Recenzja zestawu Hi-Fi Technics

Zawsze ciekawiło mnie, jak będzie brzmieć sprzęt Hi-Fi składający się z komponentów, które producent przewidział jako część katalogowego zestawu. W takich przypadkach należy zakładać, że poszczególne elementy zestawu powinny idealnie współgrać, ponieważ zostały zaprojektowane z myślą o takim właśnie dopasowaniu. Dodajmy do tego moje, swoiste przywiązanie do Technicsa i fakt, że zawsze moje zestawy Hi-Fi były zlepkami elementów od różnych producentów i już wiadomo dlaczego wyposażyłem się obecnie w taki, a nie inny zestaw. Pora na recenzję mojego obecnego zestawu Hi-Fi składającego się prawie całkowicie z komponentów Technicsa.

Piszę prawie, ponieważ wkładka gramofonowa i igła są marki Ortofon. Natomiast wzmacniacz, kolumny, odtwarzacz CD i gramofon są tylko i wyłącznie Technicsa, wszystkie pochodzą z możliwie tego samego okresu (oczywistym wyjątkiem jest tutaj kompakt, który po prostu jeszcze nie istniał w momencie wyprodukowania reszty) i wszystkie należą do linii Technicsa, która w katalogach producenta była prezentowana jako idealnie współgrający zestaw.

Wzmacniacz tranzystorowy Technics SU-V6

Wzmacniacz wygląda na skomplikowany, ale wcale taki nie jest
  • rok produkcji: 1980
  • moc wyjściowa: 70 watów na kanał przy 8Ω (stereo)
  • pasmo przenoszenia: 1 Hz do 150 kHz
  • poziom zniekształceń THD: 0,007%
  • damping factor: 60
  • czułość wejść: 0,17 mV (wkładka typu MC), 2,5 mV (wkładka typu MM), 150 mV (wejścia liniowe)
  • współczynnik sygnał/szum: 68 dB (wkładka typu MC), 86 dB (wkładka typu MM), 106 dB (wejścia liniowe)
  • wymiary: 430 x 153 x 351 mm
  • waga: 12,5 kg

Budowa Technics SU-V6

Technics SU-V6 to prawdziwy potwór zbudowany jak czołg: wzmacniacz jest olbrzymi i niezwykle ciężki, waży wszakże aż 12,5 kilograma! Potencjometr głośności ma aż 5 cm średnicy, a pozostałe przełączniki nie ustępują mu monumentalnej budowy i sprawiają wrażenie naprawdę solidnych i mocnych. Cała płyta czołowa pokryta jest właśnie wszelakimi gałkami, skobelkami i przełącznikami, a to wszystko zostało pieczołowicie opatrzone opisami. Można odnieść wrażenie, że wzmacniacz to istna dżungla systemów, jednak nic bardziej mylnego, obsługa jest taka, jak w innych sprzętach tego typu, a dokładne opisanie wszystkich przełączników tylko w niej pomaga.

Niemniej, niektórych użytkowników może nieco odstraszyć taki ascetyczny skądinąd design, ponieważ nie ma tu absolutnie żadnego wskaźnika wysterowania, który tańczyłby nam wesoło przed oczami w rytm odtwarzanego materiału, nie ma tu również żadnych dodatkowych diod, oprócz tej sygnalizującej uruchomienie, oraz żółtej lampki ukrytej za logiem "New Class A" w prawym, dolnym rogu wzmacniacza. Skojarzenie z panelem sterowniczym w czołgu pasuje do wagi, wymiarów i "technicsowej szarości", która wpada lekko w brunatny odcień khaki, co w połączeniu z bladożółtymi opisami przełączników jakoś tak przyjemnie się prezentuje. Szkoda tylko, że logo firmy nie zostało przymocowane na złotej plakietce, a zamiast tego naproszkowano je po prostu jak pozostałe oznaczenia płyty czołowej. Wszystkie przełączniki "chodzą" gładko, ale z satysfakcjonującym kliknięciem i wyraźnym skokiem.

Lakier jest matowy i pod światło mieni się delikatnie błyszczącymi drobinkami, które troszeczkę mogą przypominać brokat. Wzmacniacz pojawił się również w wersji srebrnej, którą wykończono a la szczotkowany metal. Co ciekawe srebrny SU-V6 posiada zieloną diodę pod logiem "New Class A", zamiast bursztynowej, jak w wersji szaro-brązowej. Warto również zauważyć, że w wersji srebrnej nacięcia na przełącznikach nie zostały w żaden sposób wyróżnione, podczas gdy w wariancie ciemnym postawiono na pomalowanie tychże nacięć na czerwono. Oczywiście, co kto woli, ale ja obstaję przy tym, że to ciemniejszy wariant jest ładniejszy.

