałem wrażenie, że to nazewnictwo jest dla picu. Co mogę powiedzieć na pewno, to to, że Apple Music jest stosunkowo tanie i możemy go kupić w atrakcyjnej cenie nawet w pakiecie łączonym z serwisem serialowo-filmowym Apple TV+.
Czy korzystałbym z Apple Music jako jedynego źródła muzyki?
Nie. Apple Music to bardzo dobry serwis, ale jakość streamingowanego materiału jest niewystarczająca.
Deezer 4 : 6 lokalne pliki Hi-Res/oryginalna płyta CD
Deezer nie oznacza swoich plików w żaden sposób, co utrudnia stwierdzenie, czy słuchamy "wstawki" w lepszej, czy gorszej jakości. Zgrywanie plików z Deezera do analizy nauczyło mnie jednak, że nie każdy album jest wrzucany w najwyżej oferowanej przez tę platformę jakości i dlatego trzeba pamiętać, że jest to troszkę loteria. Czy Deezer Hi-Fi w czymś pomaga? Jedynie w tym, że dostarczany do nas sygnał nie jest sztucznie ograniczany i jeśli dany album został wrzucony w jakości FLAC, to wtedy to usłyszymy.
Czy korzystałbym z Deezera jako jedynego źródła muzyki?
Może. Zdecydowanie więcej plików z Deezera brzmiało wystarczająco dobrze, żeby jakoś tam mnie zadowolić, jednak z pewnością odczuwałbym niedosyt.
Tidal 4 : 4 lokalne pliki Hi-Res
Jeszcze kilka lat temu Tidal brzmiał beznadziejnie i mogłem z pewnością stwierdzić, że etykietki plików nic nie zmieniały, bo wszystko brzmiało byle-jak. Jednak teraz jestem w stanie powiedzieć, że coś się na Tidalu zmieniło i znacznie poprawiło. Teraz pliki oznaczone jako Master czy Hi-Fi mają znacznie ładniejsze brzmienie, niż jeszcze 3 lata temu i różnica między nimi, a "zwykłymi" plikami jest znacznie bardziej zauważalna. To powiedziawszy, należy pamiętać, iż subskrypcja Tidala Hi-Fi z dostępem do MQA jest zdecydowanie najdroższą inwestycją, ale sam serwis zdaje się być najbardziej profesjonalny, ponieważ oferuje najwięcej informacji dodatkowych o tym, czego słuchamy, możemy nawet sprawdzić kto w danej piosence grał np. na tamburynie, a kto podawał zespołowi kawę i ciastka, wszystkie te informacje pozyskano.
Czy korzystałbym z Tidala jako jedynego źródła muzyki?
Tak. Jeśli streaming byłby moim jedynym źródłem muzyki to Tidal zdecydowanie na dobrym sprzęcie pokazuje co potrafi i brzmi najlepiej z całej trójki. Serwis nie jest idealny i polityka firmy MQA jest bardzo kontrowersyjna, ale nie zmienia to faktu, ze Tidala słuchało mi się najprzyjemniej.
Czy korzystam z któregoś z tych serwisów?
Który format wybieram? |
Pisałem już kiedyś w osobnym artykule, do czego wykorzystuję formaty cyfrowe (o czym możecie przeczytać TUTAJ). Czy oznacza to jednak, że nie korzystam z żadnego z powyższych?
Otóż korzystam, z Apple Music. Dlaczego? Ponieważ używam streamu tylko do słuchania muzyki w pracy i w kuchni podczas gotowania na głośniczkach Bluetooth. Nie jest mi on potrzebny do delektowania się wysoką jakością, a mam go w pakiecie z serwisem Apple TV+ w dobrej cenie. Do takiego słuchania muzyki tła podczas wykonywania innych czynności Apple Music nadaje się idealnie i nie zamierzam kupować np. Tidala.
Ograniczona oferta
Jednym z kluczowych aspektów, przez które nie przerzuciłem się na streaming (oprócz oczywistego czyli jakości nagrań) jest problem z licencjami na albumy. O ile więksi wykonawcy to nie problem, to znalezienie albumów mniej znanych twórców na serwisach streamingowych może być nie lada wyzwaniem, wielu moich ulubionych płyt z tych mniej mainstreamowych nie znalazłem w żadnej z oferowanych bibliotek.
Problemem jest również wrzucanie kilkakrotnie tego samego albumu, lub znikanie albumów z dyskografii, tworząc niepełne archiwum muzyczne danego wykonawcy pełne dziur i niedopowiedzeń. Wszystkiemu winne są licencje, które przechodzą w dzisiejszych czasach z rąk do rąk szybciej, niż zdążymy założyć słuchawki. Setki reedycji, remasterów, nowych wydań "deluxe", to wszystko sprawia, że albumy znikają, pojawiają się, nigdy nie trafiają do biblioteki danej platformy i tak w kółko.
No i zdarzają się karygodne błędy, jak źle wrzucone albumy, na których znajdują się pomieszane ostateczne wersje utworów z wersjami demo i nagraniami koncertowymi, po prostu dramat.
Co więc z obietnicami, że "nasz serwis ma tyle i tyle utworów i najwięcej na rynku!"? Cóż, testowałem kiedyś oprócz Apple Music, Deezera i Tidala również Spotify i Google Play Music i... szczerze mówiąc wszyscy mają DOKŁADNIE TAKĄ SAMĄ OFERTĘ. Jedynym wyjątkiem są nagrania wykonywane na wyłączność np. dla Spotify'a czy Tidala, ale tak będzie tylko w przypadku niektórych współczesnych artystów. Reszta materiału w bibliotekach tych platform jest taka sama. Jeśli jakiś album zuploadowano z błędem, to ten błąd będzie słyszalny na każdej platformie, dlatego serwisy streamingowe najpewniej zdobywają swój materiał z tych samych źródeł, z naprawdę nielicznymi wyjątkami. Różnią się jedynie formatem i jakością plików, w jakich ten materiał został opublikowany.
Podsumowanie podsumowania
Czy warto korzystać z jakiegokolwiek serwisu streamingowego? Jak zwykle, wszystko zależy od waszych potrzeb i możliwości. Jeśli nie macie wysokiej klasy sprzętu muzycznego to kupowanie fizycznych nośników jest trochę bez sensu. Możecie nie mieć również zwyczajnie na nie miejsca, albo funduszy. Może również to zależeć od tego gdzie najczęściej słuchacie, czy w domu, czy jednak w ruchu.
Jeśli nie zależy wam na wysokiej jakości brzmienia, to możecie skorzystać z dowolnego streamu, nie tylko tych wymienionych w testach, może to być np. Spotify, Soundcloud, BandCamp, Groove, Google Play Music, czy cokolwiek innego, do czego macie dostęp i co spełnia wasze oczekiwania.
Jeśli jednak od słuchanej muzyki oczekujecie więcej i planujecie kupić streamer Hi-Fi, przenośny odtwarzacz Hi-Res, interfejs audio do komputera, lampowy wzmacniacz słuchawkowy, system multiroom, urządzenie all in one, czy cokolwiek, co pozwoliłoby wam w pełni wykorzystać potencjał takiego streamingu to zdecydowanie zalecam wypróbowanie Tidala. Każdy z serwisów oferuje minimum miesiąc darmowego okresu próbnego, z którego w każdej chwili możemy zrezygnować.
A teraz pozwólcie, że wrócę do słuchania fizycznych nośników i się odprężę na kanapie.