Recenzja wzmacniacza Luxman L-210 Duo Beta

Podczas zakupu retro wzmacniacza zintegrowanego Polacy zwykle sięgają po Technicsa, NAD-a, Yamahę lub Pioneera. Warto jednak pamiętać, że istnieje firma, której wzmacniacze mogą być interesującą alternatywą dla oklepanych propozycji.

Luxman to firma, której zdecydowana większość poszukiwaczy starszego sprzętu w Polsce nie kojarzy w ogóle. Jest to tym bardziej smutne, ponieważ sprzęty tej japońskiej firmy nie tylko wyglądają interesująco, ale również grają w bardzo konkretny sposób, który może zachwycić i trafić w gusta odbiorców, zwłaszcza słuchających płyt winylowych. Do niedawna bohater tej recenzji - model L-210 - był moim głównym wzmacniaczem napędzającym domowy system audio w mniejszym pokoju. Spędziłem z nim ładnych kilka lat, dlatego postanowiłem, że będzie on pierwszym sprzętem, który zrecenzuję.

Dane techniczne

  • lata produkcji: 1982-85
  • moc wyjściowa: 45 watów na kanał przy 8Ω (stereo - może również pracować przy 16Ω)
  • pasmo przenoszenia: 10 Hz do 100 kHz
  • poziom zniekształceń THD: 0.02%
  • czułość wejścia: 1.8mV (wkładka typu MM), 160mV (wejścia liniowe)
  • współczynnik sygnał/szum: 90dB (wkładka typu MM), 107dB (wejścia liniowe)
  • wymiary: 453 x 317 x 111 mm
  • waga: 6,7 kg

Budowa

Wzmacniacz zbudowano, jak to zwykle bywa ze sprzętem z tamtej epoki, bardzo solidnie. Płyta czołowa, obudowa i płyta tylna są wykonane w całości z metalu. Jedynymi wyjątkami są przełączniki i zaciski głośnikowe, które niestety są z plastiku. O ile w przypadku tych pierwszych nie przeszkadza to w codziennej eksploatacji, o tyle zaciski mogłyby być znacznie lepszej jakości i co mniej ostrożni użytkownicy mogli je uszkodzić, wyłamując plastikowe obudowy zacisków uderzeniem np. w futrynę podczas przenoszenia wzmacniacza między pomieszczeniami. Podczas zakupu warto zwrócić uwagę, czy boczne listwy dekoracyjne płyty przedniej (na zdjęciu poniżej) są na swoim miejscu i czy farba nie została z nich zdarta. Bardzo często oferowane w internecie egzemplarze pozbawione są wspomnianych listew, ponieważ można je zdemontować z dużą łatwością.

Wzmacniacz prezentuje się naprawdę ładnie

Design z pewnością jest mocną stroną sprzętu: szampańsko-złoty przód, miedziane listwy dekoracyjne, bursztynowa lampka sygnalizująca uruchomienie, okrągłe przełączniki barwy dźwięku i źródła, oraz płaski, czerwony przycisk zasilania, przypominający przełączniki na konsoletach kontroli lotów na lotniskach sprawiają, że całość prezentuje się nietuzinkowo.

Przełączniki i funkcje

Wzmacniacz wyposażono w kilka dość interesujących funkcji, które mogą ucieszyć amatorów czarnych krążków, ale po kolei. Zacznijmy od lewej strony płyty czołowej:


Zbliżenie 1:

  1. Przycisk zasilania
  2. Potencjometr barwy dźwięku - BASS
  3. Potencjometr barwy dźwięku - TREBLE
  4. Wyjście słuchawkowe 6,3 mm
  5. Przełączniki wyboru pary kolumn głośnikowych

Zbliżenie 2:
  1. Lampka sygnalizująca uruchomienie
  2. Selektor źródeł
  3. Włącznik/wyłącznik korektora dźwięku
  4. Filtr niskich częstotliwości na poziomie 70 Hz
  5. Filtr wysokich częstotliwości na poziomie 7 kHz
  6. Przełącznik trybu pracy (stereo/mono)
  7. Filtr Loudness
  8. Przełącznik odsłuchu pętli magnetofonowej
  9. Przełącznik źródła pętli magnetofonowej
  10. Przełącznik dubbing pętli magnetofonowej
  11. Pokrętło balansu

Zbliżenie 3:
  1. Potencjometr głośności (skala od minus nieskończoności do 0 dB)
Sprzęt wyposażono w dość standardowy, jak na ówczesne czasy, zestaw wejść: tuner, tape, aux/DAD i phono. W dzisiejszych czasach sporym ograniczeniem może okazać się brak dodatkowego wejścia na źródło o niższej czułości, jednakże na tamte czasy gramofon, dwa magnetofony i dwa urządzenia typu tuner radiowy i odtwarzacz CD były w zupełności wystarczające. Czwarta pozycja selektora dotyczy uruchomienia filtra Subsonic, który odcina częstotliwości poniżej 15 Hz z toru audio gramofonu.

