Recenzja słuchawek wokółusznych Meze 99 Classics

Meze Audio powstało w 2011 roku w Rumunii. To właśnie tam założyciel firmy - Antonio Meze - postanowił stworzyć coś magicznego. Po latach poszukiwania słuchawek, które oczarowałyby go równie silnie jak jego gitara Fender Stratocaster, Antonio stwierdził, że pora stworzyć takowe słuchawki od zera. Tak właśnie przez 4 lata powstawały recenzowane dzisiaj 99 Classics, które w 2015 roku zapoczątkowały niebywały sukces małej, audiofilskiej firmy z Rumunii.

Teraz Meze Audio oferuje znacznie więcej modeli słuchawek, zarówno wokółusznych jak i dokanałowych, które jeszcze bardziej podbijają świat i cementują wysoką pozycję firmy na rynku Hi-Endowym. Meze to jak najbardziej słuchawki premium, w cenach tak naprawdę, niezwykle przystępnych. Być może właśnie to jest przyczynkiem olbrzymiego triumfu firmy. Możliwe, że to dzięki bezkompromisowemu designowi oferowanych słuchawek. Możliwe, że fantastycznie brzmią? A może po prostu wszystko naraz?

Dane techniczne

  • pasmo przenoszenia: 15 Hz do 25 kHz
  • typ przetwornika: dynamiczny, mylarowe membrany, magnesy neodymowe
  • średnica przetwornika: 40 mm
  • budowa słuchawek: zamknięte, wokółuszne
  • zastosowane drewno: orzech
  • impedancja: 32 Ω
  • poziom ciśnienia dźwięku (SPL): 103 dB/mW przy 1 kHz
  • poziom zniekształceń THD: brak danych
  • średni pobór mocy: 30 mW
  • maksymalny pobór mocy: 50 mW
  • waga: 290 g

Odrobina luksusu - budowa i wygoda użytkowania

Meze 99 Classics to dzieło sztuki
 
To, co od razu rzuca się w oczy to znakomity, wysublimowany design słuchawek. 99 Classics są przecudownie piękne i stanowią klasę samą w sobie, rozpieszczając użytkownika, niczym luksusowy zegarek lub elegancki garnitur. Stanowią one pomost pomiędzy designem "vintage" dzięki zastosowaniu drewna i opaski na pałąku (rodem ze starych słuchawek AKG), a bardzo nowoczesną formą poszczególnych elementów. Kopułki wykonano z drewna orzechowego o bardzo eleganckim, ciemnym odcieniu, wykończonego na matowo. Nauszniki zaś są z bardzo miękkiej gąbki pamięciowej obciągniętej eko-skórą. Pałąk to połączenie dwóch metalowych, wąskich elementów stanowiących ramę słuchawek, z eko-skórzaną opaską idącą przez środek, w której wytłoczono nazwę modelu. Opaskę zamocowano w złotych, ozdobnych "klipsach" z logo firmy, które równocześnie przykręcono również do metalowych pałąków eleganckimi, czarnymi śrubkami. Złote są również wgłębione, ozdobne śruby mocujące kopułki do pałąków oraz wejścia na przewód.
 