Niestety zaciski głośnikowe nigdy nie były mocną stroną Technicsa
(źródło: eBay)

Z tyłu jest bardzo prosto i metodycznie. Wszystkie wejścia znajdują się w dwóch, równiutkich rzędach po lewej stronie urządzenia, obok nich znajdziemy uziemienie, potem zaciski głośnikowe i gniazda zasilania, do których możemy podłączyć 3 inne urządzenia, które będą pobierały prąd z naszego wzmacniacza. Przewód zasilający jest tutaj przylutowany na sztywno. Wszystko jest poprawne, jednak ubolewam nad plastikowymi zaciskami głośnikowymi typu "przekręć, aby zamknąć", ponieważ są one bardzo często problematyczne (plastik zwyczajnie jest podatny na łamanie, zwłaszcza po wielu latach).

Na pierwszy rzut oka SU-V6 wydaje się niezwykle prosty i nieciekawy, ale przy bliższym poznaniu nabiera uroku. Zdecydowanie uważam, że jest to bardzo ładny wzmacniacz, który może się podobać. Bardzo lubię ten nietypowy, "technicsowy" odcień szarego brązu, te bladożółte oznaczeniach, bursztynową lampkę pod logiem klasy sprzętu i czerwone markery na czarnych przełącznikach, wraz z dopasowaną do nich odcieniem diodą zasilania. Do tego niebanalna tekstura lakieru, którą widać tak naprawdę dopiero pod światło i nieco żłobione boczne panele, które nawiązują do najwyższej serii Technicsa montowanej w szafkach studyjnych sprawiają, że bardzo polubiłem SU-V6 i to mimo całkowitego braku jakiegokolwiek wskaźnika wysterowania. Ta ściana przełączników ma coś w sobie...

Przełączniki i funkcje Technics SU-V6

Mimo, iż wzmacniacz jest bardzo dobrze i czytelnie opisany, to pozwólcie, że klasycznie wyjaśnię co każdy z nich robi.

Zbliżenie 1:

  1. Włącznik zasilania i dioda sygnalizująca uruchomienie
  2. Przełącznik wyboru pary kolumn głośnikowych
  3. Selektor źródła dla pętli magnetofonowej
  4. Selektor źródła
  5. Wyjście słuchawkowe 6,3 mm
  6. Potencjometry regulacji barwy dźwięku
  7. Przełącznik wł./wył. barwy dźwięku
  8. Przełączniki filtrów Subsonic (20 Hz) i High (7 kHz)
  9. Pokrętło balansu


Zbliżenie 2:

  1. Przełącznik typu wkładki gramofonowej MM/MC
  2. Przełącznik trybu mono/stereo
  3. Przełącznik filtra Loudness
  4. Potencjometr głośności
  5. Ozdobne logo New Class A

Po dokładnym zapoznaniu się z funkcjami SU-V6 można od razu stwierdzić, że nie różni się on znacząco od większości wzmacniaczy z końca lat 70. i początku 80. Mamy tutaj klasyczny zestaw filtrów (Subsonic, High Filter, Loudness), niezwykle banalne potencjometry korektora (+/- 10 dB dla tonów niskich i wysokich) i kilka innych dodatków, ale nic, czego bym się nie spodziewał: tryb monofoniczny, oraz możliwość przełączenia czułości przedwzmacniacza gramofonowego pod wkładki MC.

Wszystko jest opisane bardzo starannie, pod każdą regulacją czy filtrem wymieniono dokładnie zakres i częstotliwości, których dotyczą, a tryb pracy z pominięciem modułu korektora nazwano "Straight DC", czyli po prostu "bezpośrednio po stopniu mocy". Zawiało profesjonalizmem, a przynajmniej jakąś jego częścią.

No dobrze, czymże jest w takim razie "New Class A Synchro-Bias"? To technicsowy system tzw. "ślizgającego się biasu" ("sliding bias"). Krótko i prosto mówiąc: wzmacniacz oznaczony jako nowa klasa A synchro-bias to taki wzmacniacz, który tak naprawdę pracuje w klasie B, ale brzmi jak klasa A, przy czym nie nagrzewa się jak klasa A i nie zużywa tyle prądu (czyli zachowuje tak naprawdę cechy elektryczno-termiczne klasy B, ale brzmienie klasy A).

