Wielki test bezstratnego streamingu cz. 2 - Deezer

CZĘŚĆ 1 O PLIKACH HI-RES NA APPLE MUSIC ZNAJDZIECIE TUTAJ

CZĘŚĆ 3 O PLIKACH HI-RES NA TIDALU ZNAJDZIECIE TUTAJ

CZĘŚĆ 4 Z PODSUMOWANIEM ZNAJDZIECIE TUTAJ

W dzisiejszych czasach internetowy streaming muzyki to zdecydowanie najpopularniejszy sposób jej słuchania, niezależnie od tego, czy korzystamy ze składanek z YouTube'a, słuchamy radia internetowego, audycji w formie podcastów, czy wykupujemy konto na specjalnie do tego celu przeznaczonym serwisie streamingowym, nikt nie zaprzeczy, że w tej formie konsumpcja muzyczna jest najpopularniejsza, najszybciej i najłatwiej dostępna.

Nic więc dziwnego, że właściciele serwisów streamingowych próbują za wszelką cenę zwabić do tego konsumenckiego świata również miłośników lepszego brzmienia, a czasem nawet audiofili. Dlatego właśnie powstała ta seria testów streamingu bezstratnych formatów z najpopularniejszych serwisów streamingowych na naszym rynku.

(Uwaga, recenzja dotyczy wyłącznie samej jakości i technikaliów stojących za plikami Hi-Res z danej platformy streamingowej, nie zajmuję się w niej wszystkimi dostępnymi funkcjami.

Część 2
Deezer i format FLAC

Tym razem mogę sprawdzić wszystko normalnie, czyli przewodowo

Zaplecze techniczne i kwestie przygotowawcze

Aby ta seria testów była jak najbardziej rzetelna i wiarygodna musiałem wziąć pod uwagę kilka aspektów technicznych i przygotować się do nich odpowiednio.

Zacznijmy od sprzętu, na którym będzie testowany streaming: od strony lokalnych plików cyfrowych mamy komputer PC podłączony do zewnętrznego interfejsu audio Focusrite Scarlett Solo 2 generacji (widoczny na zdjęciu powyżej), z którego odsłuch następuje poprzez słuchawki Sennheiser HD 4.50BTNC.

Po tym następuje porównanie na pełnowymiarowym sprzęcie Hi-Fi z oryginalnymi płytami kompaktowymi. Tutaj rolę odtwarzacza streamu pełni konsola Xbox Series X, natomiast CD odtwarza tu Technics SL-PG4. Oba sprzęty podłączone są do wzmacniacza Technics SU-V6 i kolumn Technics SB-5.

Jak radzi sobie z Hi-Resem Deezer?

Kilka danych o Deezerze:

  • Serwis Deezer obsługuje odtwarzanie plików FLAC w wysokiej rozdzielczości wyłącznie w 1411 kb/s przy 16 bitach, a więc najprawdopodobniej 44,1 kHz, ponieważ wszędzie "chwalą się" jakością CD;
  • Z tego co mi wiadomo, po wykupieniu pakietu Deezer Hi-Fi otrzymujemy doń dostęp z każdego urządzenia, na którym zalogujemy się na swoje konto, a więc zarówno z komputera, telefonu, konsoli, czy streamera sieciowego Hi-Fi, wystarczy pobrać aplikację platformy;
  • Streaming Hi-Res działa również bezpośrednio w przeglądarce internetowej;
  • Lista urządzeń Hi-Fi obsługujących streaming wysokiej rozdzielczości Deezera poprzez aplikację jest długa: od komercyjnych speców od technologii mobilnych, takich jak Apple, LG, Google, Sonos czy Samsung, poprzez producentów sprzętu audio "z rodowodem" jak np. Onkyo, Yamaha, Sony czy Harman/Kardon;
  • Deezer NIE oznacza swoich plików w żaden sposób, a więc ciężko powiedzieć, które z nich wrzucono na serwery platformy w formacie FLAC, a które nie. Wg reklam serwis oferuje "około 90 milionów utworów" w formacie FLAC, a więc pozostaje mi jedynie założyć, że skoro nie testuję utworów jakichś kompletnie nikomu nie znanych, niszowych zespolików, to znacząca większość materiału, który wziął udział w teście (jeśli nie cały materiał) została zuploadowana na serwery Deezera jako właśnie wysokorozdzielczościowy FLAC;
  • Do odtwarzania plików z Deezera użyłem oficjalnej aplikacji w wersji na systemy Windows, oraz oficjalnej aplikacji w wersji na konsolę Xbox;
  • Do odtwarzania moich lokalnych plików, które zgrałem samodzielnie używam programu Sony Music Center, który służy do zarządzania odtwarzaczem przenośnym wysokiej rozdzielczości Sony NW-A45 (wziął on bezpośredni udział w poprzednim teście serwisu Apple Music). Program Music Center nie ma ustawionych żadnych "polepszaczy" dźwięku, odtwarza on po prostu na komputerze pliki bezpośrednio z karty pamięci umieszczonej w odtwarzaczu NW-A45.