Dołożono wszelkich starań, aby słuchawki wyróżniały się na tle konkurencji

Skoro już mowa o przewodach, w zestawie znajdziemy dwa, jeden o długości 1,2 metra z pilotem do sterowania odtwarzaniem i rozmowami po podłączeniu słuchawek do telefonu lub innego urządzenia przenośnego, oraz trzymetrowy do podłączenia do dużego sprzętu Hi-Fi. Oba zostały wykonane z kevlarowego oplotu, który jest naprawdę przyjemny w dotyku i gruby. Oba również są podzielone na dwa kanały, co jest typowo spotykane w słuchawkach Hi-Fi i Hi-End. Takie rozwiązanie pozwala bowiem uzyskać jak najlepszy dźwięk, ponieważ każda słuchawka napędzana jest osobno. Oba przewody również zakończono pozłacanymi wtyczkami o efektownych kształtach. Główny motyw kolorystyczny (czyli w tym przypadku złoto) powtórzono na rozdzielaczu kanałów i wtyczce głównej przewodu. Montaż jest prosty i standardowy: wkładamy po jednej wtyczce w wejścia w kopułkach i gotowe. Cała procedura odbywa się z satysfakcjonującym kliknięciem i wtyczki siedzą w gniazdach pewnie i stabilnie. Słuchawki same w sobie nie mają oznaczenia, która jest prawa, a która lewa, obie kopułki mogą pełnić te funkcje, a wybór zależy wyłącznie od nas. Dlatego na wtyczkach umieszczono odpowiednie oznaczenia L i R. Niektórzy recenzenci bardzo się burzyli na to, że oznaczeń kanałów nie ma na samych słuchawkach i że nie raz założyli je odwrotnie. Nie rozumiem jakim cudem, skoro na opasce mamy wytłoczoną nazwę modelu; wystarczy zapamiętać, w którą stronę skierowany był ten napis, kiedy podłączyliśmy przewody. Np. ja podłączyłem je tak, aby po wzięciu słuchawek w dłonie "dobrą stroną", móc odczytać nazwę modelu z opaski.
 
W zestawie otrzymujemy tak wiele, za tak niską cenę; u góry widać osobne etui na przewody

Przewody umieszczono w osobnym, miękkim i bardzo przyjemnym etui na zamek błyskawiczny i związano opaskami na rzep z logo firmy. Oprócz tego w środku znajdziemy również pozłacaną przejściówkę na pełnowymiarowego jacka 6,3 mm oraz przejściówkę samolotową i dwie naklejki z logo Meze Audio. Już tutaj możemy poczuć się wyjątkowo. Wszakże znacząca większość słuchawek na rynku ma przewody poupychane do tego samego pokrowca, co słuchawki. Skoro o nim mowa, słuchawki umieszczono w osobnym, większym, twardym, kształtowanym etui, które opatrzono czarno-złotym logiem marki niczym z maski drogiego samochodu, a w środku wyściełano miękką gąbką. Zresztą, kształt tegoż pokrowca również przywodzi na myśl maskę drogiego auta. Jakby tego było mało, wszystko to umieszczono w otwieranym na magnes, grubym, bardzo ładnym pudełku sprzedażowym, w którym również znajdziemy gąbkową wyściółkę pomagającą w transporcie. Tak bogaty zestaw i to jeszcze wykonany w taki sposób, aż krzyczy "luksus"! Warto zaznaczyć, że starsze egzemplarze modelu 99 Classics miały znacznie brzydsze i bardziej standardowe pudełko sprzedażowe, ale na szczęście były tak samo dobrze wyposażone. Szkoda tylko, że obie przejściówki nie są sygnowane logiem firmy i dopasowane stylistycznie do przewodów, ale zakładam, że taki zabieg od razu podniósłby cenę i to znacznie.

Czuję się, jakbym kupił Lamborghini albo Maserati

Oprócz materiałów najwyższej jakości i pięknego designu mamy tu do czynienia z solidną budową, która nie powinna przysparzać żadnych problemów przez lata. Słuchawki są leciutkie, ale w dłoniach trzyma się je pewnie. Nie odnoszę wrażenia, jakoby którykolwiek z elementów miał zaraz odpaść albo się złamać przy normalnym użytkowaniu. A jeśli nawet coś się wydarzy, to Meze - zresztą bardzo słusznie - chwali się możliwością całkowitej naprawy swoich wszystkich produktów i wymiany absolutnie każdego elementu. Brawo! Ostatnimi czasy to ogromna rzadkość. Większość producentów podchodzi bardzo nonszalancko do tematu, czytaj: w ogóle nie naprawiają swoich produktów, ba, projektują je tak, aby po zniszczeniu lub zużyciu stały się elektro-śmieciami i zmusiły do zakupu nowego egzemplarza/modelu. Pełna naprawialność słuchawek ze stajni Meze, zasługuje więc na aplauz.