Odtwarzacz CD Technics SL-PG4

Może na pierwszy rzut oka odtwarzacz nie wygląda jakoś szczególnie, ale kiedy się przyjrzeć, to detale dodają mu uroku

  • lata produkcji: 2001-2003
  • odtwarzany format: CD-Audio, CD-R/RW
  • przetwornik cyfrowo-analogowy: MN662790RSC, 1-bitowy w technologii MASH
  • oversampling: 8-krotny
  • czytnik laserowy: brak danych
  • wow i flutter: brak danych
  • pasmo przenoszenia: 2 Hz do 20 kHz
  • rozpiętość tonalna: 94 dB
  • współczynnik sygnał/szum: 100 dB
  • separacja kanałów: brak danych
  • poziom zniekształceń THD: 0,004%
  • napięcie wyjścia liniowego: 2 V
  • wyjścia cyfrowe: optyczne
  • wymiary: 430 x 92 x 290 mm
  • waga: 3,2 kg
  • akcesoria: pilot zdalnego sterowania EUR645275

Budowa Technics SL-PG4

SL-PG4 to bardzo typowy przedstawiciel swojego gatunku, jeśli chodzi o stajnię Technicsa z tamtego okresu. W tym zestawieniu sprzętów jest zdecydowanie najmłodszym komponentem, ale stylistyką zdecydowanie nawiązuje do pozostałych i nie odstaje od nich znacząco. Jedynym elementem, który nie do końca pasuje jest dioda uruchomienia. We wzmacniaczu i gramofonie, które pochodzą z lat 80. czerwone diody zapalają się w momencie uruchomienia urządzenia. W SL-PG4 dioda świeci się na czerwono kiedy jest w stanie czuwania, a gaśnie, kiedy się włączy. Taki drobny, nieco irytujący szczegół. Logo Technicsa umieszczono tutaj na ładnej plakietce, a więc nie trąci tanizną jak jego naproszkowane odpowiedniki na wzmacniaczu czy gramofonie. Odtwarzacz z pozoru bardzo prosty, posiada dwa fajne akcenty, które dodają mu uroku: to przede wszystkim trójkątna szybka wyświetlacza, która wystaje z obudowy, oraz śrubki widoczne po bokach szuflady na płyty. No i oczywiście niezapomniane logo systemu MASH (czyli multi-stage noise shaping), które dumnie prezentuje się na samym środku. MASH do dzisiaj używany jest przez handlarzy jako zachęta do zakupu "cedeka" Technicsa. Czym dokładniej jest MASH? To nic innego, jak technicsowy odpowiednik przetwornika jednobitowego.

Bardzo podoba mi się, że wszystkie najważniejsze funkcje odtwarzacza są dostępne z poziomu płyty czołowej (nawet klawiatura numeryczna do wyboru utworów) dzięki czemu fakt, że nie posiadam pilota wcale mnie nie boli tak, jak w przypadku np. Onkyo DX-7011, w którym nie dało się zaprogramować, ani wybrać poszczególnych utworów bez pilota. I mimo umieszczenia tych wszystkich przycisków na obudowie, płyta czołowa nadal pozostaje dość minimalistyczna i nie wydaje się przepełniona.

Trochę gorzej wypada sama konstrukcja odtwarzacza. Jakkolwiek stópki, na których stoi są solidne, tak całość jest zaskakująco leciutka i obudowa potrawi zatrzeszczeć pod palcami. Podnosząc odtwarzacz można odnieść wrażenie, że jest niezwykle delikatny i łatwo można go uszkodzić. Oczywiście nie jest to prawda, ale szkoda, że nie został on wykonany nieco bardziej tęgo, ułatwiłoby to rozwiązanie potencjalnego dylematu stawiania na nim innego sprzętu. Osobiście nie zaryzykowałbym, w obawie przed zapadnięciem się płyty wierzchniej.

Tył jest nudny, jak w każdym odtwarzaczu CD
(źródło: Allegro)

Z tyłu wiele nie znajdziemy, wyjście analogowe RCA, wyjście cyfrowe optyczne i gniazdo zasilania, które posiada odłączany, podstawowy przewód zasilający.