Dane techniczne testu

DEEZER:
  • format streamowanych plików: FLAC
  • jakość streamowanych plików FLAC:  44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
  • streaming odbywa się poprzez: interfejs audio Focusrite Scarlett Solo 2 generacji
FOCUSRITE SCARLETT SOLO 2 GENERACJI:
  • jakość odtwarzanego materiału: 192 kHz/24-bit
  • wejście sygnału audio: USB 2.0
  • wyjście sygnału audio: wyjście słuchawkowe, pełnowymiarowe złącze Jack 6,3 mm
  • rozpiętość tonalna na wyjściu słuchawkowym: 107 db
  • poziom zniekształceń THD na wyjściu słuchawkowym: < 0,002%
TECHNICS SL-PG4:
  • przetwornik cyfrowo-analogowy: MN662790RSC, 1-bitowy, w technologii MASH
  • pasmo przenoszenia: 2 Hz do 20 kHz
  • rozpiętość tonalna: 94 dB
  • stosunek syngał/szum: 100 dB
  • poziom zniekształceń THD: 0,004%
MICROSOFT XBOX SERIES X:
  • konsola przekazuje audio przy pomocy wyjścia HDMI 2.1, nie posiada wyjścia optycznego
  • audio jest przekazywane w formatach: Custom Project Acoustics 3D Audio, Dolby Atmos, DTS:X oraz dźwięku przestrzennym 7.1, z oczywistych względów konsolę ustawiłem na domyślny Custom Project Acoustics w trybie stereo
  • dźwięk przekazywany jest do telewizora, z którego przenoszę go do wzmacniacza poprzez przewód RCA (cinch)
W trakcie testu postanowiłem nie przeprowadzać bezpośrednich porównań z płytami winylowymi z kilku względów:
  1. Płyty winylowe są analogowym źródłem dźwięku, ja zaś sprawdzam cyfrowe źródła wysokiej rozdzielczości;
  2. Jakiekolwiek pliki cyfrowe (czy to Hi-Res, czy inne) nie wytrzymują porównania ze słuchaniem płyty winylowej bezpośrednio z gramofonu, to byłoby zwyczajnie nie fair je ze sobą porównywać;
  3. W teście używam kilku plików zgranych z winyli, ponieważ są one "ucyfrowione" i zgrane do FLAC-ów wysokiej rozdzielczości, a więc charakteryzują się znacznie bardziej cyfrowym brzmieniem, niż słuchanie tych samych utworów bezpośrednio z longplaya.

"Jakość CD" to teraz format bezstratny?

Zanim przejdę do testów muszę poruszyć jedną kwestię, otóż w przekazie marketingowym Deezera zastanawia mnie jedno: dlaczego wszędzie powtarzają frazę, jakoby jakość CD była jednoznaczna z jakością plików wysokiej rozdzielczości? Przecież po to wymyślono formaty takie jak FLAC, nieskompresowany WMA czy DSD, ba, po to wprowadzono na rynek fizyczne płyty SACD, aby wyprzeć zwykłe kompakty z rynku. Ile razy podkreślano, że płyta kompaktowa dostarcza "ZALEDWIE" 44,1 kHz przy 16 bitach i równocześnie rzucano kosmicznymi liczbami bitrate'u i częstotliwości próbkowania plików Hi-Res dla porównania, żeby klient już na starcie zachwycił się tymi wszystkimi cyferkami. Co się z tym stało?