Przejściówka na dużego jacka (po lewej) wygląda nieco komicznie na tak małej obudowie wtyczki; rozdzielacz (po prawej) również nosi markowe logo

Jeśli chodzi o wygodę użytkowania to muszę przyznać, że są to zdecydowanie najwygodniejsze słuchawki jakie kiedykolwiek przyszło mi nosić! Mam bardzo dużą głowę i do tego noszę okulary, dlatego zwykle mam spory problem z doborem słuchawek, które chociaż częściowo będą dla mnie wygodne. Do tej pory miałem w swoim posiadaniu 6 różnych modeli pełnowymiarowych słuchawek nausznych i wokółusznych różnych producentów, ba, nawet z różnych epok, a przymierzałem i odsłuchiwałem niezliczoną ilość innych i żadne, ale to naprawdę żadne z nich nie były tak wygodne jak Meze 99. Słuchawki nakładają się na głowę praktycznie same, ponieważ skórzana opaska rozsuwa się po włożeniu na odpowiednią długość, a my jedynie musimy dopasować do położenia naszych uszu same kopułki. Zastosowana gąbka kopułek i ich duży rozmiar sprawiają, że moje uszy są całkowicie przykryte i absolutnie nie ma mowy o tym, abym o cokolwiek haczył płatkami uszu. Tak, jak po dłuższym posiedzeniu w moich Sony h.ear on 2 odczuwam dyskomfort i ból górnej i dolnej części uszu, tak w przypadku Classiców nie ma o tym zupełnie mowy. Mogłem słuchać w nich muzyki nawet po 4-5 godzin bez przerwy i prawie nie odczuwałem, że je ubrałem. Równocześnie słuchawki na tyle mocno dociskają głowę, aby nie było mowy o samoczynnym spadnięciu z niej. Nie wiem jakim cudem osiągnięto taki nacisk połączony z taką wygodą; to wprost genialna ergonomia!
 
Opaska jest naprawdę wygodna i praktycznie sama zakłada się na naszą głowę
 

Inne wersje modelu 99

Jako, że 99 Classics to najpopularniejszy model wokółuszny ze stajni Meze, to firma wypuściła już kilka innych wariantów. Zanim przejdziemy dalej, warto o nich opowiedzieć, aby wyklarować to i owo. Same Classici można kupić wykończone srebrnymi dodatkami, zamiast złotych, lub w wersji całkowicie białej.

Biała wersja nie przypadła mi do gustu zupełnie, ale co kto lubi
(źrodło: Słuchawkomania.pl)

Oprócz różnych wersji kolorystycznych możemy nabyć również dwa alternatywne warianty modelu 99: Neo i Noir. Meze 99 Neo to tańszy od Classiców wariant, w którym zrezygnowano z drewnianego wykończenia kopułek na rzecz chropowatego tworzywa, pozbyto się trzymetrowego przewodu i przejściówki samolotowej z zestawu i zmieniono materiał, z którego wykonano etui. Dzięki temu udało się znacznie zredukować cenę, jednak Neo charakteryzują się również inną impedancją i całkowicie odmiennym brzmieniem (zdecydowanie bardziej zbasowanym, w moim odczuciu, gorszym).
 
Model 99 Noir to z kolei współpraca z firmą Massdrop. Jak to zwykle bywa, Massdrop zmienia materiały, z których wykonano sprzęty i ich opakowania tak, aby móc zmniejszyć cenę swoich limitowanych edycji. Jednakże "wnętrzności" tak przygotowanych przez Massdropa słuchawek pozostają nietknięte, dlatego Noir brzmią tak samo jak Classsics, więc jeśli nie podoba wam się jaśniejsze drewno i złoty lub srebrny osprzęt, to możecie spróbować zdobyć wariant Noir, który ma czarny osprzęt i drewno wykończone na głęboki, prawie czarny brąz (stąd zresztą nazwa tego wariantu).

99 Neo (po lewej) mimo braku drewna nadal prezentują się elegancko, ale brzmią gorzej niż "starsi bracia" czyli 99 Noir (po prawej) i recenzowane 99 Classics
(źródło: Meze Audio i Massdrop)

Z pogranicza Hi-Endu - brzmienie

Wróćmy do 99 Classics i tego jak brzmią. Słuchawki te to szalenie ciekawe połączenie dwóch zupełnie różnych światów: segmentu konsumenckiego i Hi-Fi/Hi-End. Z jednej strony znajdziemy tu cechy typowo konsumenckie. Po pierwsze, są one wystarczająco tanie, aby konkurować z większością lepszych słuchawek z tego segmentu. Po drugie, mają niską impedancję, która pozwoli na wysterowanie ich nawet telefonem, tabletem czy laptopem, a do zestawu dodano krótszy przewód z pilotem do sterowania właśnie takimi urządzeniami, etui i przejściówkę samolotową, co mogłoby wskazywać na korzystanie z nich właśnie z urządzeniami przenośnymi. Po trzecie, są to słuchawki zamknięte, a nie otwarte, z nieco bardziej basowym, a mniej analitycznym brzmieniem, które można by uznać za bardzo modne w dzisiejszych czasach.
 