Oryginalny pilot jest o tyle ciekawy, że wykonano go z dokładnie tego samego szablonu, co pilota do mojego starego odtwarzacza Denona
(źródło: remotes4you)

Pilota do SL-PG4 posiada mój ojciec i przyznam się, że z początku byłem nieco zagubiony, ponieważ przez lata używałem prawie identycznego pilota... ale do kompaktu Denona. Do produkcji obu pilotów wykorzystano ten sam szablon obudowy, rozmiar przycisków, jednak ich funkcje były inne w obu pilotach, dlatego np. tam, gdzie w Denonie była głośność, w Technicsie jest Stop i Play.

Pilot Denon RC-261 dla porównania; kształt i zastosowane materiały są identyczne
(źródło: Tradera.com)
 

Niezależnie jednak,czy korzystamy z Denona czy Technicsa, oba piloty były na tyle wygodne, aby dobrze się je trzymało w dłoni, jednak same przyciski wykonano z bardzo miękkiej gumy, która, przy mniejszych z nich, czasem denerwowała, bo wciskanie odbywało się zdecydowanie zbyt miękko, czasem nie byłem pewien, czy na pewno wcisnąłem to, co chciałem.

Przełączniki i funkcje Technics SL-PG4


Zbliżenie 1:

  1. Włącznik zasilania
  2. Dioda trybu czuwania
  3. Wyjście słuchawkowe i regulator jego głośności
  4. Przyciski programowania: Repeat (powtórzenie), Random (losowe odtwarzanie), Program (programowanie)
  5. Przycisk Peak Search do ustawiania głośności nagrania CD na kasetę MC
  6. Przycisk zmiany sposobu wyświetlania czasu utworu/płyty
  7. Przycisk Recall do przywracania ostatniego sposobu zaprogramowania utworów


Zbliżenie 2:

  1. Szuflada na płyty
  2. Ciekłokrystaliczny wyświetlacz


Zbliżenie 3:

  1. Klawiatura numeryczna do wyboru numeru utworów oraz przycisk Clear do kasowania ustawionego programu odtwarzania
  2. Przycisk otwierania/zamykania szuflady
  3. Przyciski transportu: Stop, Pauza, Play
  4. Przyciski przewijania do przodu/tyłu/następny/poprzedni utwór

Na pokładzie naszego kompaktu znajdują się wszystkie standardowe funkcje, jakich można oczekiwać od tego typu sprzętu, a więc zmiana sposobu wyświetlania czasu utworu, wybór i programowanie tychże, możliwość przywracania ostatnio zapamiętanego sposobu zaprogramowania odtwarzania, czy w końcu automatyczne ustawianie głośności pod zgrywanie płyt na kasety magnetofonowe. Nie mamy tutaj nic ponad to, a wszelkie funkcje, które znajdują się wyłącznie na pilocie dotyczą sterowania nagrywaniem poprzez pętlę magnetofonową czy dwoma dodatkowymi, znacznie rzadziej używanymi, trybami powtarzania zadanego programu utworów. Standard standardu, ale tak naprawdę to jest absolutnie wszystko, czego potrzebujemy do komfortowej obsługi.

Gramofon automatyczny Technics SL-QX300

Gramofon jest przepiękny

  • lata produkcji: 1983-85
  • w pełni automatyczny gramofon
  • kwarcowy mechanizm regulacji obrotów
  • napęd bezpośredni
  • talerz: 312 mm, odlew aluminiowy
  • prędkości: 33 i 1/3 oraz 45 obr./min.
  • wow i flutter: 0,025 % WRMS
  • współczynnik sygnał/szum: 70 dB
  • typ ramienia: statyczne, zrównoważone
  • długość ramienia 230 mm
  • wysięg: 15 mm
  • mocowanie wkładki: T4P
  • zakres ciężaru wkładki: 6 g
  • fabryczny typ wkładki: Techcnics EPC-33, stereo, MM (moving magnet)
  • fabryczna igła: Technics EPS-33ES, eliptyczna
  • zamontowany przeze mnie typ wkładki: Ortofon OMP40 T4P, stereo, MM (moving magnet)
  • zamontowana przeze mnie igła: Ortofon OM5e, eliptyczna
  • wymiary: 430 x 100 x 380 mm
  • waga: 6 kg

Budowa Technics SL-QX300

SL-QX300 to gramofon przecudnej urody, zwłaszcza w wariancie ciemnym. Podobnie jak pozostałe sprzęty w tym zestawie pokryty jest matowym, brązowo-szarym lakierem, z bladożółtymi i czarnymi elementami i czerwonymi akcentami. Całość prezentuje się niezwykle solidnie, okazale i zwyczajnie elegancko. Oprócz wyglądu, model ten zaimponował mi również swoją obsługą i odczuciami z niej płynącymi. To idealne połączenie rozwiązań znanych z manualnych i półautomatycznych gramofonów z klasycznym ramieniem, z nowoczesnymi, zaczerpniętymi z gramofonów z ramieniem liniowym.

