Pojedynek kodeków Bluetooth Hi-Res: AAC od Apple VS LDAC od Sony

Niedawno recenzowałem jakość najpopularniejszych, dostępnych w Polsce serwisów streamingowych, pod kątem dźwięku wysokiej rozdzielczości. W międzyczasie udało mi się zdobyć słuchawki Hi-Res obsługujące jeden z najlepszych kodeków Bluetooth czyli LDAC. Z jednej strony LDAC oferuje znacznie wyższą jakość przesyłu, z drugiej AAC korzysta z apple'owego AirPlay, które łączy w sobie stabilność technologii Wi-Fi z fleksybilnością Bluetootha. Pora sprawdzić, czy rzeczywiście LDAC od Sony jest nadal najlepszym kodekiem, czy czasem bardziej elastyczny AAC od Apple dogonił konkurenta.

Zaplecze techniczne i kwestie przygotowawcze

Kodeki będę porównywał na dwóch urządzeniach: moim Apple iPhonie 11 (kodek AAC) i odtwarzaczu wysokiej rozdzielczości Sony NW-A45 (kodek LDAC). Porównanie odbędzie się na słuchawkach Sony WH-H900N. W obu urządzeniach wszelkie efekty, korektory i filtry zostały wyłączone, a więc mamy do czynienia tylko i wyłącznie z "gołymi" kodekami Bluetooth. Porównań dokonuję na plikach pochodzących ze streamu (Apple Music oraz Deezer) we w miarę możliwości jak najbardziej zbliżonej jakości. W obu przypadkach w ustawieniach zaznaczyłem opcję "Preferuj jakość dźwięku ponad stabilność połączenia", dlatego w warunkach domowych dźwięk powinien być w każdej sekundzie najwyższej jakości.

Charakterystyka kodeka Advanced Audio Codec (AAC)

Format plików użytych w teście: ALAC (Apple Lossless Audio Codec) Próbkowanie plików użytych w teście: maksymalnie 192 kHz/24-bit
Maksymalna jakość przesyłu kodeka: 512 kb/s przy 96 kHz/24-bity
Zastosowana technologia: hybryda Wi-Fi i Bluetooth
Odtwarzane przez: Apple iPhone 11 z AirPlay + Sony h.ear on 2 (WH-H900N) + dedykowana aplikacja Sony Headphones

Charakterystyka kodeka LDAC

Format plików użytych w teście: FLAC (Free Lossless Audio Codec) Próbkowanie plików użytych w teście: 98 kHz/24-bit
Maksymalna jakość przesyłu kodeka: 990 kb/s przy 96 kHz/32-bity
Zastosowana technologia: Bluetooth
Odtwarzane przez: Sony NW-A45 + Sony h.ear on 2 (WH-H900N)

Wyniki testu


Tytuł: "Oblivion"
Wykonawca: Mastodon

Przy tak gęstym, metalowo-psychodelicznym graniu istotne jest, aby dźwięk był dokładny i nie przeinaczony. Oczywiście najlepiej byłoby tego słuchać przewodowo, ale nie o tym jest ten test.

AAC z AirPlay radzi sobie z tym utworem świetnie, perkusja i gitara basowa dają odpowiedniego kopa i nie możemy narzekać na mięsistość gitar czy przestrzenność kompozycji, która jest wzorowa, problem polega na tym, że wszelkie sybilanty tonów wysokich są znacznie słabsze, niż by mogły być i ogółem miałem wrażenie, że częstotliwości niskie nie są tak dobrze trzymane w ryzach, jak mogły by być.

LDAC poradził sobie z tym zdaniem lepiej, wysokich tonów było więcej, a przez co usłyszałem więcej szczegółów nagrania, których brakowało mi w AAC, a całość była znacznie lepiej kontrolowana. Nie oznacza to, że AirPlay wypaczało utwór w taki sposób, że nie dało się go słuchać - absolutnie nie. Po prostu nadawało jakby swój własny charakter brzmienia, nieco cieplejszy i bardziej "wybuchowy" niż LDAC.


Tytuł: "Golden Skans"
Wykonawca: Klaxons

Tym razem mamy elektronicznego rocka z elementami mocno zarysowanej perkusji, warczącym basem i nieco piskliwymi gitarami, a wszystko zwieńczone potrójnymi wokalami.

Ponownie AAC poradziło sobie bardzo sprawnie, jednak miałem wrażenie, że wokale brzmią wyjątkowo skompresowanie i kodek nie do końca sobie z nimi radzi, ale może to być wina sposobu realizacji nagrania. Gitara basowa i kotły zdecydowanie wychodzą tutaj na przód, a gitary i chórki schodzą na plan dalszy. Nie mam zastrzeżeń do głębi czy separacji.