Z drugiej strony mamy cechy typowo Hi-Fi. Po pierwsze, wykończono je nieimpregnowanym drewnem, dlatego nie wychodziłbym z nimi na deszcz. Po drugie, brak aktywnej redukcji szumów może być problematyczny w trakcie wspomnianych wyżej podróży. I chociaż słuchawki same w sobie bardzo ładnie tłumią dźwięki, to jest to pasywne tłumienie i w samolocie czy autobusie będziemy nadal słyszeć warkot silnika. Po trzecie, to słuchawki całkowicie przewodowe, nie ma tu mowy o odłączeniu kabelka i użyciu bardzo wygodnego Bluetootha, a przewód też musi być zakończony dzielonymi na kanały jackami, a więc nie może to być losowo kupiony kabel z Allegro za 5 zł. Po czwarte, ogólna charakterystyka ich brzmienia, wykracza poza typowe oczekiwania segmentu konsumenckiego, a dłuższy przewód z pełnowymiarową przejściówką na dużego jacka 6,3 mm w zestawie i możliwość dokupienia przewodu zbalansowanego, mocno sugerują zastosowanie w domu ze sprzętem wysokiej klasy.
 
To w końcu do którego świata zaliczyć Meze 99 Classics?

Myślę, że ta dwoista natura jest bezpośrednim przyczynkiem olbrzymiego sukcesu 99 Classics, który zresztą trwa w najlepsze do dziś. Są to bowiem słuchawki kupowane nie tylko przez audiofili, ale również przez zwykłych klientów, którzy chcą się wyróżnić i o ile mi wiadomo obie grupy są z nich zadowolone. Jak to jest w końcu z tym brzmieniem? Czy jest ono równie dobre, jak wygląd i budowa zewnętrzna? Meze 99 Classics testowałem na swoim dużym sprzęcie Hi-Fi, słuchając płyt CD, winylowych i streamu Hi-Res z Apple Music. Po to je właśnie kupiłem, aby służyły mi za słuchawki do dużego sprzętu. Do przenośnego słuchania mam swoje Sony h.ear on 2 i tam sprawdzają się świetnie (choćby ze względu na ANC i wykonanie głównie z plastiku). Tym samym, słuchawki pracowały podpięte bezpośrednio do wzmacniacza Technics SU-V6 za pomocą przejściówki na jacka 6,3 mm. Jakie wnioski?

Meze 99 Classics grają bardzo nietypowo. Mógłbym w skrócie opisać je jako "zamulone" albo "misiowate", ale myślę, że te inwektywy byłyby nie na miejscu. Zdecydowanie bardziej użyłbym tu słowa "gładkie". "Dziewięćdziesiątki dziewiątki" grają bardzo gładko. Owszem, basu jest tu bardzo dużo, podobnie jak średnich tonów, ale to nie znaczy, że wysokie nie istnieją. Mamy tutaj dość intrygujący balans, ponieważ z najniższych częstotliwości to chyba najbardziej podkreślono te odpowiadające zwykle za stopę perkusyjną i kocioł, natomiast reszta basu znajduje się na dość wzmocnionym, ale nie przesadzonym paśmie. Średnie tony są bardzo cieplutkie, wręcz "masełkowe", wokale, instrumenty akustyczne, smyczkowe i klawiszowe brzmią tutaj znakomicie i bardzo naturalnie. Wysokie tony to troszkę loteria. Nie do końca wiem od czego to zależy, ponieważ niejednokrotnie sprawdzałem brzmienie Meze na nagraniach, które na różnych zestawach Hi-Fi brzmią na bardzo dobrze zrealizowane, również w paśmie wysokich tonów. Jednak 99-tki prezentowały je w sposób znacznie bardziej stonowany, niż mogło mi się wydawać. Sądziłem bowiem, że duża ilość wysokich tonów w materiale źródłowym uzupełni ten spadek, którym charakteryzują się słuchawki.
 