Większość funkcji jest bardzo charakterystyczna dla wzmacniaczy audio z lat 80. przeznaczonych do użytku domowego: korektor brzmienia jest tutaj bardzo prosty, mamy do dyspozycji jedynie dwa potencjometry do częstotliwości niskich i wysokich, którymi możemy dodać lub odjąć 8 dB do danego pasma. Oczywiście nie jest to zbyt precyzyjne, jednakże w większości zastosowań domowych w zupełności wystarczy. Do tego mamy tu 3 filtry ogólne (oprócz wspomnianego wyżej filtra Subsonic), którymi możemy regulować brzmienie. Filtry Low i High Cut mają za zadanie odciąć niskie bądź wysokie częstotliwości głównie podczas odtwarzania płyt winylowych. Jest to znak trendów z lat 80., kiedy to producenci próbowali oczarować potencjalnych nabywców różnorakimi filtrami, mającymi na celu zmniejszenie ilości trzasków (High Cut) i tzw. "brumienia", czy też buczenia podczas podróży igły przez rowki płyty (Low Cut). Ostatnim filtrem jest tzw. Loudness, który ma ułatwiać odsłuch przy niższych poziomach głośności, poprzez zwiększenie natężenia basów, które po ściszeniu mogą być dla ludzkiego ucha niewykrywalne. Oczywiście jeśli uważamy, że wzmacniacz ma za mało tonów niskich, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby użyć filtra Loudness jako dodatkowego ich podbicia.

Solidna konstrukcja metalowa to atut, jednak wystające poza bryłę przełączniki już nie

Oczywiście mamy tu również pętlę magnetofonową, z której możemy korzystać do woli, jeśli chcemy np. przegrywać materiał z jednej kasety na drugą. Na uwagę zasługuje tryb monofoniczny. Nie jest to oczywiście "prawdziwe mono", a jedynie tzw. dual mono, czyli przekazywanie tego samego sygnału do obu kolumn równocześnie. Niemniej funkcja ta może się przydać w niektórych sytuacjach (przykładowo jeśli posiadamy starsze nagranie, które oryginalnie nagrano w mono, jednak na płycie zostało interpolowane do stereo - zwykle tego typu zabiegi sprawiają, że nagranie brzmi bardzo sztucznie).

Osobiście praktyczne zastosowanie znalazłem wyłącznie dla trybu mono. Loudness użyłem może dwukrotnie, natomiast reszta filtrów okazała się zbyteczna i moim zdaniem zbyt agresywnie ingerującą w sygnał z gramofonu.

Brzmienie

No dobrze, ale jak brzmi nasz Luxman? Obudowa obiecuje nam wiele rzucając hasłem "Ultimate fidelity stereo component by Lux Corporation" (Komponent stereo najwyższej jakości produkcji Lux Corporation) na przedzie wzmacniacza, oraz logiem systemu "Duo-Beta Circuit" (Obwód Duo-Beta). Cóż takiego daje nam ten magiczny obwód? Krótko i zwięźle: technologia ta ma, wg założeń producenta, zapewnić brzmienie charakteryzujące się "gładkością tonów średnich-wysokich, oraz dokładnym odwzorowaniem basów". Czy tak jest w istocie?