Ramię, jego obciążniki, system anti-skating i uchwyt przytrzymujący ramię w pozycji spoczynkowej, są bardzo solidne

Wracając jednak do budowy: gramofon przykrywa porządna, gruba pokrywa z plexi, pod którą znajdziemy przepiękne, matowo-czarne ramię ze świetnym rozwiązaniem T4P. Bardzo podoba mi się kształt ramienia, które jest praktycznie całe proste (zwykle, tego typu gramofony posiadają ramiona zakrzywione). Na gumie pokrywającej talerz, oprócz loga producenta, znajdziemy nacięcia i wgłębienie, mające wspomóc przyleganie płyty winylowej, oraz otwory czujnika rozmiaru płyty. Tak, ten gramofon rozpoznaje rozmiar płyty sam.

Wgłębienie i nacięcia naprawdę poprawiają przyczepność płyty, a otwory umożliwiają rozpoznanie jej rozmiaru

Wszystkie elementy sterujące są odpowiednio wytrzymałe, nie mamy wrażenia, że coś tutaj odpadnie, albo przestanie kontaktować. Do ustalania obrotów użyto tu klasycznego stroboskopu składającego się z czerwonych diod, widocznego przez małe okienko. Chyba najlepszym patentem jest to, że jeśli nie podobają nam się automatyczne funkcje SL-QX300, możemy jednym suwakiem przeobrazić go w gramofon półautomatyczny, który wymaga naszej ingerencji w kwestii opuszczania ramienia.

Ramię jest eleganckie, mocne, niezawodne

Całość konstrukcji sprawia naprawdę pozytywne wrażenie i nie mogę powiedzieć złego słowa o tym gramofonie, po prostu klasa średnia swoich czasów, a wygląda jak Hi-Endowy sprzęt dzisiejszych! Spróbujcie mi znaleźć tak wyposażony i wykonany nowy gramofon do 1300 zł.

Przełączniki i funkcje Technics SL-QX300


Zbliżenie 1:

  1. Włącznik zasilania
  2. Przyciski regulacji prędkości obrotów
  3. Stroboskop
  4. Suwak korekcji prędkości obrotów
  5. Przycisk resetowania korekcji prędkości
  6. Przycisk Repeat uruchamiający nieprzerwane powtarzanie danej strony płyty


Zbliżenie 2:

  1. Suwak podnoszenia/opuszczania ramienia/uruchamiania trybu ręcznego opuszczania
  2. Przycisk Start/Stop

Gramofon jest bardzo wszechstronny. Możemy wcisnąć "Start" i po prostu oddać się słuchaniu, prawie jak na gramofonie tangencjalnym, ale możemy również - jeśli chcemy - skorzystać z trybu manualnego opuszczania ramienia. Oprócz tego gramofon całkowicie sam rozpoznaje rozmiar płyty i automatycznie ustawia ramię nad odpowiednim miejscem, my musimy jedynie ustawić prędkość (jeśli np. odtwarzamy maxi singla), tryb powtarzania w nieskończoność danej strony, oraz możliwość korekty obrotów, chociaż jest to dość zbyteczne, ponieważ są regulowane kwarcowo. Ale jeśli ktoś by chciał, zawsze może to zrobić.

Ramię z mocowaniem wkładek w systemie T4P to świetny pomysł i nie rozumiem, czemu się nie przyjął

Jak widać, jedyne, czego w tym gramofonie brakuje to wyciszanie momentu opuszczania/podnoszenia igły, aby nie generować dudnień w kolumnach, oraz brak wbudowanego w pokrywę docisku, jednak to stało się standardem raczej dopiero w późniejszych modelach tangencjalnych.