Ogółem powiedziałbym, że treble zostały w tej sygnaturze tak poprowadzone, aby były słyszalne, z łatwością rozpoznawalne, obecne i odpowiednio nakreślone, ale nie były do bólu wyraziste i męczące. Być może dzięki temu i dzięki niesamowicie wygodnej budowie słuchawek, można tak długo oddawać się przyjemności korzystania z nich. Jak wspominałem, moje sesje testowe po zakupie trwały zwykle 4 do 5 godzin dziennie i nie miałem problemów z bólem głowy, jak ma to miejsce przy źle skalibrowanej sygnaturze brzmienia. O dziwo, nawet mocno podbity bas nie dudnił mi tak bardzo po głowie, jak mógłbym się spodziewać. Trzeba pamiętać, aby Classiców słuchać ciszej, najlepiej jest obrać sobie właśnie stopę perkusyjną za punkt odniesienia i ustawić głośność wzmacniacza tak, aby rzeczona stopa nie waliła nam po uszach. Odnoszę wrażenie, że dopiero wtedy słuchawki te pokazują co potrafią. A potrafią zaskakująco wiele, bo kiedy odpowiednio wytężymy słuch, to okazuje się, że Classici ukazują przed nami dźwięki, których wcześniej nigdy nie zauważyliśmy słuchając na kolumnach, czy używając innych słuchawek.

Przecudnej urody "klamry" zwieńczone czarnymi śrubkami przyciągają wzrok

Najbardziej zaskakujące w tych słuchawkach są scena muzyczna i stereofonia. Pamiętajmy, że są to słuchawki zamknięte, a jednak mam wrażenie, jakby wszystkie nagrania rozgrywały się nie tyle przede mną, a wokół mnie. Zwłaszcza dźwięki, które przez realizatorów nagrania zostały umieszczone maksymalnie po prawej lub lewej, tutaj zdają się wchodzić słuchaczowi wręcz na plecy. Dlatego wszystkie chórki czy efekty dźwiękowe są tak wyraziste i okalające nas. Jest mi ciężko opisać to doświadczenie, ponieważ zwykle słuchawki w trakcie słuchania muzyki w stereo, zapewniają nam dość zbliżone odczucia: mamy lewą stronę, prawą, środek, coś może być bliżej nas, dalej i mniej lub bardziej na środku. Tutaj czułem się trochę jakby ktoś włożył moją głowę w hełm wypełniony małymi głośnikami, dającymi poczucie przestrzenności. Innymi słowy, scena jest dość wąska i zbita, ponieważ słuchawki mają zamknięte kopułki, a równocześnie stereofonia jest paradoksalnie szeroka i wielowymiarowa. Jest to coś, do czego trzeba się z pewnością przyzwyczaić. Niemniej, odbieram to zjawisko jak najbardziej jako pozytyw.

Sposób, w jaki Meze 99 Classics grają można określić jako bardzo naturalny. Żeby było zabawniej, to taki właśnie towarzyszy im slogan na pudełku: "Perfekcyjne, naturalne brzmienie. Perfekcyjne, naturalne dopasowanie". I wiecie co? Zgadzam się z oboma tymi stwierdzeniami! Te słuchawki nie dość, że leżą doskonale na głowie to brzmią (kiedy je odpowiednio ściszymy) w bardzo naturalny i gładki sposób, nie męcząc nas w ogóle tym, czego słuchamy, a do tego nadając naszym nagraniom bardzo ciepłego zacięcia, które wręcz zaprasza do słuchania.