Wg Deezera jakość CD pozwala nam poczuć, jakbyśmy siedzieli z muzykami w studio

Czy to nie jest czasami ten sam marketingowy bełkot, którym próbowano swego czasu zareklamować płyty CD? Teksty typu "poczujesz się jak w studio nagraniowym" szły ramię w ramię z innymi sloganami jak "krystalicznie czysty dźwięk, bez szumów i trzasków winyla" przez pierwszą połowę lat 80. O ile wiem, to dźwięk z płyty CD, a więc próbkowany w 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s to NIE są pliki wysokiej rozdzielczości i reklamowanie ich w ten sposób jest co najmniej śmieszne, żeby nie powiedzieć, że żenujące.

Oj Deezer i już tracicie klientów, którym zależy koniecznie na 24-bitowej głębi dźwięku

Pierwsza faza testów: interfejs Focusrite + Deezer VS interfejs Focusrite + pliki FLAC

Interfejs jest ustawiony na częstotliwość próbkowania 192 kHz i 24 bity głębi, a więc grubo ponad to, czego potrzebuję do testu

Test #1: Starszy utwór Deezer lossless FLAC VS FLAC z winyla

W prawym-dolnym rogu ekranu widać, że ustawiłem dźwięk bezstratny w Deezerze

Utwór: "Sunday Bloody Sunday"
Album: "War"
Wykonawca: U2
Rok: 1983
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Plik lokalny: FLAC 96 kHz/24-bit przy 3300 kb/s zgrany z płyty winylowej

Zaczynam od starszego utworu z lat 80., który został przeze mnie zgrany z czarnej płyty. Na pierwszy rzut ucha brzmienie pliku FLAC z Deezera jest całkiem dobre, utwór wydaje się być dość wielowarstwowy i jestem w stanie rozpoznać poszczególne instrumenty, a wokal jest wyraźny. Kiedy jednak włączyłem plik zgrany z winyla to wszystko, co napisałem wyżej - jak się zresztą spodziewałem - przestaje mieć znaczenie.

Plik ma nieco ponad 110 MB, ciekawe jak duży byłby FLAC z Deezera?

Przy bezpośrednim porównaniu szybko wychodzi na jaw, że nagranie umieszczone na Deezerze jest zwyczajnie przekombinowane. Przede wszystkim, jest to remaster z 2008 roku, a nie oryginalne nagranie z 1983, a więc już coś było w nim "grzebane", ale nawet nie o to chodzi. Utwór ze streamu jest po prostu anemiczny i po zmniejszeniu poziomu głośności robi się nieczytelny. Mamy tutaj zbyt wiele tonów średnich i niskich-średnich, wysokie tony zostały sztucznie podciągnięte, a cała kompozycja zdaje się być zupełnie inaczej wyważona (nic dziwnego, to jest wersja z 2008). To, co w oryginale z pierwszego, brytyjskiego wydania winylowego jest cichsze, ale bardziej czytelne spomiędzy pozostałych instrumentów, na streamie jest za głośne i vice versa (np. solówka na elektrycznych skrzypcach Steve'a Wickhama jest znacznie głośniejsza i świdrująca uszy na streamie, podczas gdy oryginalnie jest ona znacznie bardziej wycofana, ale znacznie lepiej ją słychać w miksie). To powiedziawszy, rozumiem, że wersja ze streamu może się podobać i być wystarczająca, dlatego:

Deezer 1 : 1 lokalne pliki Hi-Res


Zrzut ekranu z danymi pliku "Sunday Bloody Sunday"

Test #2: Starszy utwór Deezer lossless FLAC VS FLAC z winyla

Że co proszę?!

Jak widać na powyższym zrzucie ekranu Deezer reklamuje swój format Hi-Res jako najlepszy sposób na słuchanie albumu "Abbey Road" Beatlesów. Zakładam, że chodzi im o niedawno wydaną wersję z nowymi miksami zrobionymi przez syna producenta zespołu i jakiegoś jego koleżki, ponieważ oprócz tej nowej wersji na platformie znajdziemy również niesławny remaster z 2009, który brzmi okropnie. Najbardziej w tej reklamie powyżej rozbawił mnie rzekomy cytat z Ringo Starra, który został wyciągnięty z kontekstu i nie ma ABSOLUTNIE NIC wspólnego ze streamem Hi-Res. Powyższy cytat dotyczył nowego remastera z 2019 roku, o którym napisałem kilka linijek wyżej i Ringo powiedział tak tylko z dwóch powodów:

a) z każdego sprzedanego egzemplarza pieniądze trafiają do jego kieszeni;
b) chyba bardzo dawno nie słuchał oryginalnej wersji z winyla tylko tragiczne remastery z ostatnich lat, ponieważ kompletnie nie wie, co mówi i się z nim absolutnie nie zgodzę.