Kolumny z głośnikami dyskowymi o budowie "plastra miodu" Technics SB-5

Kolumny dopełniają designem całości i brzmią świetnie

 

  • rok produkcji: 1982
  • moc znamionowa: 75 W
  • typ kolumn: system trójdrożny, z trzema driverami 
  • impedancja: 8Ω
  • pasmo przenoszenia: 38 Hz do 35 kHz
  • czułość: 87 dB
  • zastosowane głośniki: 1 niskotonowy, dyskowy, o budowie plastra miodu, o śr. 220 mm; 1 średniotonowy, dyskowy, o budowie plastra miodu, o śr. 80 mm, 1 tweeter wysokotonowy, dyskowy, o budowie plastra miodu, o śr. 28 mm
  • wymiary: 315 x 580 x 318 mm
  • waga: 14 kg

Budowa i przełączniki Technics SB-5

Technics był jednym z pionierów bardzo nietypowego rozwiązania w kolumnach głośnikowych. Zamiast zastosować głośniki o typowej, stożkowej konstrukcji, producent umieścił w swojej serii kolumn z lat 80. głośniki w formie całkowicie płaskich dysków, pod którymi ukryto przypominający plaster miodu odlew z tworzywa.

Przekrój wewnętrzny kolumny SB-10, warto zwrócić uwagę na "plaster miodu" znajdujący się tuż za dyskiem maskownicy głośników
(źródło: preservationsound.com)

Taka płaska, symetryczna budowa miała uchronić przed zniekształceniami dźwięku i umożliwić bardziej równomierne rozłożenie odtwarzanych częstotliwości. Dodatkowo, takie rozwiązanie umożliwia skuteczniejsze budowanie konwencjonalnych obudów, w których wszystkie głośniki znajdują się na tej samej płaszczyźnie, bez wprowadzania zniekształceń z tego wynikających. Czy w istocie tego typu dyski pomagają w tych aspektach powiemy sobie później. Kolumny z zewnątrz mogą zdawać się niepozorne: czarna obudowa drewniana, brązowe maskownice. Same głośniki są jednak bialutkie jak śnieg i świetnie kontrastują spod maskownicy z czernią i głębokim brązem.

Nie można odmówić kolumnom oryginalnego wyglądu głośników
(źródło: Allegro)

Z przodu znajdziemy zaskakująco dużo kontrolek. Wśród nich 2 pokrętła: barwy głośnika wysoko i średniotonowego, oraz przyciski do resetowania bezpiecznika każdego z głośników zestawu z osobna, oraz dioda oznaczająca przeciążenie elektryczne. Niezwykle przydatne rozwiązania, jeśli mamy do czynienia z nie najlepszą siecią elektryczną.

Tył wydaje się skromny, ale zaciski głośnikowe są solidne
(źródło: eBay)

Z tyłu znajdziemy tylko i wyłącznie zaciski do przewodów głośnikowych. Są one solidne i zbudowane na zasadzie trzpienia, wokół którego umieszczamy końcówkę przewodu i zakręcamy złotą zakrętką. Proste, ale porządne rozwiązanie.

Brzmienie zestawu

Powiedzieć, że byłem "szalenie ciekaw" jak zagra zestaw proponowany przez samego Technicsa, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Zaproponowany przynajmniej w kwestii sparowania wzmacniacza z kolumnami, a tak naprawdę to ta para wnosi najwięcej do brzmienia całego zestawu. Odsłuch następował w kwadratowym pokoju o powierzchni około 25 m2, gdzie zestaw ma naprawdę szansę rozłożyć skrzydła. Wszystkie kontrolki na wzmacniaczu i kolumnach są ustawione na najbardziej neutralne pozycje.

Zestaw Technicsa łączy w sobie brzmienie bardzo naturalne, przyjemne i ciepłe z dużą dozą dokładności i przejrzystości. Nic nie jest tutaj przerysowane, mamy wrażenie, że wszystkie instrumenty brzmią dokładnie tak, jak miały i jak zostały zarejestrowane w studio. Basy schodzą głęboko i są niezwykle pełne, ale równocześnie dokładne i uderzają prosto, bez rozmycia charakterystycznego dla bardzo ciepło brzmiących zestawów. Średnie tony to z kolei bardzo wyrównana płaszczyzna, która pomaga wyciągnąć wszelkie smaczki wokalne i instrumentalne spomiędzy sekcji rytmicznej. Treble to z kolei zderzenie wyraźnego charakteru, ujawniającego detale, z nieprzerysowanym przekazem, który nie kłuje w uszy nadmierną sykliwością.

