W ostatnich latach w dyskontach spożywczych zaczęły pojawiać się artykuły gospodarstwa domowego, meble, a nawet gry, książki i filmy. Razem z nimi na półki i do koszy trafiły sprzęty elektroniczne wszelakiej maści oraz płyty z muzyką. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie były to głównie płyty winylowe. Czy atrakcyjna cena idzie w parze z prawdziwą okazją, czy takie płyty to prawdziwy bubel?
Poczucie komfortu
Potencjalni nabywcy zazwyczaj oczekują, że albumy muzyczne kupione w salonie multimedialnym, takim jak Empik, salonie prasowym, księgarni lub elektromarkecie (a kiedyś jeszcze w małych, prywatnych sklepach płytowych) muszą być oryginalne, najlepszej jakości i pochodzące od oficjalnego dystrybutora danego wykonawcy, podczas gdy płyty z hipermarketu, albo – o zgrozo – dyskontu to „szrot” najwyższej próby, a najpewniej podróbka. Kupując oryginalne wydanie w sklepie kojarzącym się nam z płytami daje nam swoiste poczucie komfortu, że „kupiliśmy legalnie, kupiliśmy w pełni oryginalny produkt, a wysoka cena oznacza jakość”. Przecież jeśli chcemy kupić warzywa to nie szukamy ich na poczcie prawda? Dlaczego więc mielibyśmy chcieć kupić płytę winylową podczas kupowania kalarepy czy chipsów?
Odpowiedź może być zaskakująca. Otóż nie wszystkie sklepy oferujące nam tanie płyty CD i LP chcą nas naciągnąć. Oczywiście, właściciele np. Biedronki wyczuli „boom na winyle” doskonale i próbują – jak to się mówi – „nakręcić koniunkturę” oferując płyty w cenach nie przekraczających 100 zł. Cóż za konkurencja! „Po co kupować w Empiku, skoro w Biedronce mają taniej?” zapyta niejeden klient. Ale czy warto?
Wcale nie podróbki
I tutaj zaskoczenie – warto i nie warto zarazem. Z jednej strony płyty winylowe oferowane w Biedronce są identycznymi wydaniami co te, które możemy znaleźć w salonach multimedialnych, z tą różnicą, że właściciele sieci dyskontów podpisali umowę z Universal Music Polska – polskim oddziałem jednego z trzech największych obecnie wydawców muzyki na świecie – na możliwość sprzedawania płyt winylowych w cenie 49,99 za pojedynczą płytę, lub ok. 69,99 zł za podwójną lub ładniej wydaną. I nie ma tu absolutnie żadnego oszustwa, identyczną płytę otrzymamy jeśli pójdziemy np. do Empiku i kupimy ją za większe pieniądze. „Ale ale, niektóre płyty są w Empiku tańsze, a w Biedronce ich nie ma wcale!” zakrzykną niektórzy. To też żadna niespodzianka, Empik ma z kolei umowę z Warner Music Poland, dlatego wszyscy artyści z katalogu Warnera będą mogli być sprzedawani w Empiku taniej niż gdzieś indziej i będą łatwiej dostępni, i vice versa: płyty z katalogu Universalu będą łatwiej trafiać do biedronkowych koszy.
Z drugiej strony, jeśli chcemy kupić najlepsze wydanie danego albumu, to płyta z takiego dyskontu może nie być wcale najlepszym wyborem. Nie jest to jednak wina Biedronek, a współczesnego rynku longplayów. Na ten temat rozpiszę się w innym artykule, na razie dość powiedzieć, że bardzo duży odsetek obecnie wydawanych płyt jest zrobiona „po macoszemu” na zasadzie „byle by były”. (oczywiście nie wszystkie, zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że jest wiele genialnych nowych wydań, sam kilka posiadam). Płyty takie tłoczone są w Holandii, Francji, na Węgrzech lub w Czechach, bardzo często po kosztach. Sposób zremasterowania materiału, który zgrywany jest z cyfrowych źródeł zamiast analogowych i jakość wykonania płyty i okładki pozostawiają często bardzo wiele do życzenia. I takie same rzeczy wydaje obecnie nie tylko Universal, ale i Sony czy wspomniany Warner. Takie czasy.
Dlaczego tak tanio?
Bardzo często są to płyty, które zalegają wydawcy w magazynach. Płyty, których nakład był ogromny, słabo się sprzedały, albo zwyczajnie nikt ich nie kupuje (w przypadku kompaktów, coraz mniej konsumentów sięga po płyty CD). Nie znaczy to oczywiście, że nie znajdziemy tam czegoś dla siebie lub czegoś ciekawego od znanego wykonawcy.
Dlaczego kupić?
Jeśli już przyjrzymy się płytom wystawionym np. w Biedronce, dostrzeżemy, że możemy znaleźć tam nierzadko prawdziwe perełki. Debiutancki longplay Grety van Fleet za niecałe 50 zł? Składanka Nirvany wydana w dość ekskluzywny sposób na 2 płytach o 45 obrotach na minutę za jakieś 70 złotych? Biorę w ciemno! Jeśli posiadacie gramofon i dobry sprzęt nagłaśniający i zawsze zastanawiacie się, czy warto w ogóle podchodzić do półki z winylami podczas zakupów na obiad, to zachęcam do dokładnego przejrzenia tego, co tam znajdziemy, a nuż trafi się coś naprawdę tanio, dobrze i bez wyrzutów sumienia.