Z przodu i boków pudełka znajdziemy dokładne dane techniczne i opis funkcji (chociaż bawią mnie słowa "kompatybilne z Windowsem i MacOS-em"), a z tyłu znajdziemy loga wszystkich nagród, które 99-tki zdobyły, oraz hologram Meze, wskazujący na autentyczność produktu; w środku wyściełanie gąbką stabilizuje już i tak twarde etui

W przypadku słuchania na nich winyli brak tak syczących trebli jest jak najbardziej pomocny, ponieważ nie słychać tych wszystkich szumów i trzasków, które na kolumnach nie robią wrażenia, ale na słuchawkach zwykle potrafią mocno dać się we znaki. Wydaje mi się, że najprzyjemniejsze rezultaty uzyskałem słuchając na nich funku, soulu, jazzu, disco, latin-rocka, ambientu i elektroniki, chociaż również można polemizować. Dlaczego? Z jednej strony soundtracki do "Silent Hilla" 2 i 3 (czyli typowy ambient) ze streamu Apple Music brzmiały dość miałko, ale z płyty CD były już znacznie ciekawsze. Tak samo zaskakująco Curtis Mayfield, James Brown czy Sly & The Family Stone z Apple Music brzmiało świetnie, ale Boney M. z płyty winylowej było nieco przytłumione (a jest to bardzo, ale to bardzo dobrze zrealizowany album, który na kolumnach brzmi znakomicie), podobnie jak Marvin Gaye z tego samego streamu, który jest tam wrzucony w wysokiej rozdzielczości. Soundtrack do gry "Cuphead", który grany jest przez jazzow big-band spisywał się na tych słuchawkach jako-tako i zdawał się nieco przygaszony, podczas gdy inny big-bandowy soundtrack z anime "Cowboy Bebop" był znakomity i pełen życia. Może nie wszystkie utwory brzmiały tak, jak się tego spodziewałem, ale za to wszystkie brzmiały zaskakująco PRZYJEMNIE i to jest ten paradoks słuchawek Meze.
 
Paradoks, do którego z pewnością trzeba się przyzwyczaić. Nie są to słuchawki analityczne, które pozwolą nam przeanalizować wszelkie potknięcia muzyków i usłyszeć wszystkie nutki, ale NIE SĄ też zamglone i niewyraźne, dają nam usłyszeć różne ukryte smaczki. Nie są zbyt przestrzenne, nie poczujemy się w nich jak w kinie i nie będziemy lokalizować instrumentów w kątach naszego salonu, a jednak stereofonicznie GRAJĄ dookoła nas i możemy z pewnością poczuć się zatopieni w muzyce.
 
To, że pasują jak ulał do mojego sprzętu i stolika RTV to dodatkowy bonus

Trzeba na wszystko spojrzeć przez pryzmat zastosowanej tu sygnatury brzmienia. Jest ona bardzo specyficzna i ma swoje wymagania. Korzystając z tych słuchawek trzeba się nauczyć nowej kultury odsłuchu: ściszyć muzykę, zamiast ją pogłośnić; nie wsłuchiwać się w szczegóły wyzierające spomiędzy wzmocnionych basów i środka, ale po prostu oddać się przyjemności gładkiego, ciepłego brzmienia. To zupełnie inne doświadczenie odsłuchowe i uważam, że każdy powinien spędzić z tymi słuchawkami kilka dni i samemu stwierdzić, czy mu one pasują. Ja mogę powiedzieć, że jestem zachwycony, aczkolwiek nadal muszę się nieco przestawić, że kiedy je ubieram, to usłyszę swoje ulubione utwory w zupełnie inny sposób, niż zwykle.

Podsumowanie

Jeśli szukamy czegoś innego, ale takiego NAPRAWDĘ innego, to Meze 99 Classics to właśnie takie słuchawki! Różnią się one praktycznie w każdym aspekcie od innych nauszników na rynku, nawet tych Hi-Endowych i tych wykonanych z drewna, a takich przecież nie brakuje. Wygląd, brzmienie, wykonanie, wygoda, to wszystko sprawia, że ja się w nich zakochałem. Jak napisałem wyżej, muszę się jeszcze nieco przyzwyczaić do tego, jak grają, ale kiedy już grają, to mogę naprawdę rozsiąść się wygodnie i w pełni oddać przyjemności słuchania przez wiele godzin, bez zmęczenia, zbędnego analizowania, po prostu SŁUCHAĆ. A wszakże o to tak naprawdę powinno chodzić w słuchaniu muzyki. Aby sprzęt audio nie wchodził nam w drogę i pozwalał delektować się ulubionymi utworami i chłonąć ich dźwięki.
 