W katalogu proponowano nieco inny gramofon, jednak mój nadal jest z tego samego okresu i był brany pod uwagę w innych propozycjach producenta
(źródło: Hi-Fi Engine)

Scena muzyczna i stereofonia są tutaj wzorowe, jeśli włączymy dobrze nagrany utwór to możemy bez problemu liczyć na świetną separację instrumentów i rozmieszczenie ich w wirtualnej przestrzeni naszego pokoju. Nie jest to brzmienie idealne, ale jest bardzo dobrym kompromisem pomiędzy "rozrywkowością", a "dokładnością" przekazywanego materiału. Nie jest to tak "laboratoryjne" brzmienie jak w przypadku testowanego zestawu opartego na komponentach NAD-a, ale również nie jest to tak "misiowate", "masełkowe" brzmienie, jakiego doświadczałem z połączenia kolumn Tonsila ze wzmacniaczem Luxmana. Wszystkie aspekty brzmienia są po prostu dobrze wyważone. Nie odnoszę wrażenia, żeby czegoś brakowało, lub było przerysowane. Oczywiście, do takiego brzmienia trzeba się nieco przyzwyczaić, ponieważ zwykle serwowałem sobie nieco mniej kontrolowaną sygnaturę brzmienia.

Jednak z czasem dorosłem i mój gust muzyczny zrobił się bardziej wyszukany, a wraz z nim wzrosła chęć do posiadania sprzętu, który będzie skuteczny w każdym gatunku muzyki. I taki właśnie jest prezentowany zestaw Technicsa. Z łatwością radzi sobie z delikatnym, miękkim brzmieniem jazzu, ostrym, potężnym metalem, pulsującym funkiem, uderzającym beatem disco, czy wielowarstwowością psychodelicznego rocka. To, co od siebie dodaje do sygnału jest na tyle przyjemne, aby się podobać, a przy tym nie przekolorowuje niczego w sposób, który by denerwował. Dźwięk bezproblemowo wypełnia całe pomieszczenie i serwuje nam instrumentalne niespodzianki nadchodzące z każdej strony. Z łatwością rozpoznamy, który instrument znajduje się po której "stronie" nagrania i na jakiej "głębokości" w miksie. Wszystko to niezależnie, czy słuchamy płyty winylowej, kompaktowej, czy źródła cyfrowego. Winyle brzmią tym bardziej wielowymiarowo i solidnie dzięki zamontowaniu przeze mnie wkładki Ortofonu, a "cedeki" świetnie wspiera system MASH, sprawiając, że brzmią one choć odrobinę bardziej "analogowo".

Krótkie wyjaśnienie działania głośników dyskowych (u góry), porównanie budowy kolumny klasycznej i dyskowej (po lewej) i zbliżenie na dysk z "plastrem miodu" (po prawej)
(źródło: Technics)

Pora na kilka słów o kolumnach. Czy rzeczywiście ich budowa sprawia, że nie doświadczamy zniekształceń i pasmo przenoszenia jest równiejsze? Zacznijmy może od samej budowy kolumny. Rzeczywiście, słyszałem przez lata wiele kolumn o klasycznej budowie, w których głośniki umieszczone są w jednej linii (jak na lewym rysunku powyżej) i mogę powiedzieć, że płaskie dyski zamiast membran rzeczywiście wyrównują drogę częstotliwości docierających do naszych uszu ze wszystkich głośników. Zwykle w przypadku membranowych głośników klasycznych preferowana jest budowa "schodkowa" kolumny, (również na rysunku po lewej). Sprawia ona, że przestrzeń, jaką musi przebyć dźwięk jest różna dla każdego typu głośnika (głośniki niskotonowe są najbardziej przysunięte do słuchacza, średniotonowe są gdzieś pomiędzy, a wysokotonowe najbardziej odsunięte). Jednak taka budowa schodkowa jest najczęściej spotykana w kolumnach droższych i znacząca większość konsumenckich kolumn posiada płaską przednią ściankę i wszystkie głośniki umieszczone w jednej linii na niej.