Po spędzeniu około trzech lat z tym wzmacniaczem mogę potwierdzić, że z pewnością udało się to drugie. Zdecydowanie najlepiej oddawane są tutaj częstotliwości niskie i średnie. Basy są ciepłe i głębokie, ale przy tym wcale nie są rozmyte i niedokładne, średnica jest zdecydowanie bardzo "gładka" i niezwykle "otulająca" słuchacza wokalnym "ciepłem". Te dwa pasma częstotliwości sprawiają, że odbiór całości może przywodzić na myśl wzmacniacze lampowe - i w istocie, Luxmany zawsze charakteryzowało "ocieplone" brzmienie mające przypominać lampy. Niestety odbija się to negatywnie na tonach wysokich. Bez użycia korektora są one bardzo przytłumione i wycofane, sprawiają wrażenie schowanych pod kocem tonów średnich i niskich. Podczas korzystania z L-210 od razu skorzystałem z korektora barwy i ustawiłem pokrętło Treble w maksymalnej pozycji. Pomogło to jedynie do pewnego stopnia, ponieważ o ile takie ustawienie (Bass na +1, Treble na +5) sprawdzało się genialnie podczas odsłuchu winyli, o tyle słuchanie źródeł cyfrowych było bardzo męczące. Nawet po wyregulowaniu góry do maksimum kompakty i dźwięk z komputera (którego używałem zamiast tunera radiowego) były bardzo przytłumione, brakowało im detali, całość zdawała się być "zbitą kulą śnieżną", która miota się pomiędzy prawą a lewą kolumną, zamiast czarować brzmieniem. L-210 to zdecydowanie wzmacniacz nadający się do źródeł stricte analogowych, a wszelkie próby podłączenia "cyfry" skończą się bardzo nieprzyjemną niespodzianką brzmieniową.

Na pochwałę natomiast zasługuje wysoka głośność dająca poczucie dużego zapasu mocy, mimo jedynie 45 watów dostępnych na pokładzie. Jeśli dobierzemy do niego kolumny o mocy 40-50 W to powinniśmy uzyskać bardzo dobry efekt.

back1
Problematyczne zaciski głośnikowe

Usterki i częste problemy

W L-210 najczęściej możemy napotkać na przepaloną lampkę z przodu, wyłamane zaciski głośnikowe, czy zgubione listewki dekoracyjne z płyty przedniej. Należy zawsze zwracać uwagę na przewód zasilający, ponieważ jest on niewymienny. Dodatkowy problem mogą stanowić obite i przez to wykrzywione przez poprzedniego właściciela potencjometry, o które dość łatwo zahaczyć, jeśli sprzęt wystaje z półki, na której stoi. Oczywiście warto również przyjrzeć się włącznikowi, który jest dość wąski i w pozycji wyciśniętej bardzo mocno odstaje od bryły wzmacniacza. Na koniec warto wspomnieć, że płyta tylna potrafi pokryć się śniedzią (co widać na zdjęciu poniżej).

Zaśniedziała płyta tylna

Podsumowanie

Luxman L-210 Duo Beta to bardzo przyjemny wzmacniacz o niewielkiej mocy, który potrafi jednak pokazać tzw. "pazur", zwłaszcza w zestawieniu z gramofonem czy kaseciakiem. Nietuzinkowy wygląd, bardzo dobre parametry i ogólnie przyjemne wrażenia z odsłuchu sprawiają, że "dwieście dziesiątka" jest bardzo ciekawą propozycją dla tych, którzy nie interesują się odtwarzaniem typowo cyfrowych źródeł, a poszukują brzmienia quazi-lampowego w dobrej cenie. Oczywiście brzmienie nie jest idealne do wszystkiego, a niektóre elementy konstrukcji przy tej klasie sprzętu kłują w oczy. Rzadsze występowanie Luxmanów na polskim rynku i nierzadko konieczność sprowadzania ich bezpośrednio z Japonii podbija rynkowe ceny, nawet niższych modeli takich jak L-190. Nie dajmy się jednak oszukać - niektórzy sprzedający próbują wystawiać L-210 za 1300 złotych, co jest zdecydowanie grubą przesadą.

Koszty

Obecnie wzmacniacz na rynku wtórnym można kupić w cenach od ok. 400 zł za "zmęczony" egzemplarz, do około 700 zł za egzemplarz w bardzo ładnym stanie.

Ocena

PLUSY:
+ piękny wygląd
+ ocieplone brzmienie pełne bogatego, nisko schodzącego basu i aksamitnej średnicy idealne do źródeł analogowych
+ mnogość filtrów pozwalających dostosować brzmienie do własnych potrzeb (zwłaszcza w przypadku winyli)
+ tryb mono
+ prostota obsługi
+ przy dobrze dobranych kolumnach zapas mocy zachwyca

MINUSY:
– brzmienie nie nadaje się do odsłuchu źródeł cyfrowych (zbyt mało wysokich tonów, zbyt mała dokładność, zbyt mało detali)
– większość filtrów w dzisiejszych czasach jest dość archaiczna i niepotrzebna
– regulacja barwy dźwięku korektorem i filtrami może okazać się niewystarczająca
– niewygodne i plastikowe zaciski głośnikowe
– łatwe do uszkodzenia przełączniki/potencjometry/listwy boczne
– cena niektórych egzemplarzy wzięta "z kosmosu"