Dlaczego nie kupić?
No dobrze, ale, jak już wspomniałem, nie wszystko co tam znajdziemy jest warte zakupu. Oprócz tego, że może to być kiepskie wydanie, możemy natrafić zwykle na płyty zniszczone. Niestety pracownicy Biedronki nie zostali przeszkoleni ze sposobów obchodzenia się z czarnymi krążkami i nierzadko są one wrzucone do kosza, wciśnięte gdzieś pomiędzy przecenionymi garnkami a nożycami ogrodowymi, lub zwyczajnie zostawione gdzieś na dnie kosza. Pamiętajmy, że klienci również są winni – przeglądają płyty i wrzucają niedbale z powrotem, albo zupełnie gdzieś indziej. Kasjerki niestety również nie obchodzą się z albumami zbyt delikatnie, łapiąc płyty za rogi okładek, rzucając nimi na resztę naszych zakupów, kładąc je na taśmie (która może płytę namagnesować) itd. Dlatego dokładnie przyjrzyjmy się okładce, czy nie sugeruje uszkodzenia samego krążka i podajmy płytę bezpośrednio pani kasjerce do ręki.
Uwaga na podróbki!
Nie wszędzie jednak mamy do czynienia z oryginalnymi wydaniami jak choćby w Biedronkach. W sklepach Auchan również wprowadzono płyty winylowe w cenie 48,99 zł. Niestety są to tzw. bootlegi, czyli po polsku „nieoficjalne wydania” lub zwyczajnie podróbki. Teoretycznie są to znani wykonawcy, cena podobna, ale kilka elementów zdradza, że nie warto ich w żadnym wypadku kupować. Nie są absolutnie warte sugerowanej ceny, ponieważ są to słabej jakości nagrania koncertowe (najczęściej nagrane prywatnie przez kogoś z widowni małym sprzętem przenośnym), okładki nie przedstawiają nawet wykonawców (a jeśli przedstawiają to zdjęcie jest tak mocno przerobione w programie graficznym, że trudno ich rozpoznać), a do tego są wydawane przez malutkie tłocznie podróbek na niskiej jakości mieszankach. Sposób przechowywania płyt z Biedronki okazuje się nie najgorszy przy kładzeniu ich po prostu jedna na drugiej poziomo na regale jak w Auchanie (jak na zdjęciu powyżej na dole).
Jak rozpoznać dobre wydania?
Wszystko ładnie, pięknie, piszę czego się wystrzegać, ale w jaki sposób sprawdzić z jakim wydaniem mamy do czynienia? Rozwiązanie jest zaskakująco proste: Discogs. Jest to portal zrzeszający miłośników płyt winylowych, sprzedających i kupujących, kolekcjonerów, sklepy, ale przede wszystkim jest to obszerna i dokładna baza danych dot. wszelkich wydań, które ujrzały światło dzienne, nierzadko również tych podrobionych. Konto jest darmowe, a aplikacja na telefony jest bardzo praktyczna: wystarczy zeskanować kod kreskowy (a wszystkie nowe wydania takowy mają) i już możemy dokładnie sprawdzić w jakim kraju została wydana dana płyta i jakie zbiera opinie od użytkowników. Przezorny zawsze ubezpieczony. Ja nie miałem wątpliwości, że płyty z Auchauna są bootlegami, jednakże jeśli nie znamy się na płytach to w Discogsie również z łatwością sprawdzimy co to za wydania, choćby po tytule.
Inne nośniki
Oczywiście oprócz czarnych płyt w tego typu sklepach pojawiły się również srebrne krążki, koncerty na DVD i sprzęty audio, dlatego warto wspomnieć w tym felietonie również o nich. Płyty CD oferowane przy współpracy z Universalem są na 100% oryginalne. Jeśli nie mamy pewności: Discogs. Koncertów póki co widziałem w takich sklepach niewiele, zwykle były to przegrane z kaset VHS występy akustyczne polskich zespołów rockowych i bluesowych z początku lat 90.
A sprzęt?
W dyskontach możemy znaleźć nie tylko nośniki, ale i gramofony, boomboxy, radia, głośniki... tutaj akurat prym w wielu krajach wiedzie niemiecki Aldi. Oferta sprzętu wynika z powrotu do mody z lat 80., powrotu fizycznych nośników do łask, no i oczywiście jest to filozofia oferowania wszystkiego w jednym miejscu. Lepiej trzymajmy się od takich urządzeń z daleka. Mogą one wyglądać ładnie lub interesująco, ale zastosowane w nich mechanizmy i komponenty są prawie w 100% chińskie, wykonane z lichego plastiku, monofoniczne (głowice magnetofonów), z beznadziejnymi ramionami, talerzami i igłami (gramofony), a do tego prawie wszystkie możemy kupić sami na Aliexpress, nierzadko taniej. Jakby nie patrzeć, słabe komponenty to słabe brzmienie, które sprawi, że każdy, kto próbuje zacząć przygodę ze sprzętem audio zniesmaczy się i zniechęci bardzo szybko.
Pamiętajmy, aby wszelkich zakupów dokonywać z głową i wszystko sprawdzać. Ja sam mam kilka płyt winylowych i kompaktowych z Biedronki i nie żałuję ich zakupu, ale nie rzucam się na każdą pozycję, która wyląduje na sklepowej półce i starannie wybieram co warto kupić, a czego nie.