Sprawia to, że wszystkie częstotliwości przebywają dokładnie taką samą drogę do naszych uszu, tracąc swoje parametry i zniekształcając się. Miło mi poinformować, że w kolumnach dyskowych Technicsa tego efektu nie uświadczymy, czyli sukces. Co do samych zniekształceń pasma i większego jego wyrównania, zgadzam się, że te kolumny brzmią zdecydowanie neutralniej i naturalniej, niż większość, które słyszałem w swoim życiu. Ich skuteczność w oddawaniu niskich i wysokich tonów jest również bardzo imponująca, zważywszy niewielkie rozmiary obudowy. Oczywiście, wszystko pójdzie na nic, jeśli nie zapewnimy im odpowiedniego ustawienia w naszym mieszkaniu i pokoju odsłuchowym.

Wygoda użytkowania

Zestawu używa się niezwykle wygodnie i mówię to nie posiadając pilota do odtwarzacza CD. Wszystkie przełączniki na wzmacniaczu są dokładnie opisane, a więc z początku przerażający skomplikowaniem wygląd szybko staje się w pełni zrozumiały, gramofon jest równie banalny w obsłudze i tak naprawdę nawet wymiana wkładki to kilka minut, dzięki mocowaniu T4P, a samo odtwarzanie wymaga kilku wciśnięć więcej, niż w przypadku gramofonu liniowego, ale jednak szybko wchodzi w krew i nadal jest maksymalnie zautomatyzowane. Jak wspomniałem, niestety trzeba pamiętać o braku wyciszenia na początku i końcu odtwarzania płyty, a więc musimy wstawać do wzmacniacza podczas słuchania płyt, ale to dość klasyczne dla większości gramofonów. Kompakt, dzięki przyciskom na płycie czołowej nie potrzebuje nawet pilota, aby użytkownik uzyskał dostęp do wszystkich najważniejszych funkcji.

Problem może stanowić natomiast serwis, zwłaszcza wzmacniacza. Ten model ma kilka brzydkich przypadłości, które musi wyplenić porządny przegląd. Przykładowo, przełączniki obrotowe lubią przerywać i nie kontaktować, dlatego muszą koniecznie zostać wymienione, lub porządnie wyczyszczone i zakonserwowane. Inaczej czeka nas "tańczenie" z przełącznikami, szukając momentu, aż "wskoczą" na pozycję. Z rzeczy bardziej kosmetycznych: żarówka znajdująca się za logiem New Class A również dość często się przepala.

Podsumowanie

Zestaw Technicsa to świetna propozycja dla każdego, kto posiada dużą powierzchnię do słuchania muzyki i chce ją wykorzystać nietuzinkowym brzmieniem, świetnym wyglądem i naprawdę wzorowymi wrażeniami odsłuchowymi. Jasne, istnieją znacznie lepsze zestawy, ale ten brzmi na tyle świetnie, że trafi do większości słuchaczy, a dla mnie jest zwyczajnie idealnym połączeniem "zabawowości" z precyzją. Do mniejszych pomieszczeń ten zestaw może okazać się nieco zbyt mocny i dźwięk po prostu nie będzie znajdował ujścia. Jeśli jednak posiadacie sporo miejsca to jak najbardziej polecam. Mimo awaryjności niektórych elementów.

Koszty

Cena wzmacniacza: około 1600 zł
Cena kompaktu: około 250-400 zł
Cena pilota zdalnego sterowania: około 100-250 zł
Cena gramofonu: około 1700 zł
Cena kolumn: około 800-1000 zł
 
Łączna kwota: około 4950 zł

PLUSY:
+solidny, ciężki, potężny wzmacniacz o olbrzymiej skuteczności przy rozsądnej mocy
+idealne rozwiązanie do większego salonu
+przepiękna prezencja wszystkich sprzętów postawionych obok siebie
+świetne, wielowarstwowe, nietuzinkowe i bogate brzmienie, które zachwyca w każdym gatunku muzycznym
+gramofon łączący dwa światy odtwarzaczy winyli
+odtwarzacz CD ze wszystkimi najważniejszymi funkcjami dostępnymi z płyty czołowej
+pilot zdalnego sterowania do kompaktu
+minimalistyczny design, który nawiązuje do profesjonalnych sprzętów Hi-Endowych
+mocowanie T4P w ramieniu gramofonu
+automatyczne działanie gramofonu
+konstrukcja i wygląd kolumn
+bezproblemowa obsługa...

MINUSY:
-... która niektórym może jednak wydawać się zbyt skomplikowana, ze względu na ilość przełączników
-awaryjne selektory wzmacniacza psują efekt i krew
-odtwarzacz CD mógłby być wykonany solidniej