LDAC znacznie sprawniej skontrolował całe nagranie zapewniając bardziej zrównoważony bas i perkusję, które bardziej współpracują z gitarami i wokalami, niż je przykrywają. Tym razem nie miałem wrażenia, że wokale nieprzyjemnie rzucają we mnie artefaktami dźwięku cyfrowego, możliwe jednak, że "gęściej" grane fragmenty to dla AAC było zbyt wiele.


Tytył: "Voices"
Wykonawca: Akira Yamaoka, Arkadiusz Reikowski, Mary Elizabeth McGlynn

Pora na coś zgoła odmiennego, znacznie delikatniejszy i subtelniejszy utwór pełen czystego, kobiecego wokalu i bardzo wysokiej jakości realizacji dźwięku, który z początku jest spokojny, a potem się rozkręca.

AAC i AirPlay znowu nadają całości nieco bardziej "miękkiego" charakteru, który znacznie bardziej przypomina mi typowe brzmienie kodeków Bluetooth, jednak tak naprawdę na całość przekazu nie mogę narzekać, ponieważ brzmi to bardzo dobrze, gdybym nie miał porównania to mógłbym stwierdzić, że brzmienie jest bardzo zrównoważone i odpowiednio czyste i pełne, jednak kiedy w kompozycji znajdą się wszystkie instrumenty to całość nieco się zlewa. Nie jest to tak mocno zauważalne z początku, jednak im gęściej, tym więcej problemów ma AAC z rozszyfrowaniem co się dzieje.

Jednakże MAM porównanie i LDAC ponownie wygrywa o te lepsze wysokie tony i znacznie lepsze kontrolowanie całości kompozycji dzięki lepszej separacji i zrównoważeniu brzmienia. Kiedy po 2 minucie wchodzą wszystkie instrumenty to od razu słychać różnicę, gitara rytmiczna w tle powarkuje nisko, ledwie wychwytywana, perkusja jest mocna, ale nie zlewa się z resztą instrumentów w jedno. Gitary, smyczki i wokal idealnie współgrają. Lepiej może być jedynie przewodowo. No i finalna nuta, która ciągnie się przez dobrych kilkadziesiąt sekund wybrzmiewa znacznie dłużej i głębiej niż przy AAC.


Tytuł: "King Bruce Lee Karate Mistrz"
Wykonawca: Franek Kimono

Wracamy do rodzinnego ogródka i naszego naczelnego prześmiewcy czyli disco-karateki, alter ego Piotra Fronczewskiego, Franka Kimono. Czy dyskotekowe basy i beaty będą lepiej brzmieć na którymś z kodeków?

Ponownie, AAC poradziło sobie bardzo sprawnie, jednak LDAC zdecydowanie wygrywa, znacznie większa dokładność i szczegółowość brzmienia, wraz ze znacznie lepiej zarysowanym basem, gitarami i efektami dźwiękowymi przeważyły o zwycięstwie LDAC-a, jednak AAC nadal potrafiłoby zadowolić niejednego odbiorcę, dlatego zupełnie nie ma tragedii.

Podsumowanie

Moim zdaniem nie ma sensu dzielić włosa na czworo i rozwodzić się nad tym, który z kodeków jest lepszy. Dla mnie to oczywiste, że lepszy akustycznie i jakościowo jest LDAC, jednak AAC jest naprawdę udanym kodekiem, który bezsprzecznie zapewnia bardzo wysoką jakość dźwięku. LDAC po prostu produkuje dokładniejszy, bardziej wielowymiarowy i głębszy dźwięk, podczas gdy AAC i AirPlay wytwarzają cieplejsze i bardziej "zaokrąglone" brzmienie. To, które się wam spodoba bardziej zależy wyłącznie od was.

Kolejnym kryterium, które w dużej mierze zaważy na wyborze są również nasze możliwości techniczne, czyli sprzęt, który posiadamy. Kodek AAC z systemem przesyłu AirPlay obsługuje bardzo wiele urządzeń renomowanych firm audio, od Bose i Banga & Olufsena, poprzez Kefa i McIntosha, aż po Naima i Yamahę.

Z kolei kodek LDAC obsługiwany jest przez zdecydowanie mniejszą ilość producentów, a są to głównie Sony, Technics, Audeze, Fiio, Oppo, TEAC, czy choćby iFi, dlatego nie każdy może cieszyć się tą technologią.

Wybór pozostawiam wam, ja uważam, że AAC z AirPlay radzą sobie znakomicie i depczą po piętach konkurencji, jednak LDAC pozostaje królem bezprzewodowego dźwięku.