Postanowiłem podjąć wyzwanie i następnie wziąłem się za utwór z "Abbey Road" właśnie.

Utwór: "Oh! Darling"
Album: "Abbey Road"
Wykonawca: The Beatles
Rok: 1969
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Plik lokalny: FLAC 96 kHz/16-bit przy 1500 kb/s zgrany z płyty winylowej

W związku z powyższym wybrałem utwór, w którym bębny są bardzo wyraźne i z ciekawością porównałem go z plikiem zgranym bezpośrednio z mojego drugiego, brytyjskiego wydania, które wyszło dokładnie w 1969 roku.

Uwaga! Daję tutaj Deezerowi nieco forów, ponieważ akurat ten album zgrałem w 16 bitach (zgrywałem kiedyś w gorszej jakości bo bałem się, że zabraknie mi miejsca na karcie pamięci).

No dobrze, jak wypada porównanie? Cóż... nagranie na streamie zostało zrealizowane bardzo nowocześnie, przez co brzmi w moim odczuciu fatalnie. Owszem, jest bardzo wyraźne, dynamiczne, nawet powiedziałbym, że instrumenty są tu nieco bardziej sensownie rozmieszczone w przestrzeni stereofonicznej. Mamy tu jednak jedno, wielkie ALE: to wszystko brzmi bardzo źle. Bas jest tutaj sztucznie podbity do granic możliwości, całość jest strasznie uładzona i zagłaskana na śmierć, przez co utwór nie ma wyrazu kompletnie i całość brzmi jakoś tak sztucznie i miałko. Nie czuję, żeby to był genialny utwór Beatlesów z '69 roku, a jakiś cover nagrany w 2019 na cyfrowych konsoletach i wrzucony do ProToolsa albo innego programu studyjnego. Dla kontrastu dźwięk z winyla jest wyważony, przepięknie nagrany, równomierny, naturalny, organiczny, oryginalna realizacja dźwięku jest odpowiednio wykonana i nie brzmi sztucznie, nie brzmi jak zlepek ścieżek audio ponakładanych na siebie, a jak zespół, który spotkał się i nagrał utwór RAZEM. Gitary nie są tu tak skrzekliwe, bas nie dudni nam po głowie, wokal jest wyraźny, ale nie przejmujący inicjatywy, a perkusja... oj Ringo, Ringo co Ty mówisz... perkusja nawet na pliku cyfrowo zgranym z winyla i to jeszcze w nieco gorszej głębi bitów jest po prostu przepiękna, naturalna, głęboka, mocno uderzająca, szczegółowa, pełna detali i smaczków. Wcale nie jest "wyciszona" czy "gorszej słyszalna", co właśnie ma miejsce na streamie i tam perkusja jest smutna i życia dodaje jej jedynie podbity bas.

Deezer 1 : 2 lokalne pliki Hi-Res

Test #3: Nowszy utwór Deezer lossless FLAC VS FLAC zgrany z CD


Utwór: "R U Mine?"
Album: "AM"
Wykonawca: Arctic Monkeys
Rok: 2013
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Plik lokalny: FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s zgrany z płyty CD

Dobrze, pora na porównanie z plikami zgranymi z kompaktów w dokładnie takich samych parametrach jak te, które znajdziemy na Deezerze. Na pierwszy ogień "R U Mine?" Arctic Monkeys, w którym bardzo dużą rolę odgrywają perkusja i przesterowany bas. Dźwięk na Deezerze ma tak rozdmuchany bas, że wszystko zlewa się w jednolitą, nieprzyjemną dla ucha papkę, nie słychać talerzy perkusji, bas jest zbyt dudniący, całość robi wrażenie takiej kulki błota, którą ktoś zalepił nam słuchawki. Po przesłuchaniu tego jednego utworu rozbolała mnie głowa, a ma on zaledwie 3 minuty 21 sekund! Boję się pomyśleć co by było gdybym przesłuchał cały album w ten sposób. Brzmienie zgrane z oryginalnego kompaktu jest czyste, głębokie, ale nie przesadzone, wyważone, dynamiczne, przyjemne w odsłuchu, wielowarstwowe, nie jest tak płaskie jak ze streamu. Mamy tutaj możliwość bezproblemowego określenia kto, na czym, gdzie i jak gra na instrumentach, gitara basowa i perkusja są naprawdę potężne, ale nie przejmujące całego utworu i znacznie łatwiej skupić się na niuansach nagrania. Poza tym ta wersja nie męczy słuchacza, będąc odtwarzana na podobnym poziomie głośności, a to tylko słuchawki, interfejs audio i plik zgrany z płyty, nie sama płyta CD.

Deezer 1 : 3 lokalne pliki Hi-Res

Test #4: Nowszy utwór Deezer lossless FLAC VS FLAC zgrany z CD


Utwór: "Wonderwall"
Album: oryginalnie "What's The Story (Morning Glory)", ja słuchałem ze składanki "Stop The Clocks"
Wykonawca: Oasis
Rok: 1995
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Plik lokalny: FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s zgrany z płyty CD

Tutaj również daję Deezerowi fory, ponieważ porównuję wersję utworu nagraną na składankę (oficjalną, ale jednak), a jak wiadomo składanki zawsze mają dźwięk nieco gorszy niż albumy studyjne. Zanim jednak opiszę odczucia muzyczne to taka mała dygresja:

Powyższa składanka znajduje się na Deezerze (i innych serwisach streamingowych również) w 3 różnych wstawkach, które nie różnią się ani okładką, ani wersją, jednak ta najnowsza wstawka miałem wrażenie, że brzmi gorzej, niż ta najstarsza. Moje pytanie brzmi: po co? Dlaczego? Nie możemy naprawdę obyć się bez tego licencyjnego chaosu i przestać wrzucać po 3 razy ten sam album? Innych wykonawców nie ma z kolei wcale na żadnym streamie... licencje praw autorskich są bez sensu.

FLAC ze streamu Deezera ma zbyt podbite wysokie tony, zbyt podbite niskie tony, zbyt rozmyte i zmulone brzmienie ogółem, mam wrażenie, że zastosowano tu popularny equalizer "w literę V", czyli właśnie podbijanie dołu i góry pasma. Nagranie nie brzmi zbyt przyjemnie, ale zdecydowanie uważam je za akceptowalne, jeśli jest to nasze jedyne źródło słuchania muzyki i mamy np. bardziej konsumencki sprzęt. Uważam, że mimo wszystko jest tu wystarczająco dużo głębi i jakiejś tam przejrzystości, aby zadowolić znaczącą większość odbiorców. Jeśli jednak posłuchamy pliku zgranego z płyty CD to słyszymy znacznie przyjemniejsze brzmienie, wyrównane, nie potraktowane korektorem "w literę V", przestrzeń, która na streamie jest tylko akceptowalna, tutaj zachwyca, zwłaszcza echo na początku utworu nałożone na gitarę akustyczną i wokal, niosące go hen, daleko poza nasze słuchawki, można wychwycić również znacznie więcej szczegółów bez wytężania słuchu: smyczki, perkusyjne przejście po pauzie, tamburyn i talerze, to wszystko wyłapujemy bez większych problemów i z łatwością możemy powiedzieć, że ta wersja brzmi po prostu naturalniej, przestrzenniej, lepiej.

Deezer 2 : 4 lokalne pliki Hi-Res

Druga faza testów: porównanie na systemie audio Hi-Fi Deezer VS oryginalne płyty CD


Test #1: Starszy utwór Deezer lossless FLAC VS oryginalna płyta CD


Utwór: "Lullaby"
Album: "Disintegration"
Wykonawca: The Cure
Rok: 1989
Rok wydania płyty CD: 2010
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Płyta CD: 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s

Dobrze, mam możliwość sprawdzenia Deezera Hi-Fi na moim pełnowymiarowym sprzęcie Hi-Fi, z którego korzystam na co dzień. Jak więc wypada słynne "Lullaby" ze streamu? O dziwo na sprzęcie Deezer brzmi nieco lepiej niż na komputerze, może to kwestia tego, że wzmacniacz SU-V6 jest znacznie lepszy niż interfejs Focusrite'a. W każdym razie na sprzęcie Hi-Fi Deezer jest znacznie mniej zbasowany i przyjemniejszy dla ucha, jednak nadal nie wygrywa bezpośredniego starcia z płytą CD, na której jest po prostu słychać więcej detali, dźwięk jest mimo cyfrowości naturalniejszy i bardziej szeroki i głęboki (nie tak, jak w przypadku płyt winylowych, ale jednak), a musimy pamiętać, że to remaster z 2010 roku, a nie oryginalne nagranie z '89. Stream nadal jest niezbyt czytelny i zbyt zbity w środek sceny muzycznej, a detale umykają, ale jest znacznie lepiej niż na słuchawkach z peceta. Na kompakcie smyczki są tu znacznie bardziej trójwymiarowe, a "przeszkadzajki" perkusyjne wręcz wyskakują z kolumn, nie mówiąc już o znacznie wyraźniejszym wokalu, czy bardziej zrównoważonej pracy sekcji rytmicznej, a to "tylko" płyta kupiona w Biedronce za 20 zł i to jeszcze nowy remaster. Oczywiście oryginalna, ale większość ludzi od razu zdyskwalifikuje, "bo z Biedronki", co zresztą jest bzdurą, jak niektórzy z was pamiętają z mojego felietonu.

Deezer 3 : 5 oryginalna płyta CD

Test #2: Nowszy utwór Deezer lossless FLAC VS oryginalna płyta CD


Utwór: "Use Somebody"
Album: "Only By The Night"
Wykonawca: Kings Of Leon
Rok: 2008
Rok wydania płyty CD: 2008
Deezer: plik FLAC 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s
Płyta CD: 44,1 kHz/16-bit przy 1411 kb/s

Tutaj mogę tak naprawdę napisać dokładnie to samo co w przypadku The Cure, z dwoma wyjątkami. Po pierwsze: na streamie wokal jakoś dziwnie przesterowuje w szczycie pasma, co powinno być niedopuszczalne w jakiejkolwiek formie płatnego odtwarzania muzyki, ale na płycie CD też w jednym momencie zdarza się taki lekki przester, znacznie mniej słyszalny i bardziej trzymany w ryzach dzięki jakości źródła, co może oznaczać jedynie, że ten utwór został tak dziwnie nagrany w studio i jeśli słuchamy go z gorszej jakości źródła to możemy się narazić na duży przester. Drugą sprawą jest to, że tak naprawdę to oprócz wokalu to nic nie jest tutaj zbyt wyraźne z Deezera. Perkusja brzmi jak rozmoczone kartony, bas "jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie" jak pszczółka Maja, a gitary brzmią jakby ktoś ubijał nimi ziemniaki, a nie na nich grał. Owszem, jest to akceptowalne brzmienie w przypadku słuchania na słabszym sprzęcie, ale na tym zestawie w porównaniu z oryginalnym kompaktem? Odpada w przedbiegach.

Deezer 4 : 6 oryginalna płyta CD

Podsumowanie

Podobnie jak w przypadku pierwszego testu bezstratnego streamingu, tak również tutaj moje odczucia co do tej technologii nie zostały zachwiane. Cały czas nie jestem przekonany, czy ktokolwiek w Polsce oferuje prawdziwy bezstratny streaming, bo póki co wszystkie te utwory brzmią na jedno kopyto. W przypadku Deezera zyskał on nieco więcej punktów, ponieważ ich stream brzmi w wielu przypadkach całkiem znośnie i jest akceptowalny dla osób, które nie skupiają się na jakości odtwarzanego audio, lub zwyczajnie nie mają możliwości odtwarzać ulubionych utworów na lepszym sprzęcie.

Nie zmienia to faktu, że teksty reklamowe platformy Deezer są niezwykle zabawne ze swoimi twierdzeniami, jakoby płyta CD miała równać się plikom Hi-Res, albo z przytaczaniem wypowiedzi Ringo Starra, która nawet nie dotyczy Deezera. Również nie zmienia to faktu, że podejście Deezera do tematu, czyli nie silenie się na "Hi-Fi Lossless", "Master" i inne podobne marketingowe bzdety jest z drugiej strony dość dobre, ponieważ nie próbują nam wciskać, że jedne pliki brzmią lepiej od drugich, kiedy to nie prawda (jak widzieliśmy w poprzednim teście).

Zobaczymy, czy następny zawodnik sprawdzi się lepiej, a potem podsumuję swoją przygodę ze streamingiem, zarówno tym wysokiej rozdzielczości, jak i streamingiem ogółem.