Koszty + konkurencja

Ile kosztuje taka przyjemność? Około 1350-1500 zł w zależności od okresu promocji. Zwykle jednak oscylują w granicach 1490 zł. Uważam, że za słuchawki, które są tak dobrze wykonane, z metalu, drewna, eko-skóry, są tak wygodne, mają tak bogaty zestaw sprzedażowy i brzmią tak przyjemnie, to jest wręcz kradzież. Meze Audio mogliby spokojnie sprzedawać je za 2500 zł, jeśli nie nawet 3000, ale tego nie robią.
 
Dla zastanawiających się nad innymi wariantami, 99 Neo kosztują ok. 940 zł (ale odradzam, one brzmią już zbyt "młodzieżowo" jak na mój gust), a 99 Noir kosztują na stronie Massdropa ok. 860 zł (ale musimy liczyć paczkę zza granicy, przewalutowanie, możliwe cło itd. więc cena z pewnością wyniesie coś bliżej 1200 zł).

Jeśli weźmiemy pod uwagę najpopularniejszych, bezpośrednich konkurentów Classiców, to cena staje się jeszcze atrakcyjniejsza:
  1. Bose 700 mają świetne ANC, ale brzmią absolutnie fatalnie.
  2. Sennheiser Momentum 4 są bardzo ładne, ale jeśli brzmią tak, jak Momentum 1, to wolę ich nie testować.
  3. Technics EAH-A800E podobno bardzo ładnie brzmią, ale ich plastiki przeraźliwie trzeszczą pod palcami.
  4. Chyba najbardziej w tej cenie sens ma zakup poprzedniego modelu Sony z serii WH-1000XM, czyli 1000XM4, ale również nie jestem pewien jak brzmią, bo odsłuchiwałem na żywo tylko "trójki".
Wszystkie wymienione modele są plastikowe z pojedynczymi elementami z metalu (najczęściej w szynie pałąka), wszystkie w twardym etui mają wyłącznie krótki, metrowy, cienki, bardzo łatwy do rozerwania przewód i wszystkie mogą się zepsuć, a kiedy to nastąpi to nie naprawimy ich częściami zamiennymi.

A co z konkurencją Hi-Fi? Przecież Meze to już firma Hi-Endowa. Cóż, w tej cenie dostaniemy bardzo dobrze brzmiące, ale średnio wykonane, chińskie Hifimany, również chińskie Monoprice'y z serii Monolith, których drewniane wykończenie podobno pęka, a metalowe elementy są źle zeszlifowane, czy choćby tańsze BeyerDynamici, w których pęka plastik po jakimś czasie użytkowania i są analityczne aż do bólu. Oczywiście, możemy również znaleźć Sennheisery z serii HD 600, ale one oprócz otwartej konstrukcji i ładnego brzmienia mają dwie zasadnicze wady: główna część obudowy jest plastikowa, a patentowe przewody są horrendalnie drogie, w razie ich zniszczenia lub zgubienia.

Ocena

UWAGA, plusy i minusy tym razem rozważałem w kategorii słuchawek stricte domowych, a nie "ulicznych" do sprzętu przenośnego, ponieważ uważam, że 99 Classics zdecydowanie lepiej "czują się" właśnie w domu.
 
PLUSY:
+ świetne brzmienie, które nie męczy, relaksuje, jest naturalne i pozwala się odprężyć przy ulubionych rytmach 
+ niska impedancja znacznie ułatwia wysterowanie do pełnej sprawności muzycznej
+ znakomite, nietuzinokwe wzornictwo i perfekcyjne wykonanie
+ niesamowita ergonomia i wygoda
+ pełna naprawialność sprzętu, dostęp do części
+ przewody pewnie trzymają się w gniazdach w kopułkach i wyraźnie się w nich zastrzaskują
+ standardowy przewód dzielony pozwala na wymianę w każdej chwili
+ możliwość wymiany przewodu na zbalansowany i korzystania ze słuchawek ze zbalansowanym wzmacniaczem
+ zaskakująco niska cena jak na standard wyposażenia, wykonania i brzmienia
+ sztywne, kształtowane etui w zestawie
+ dwa przewody wysokiej jakości o różnej długości w zestawie do wyboru
+ przejściówka jack 6,3 mm oraz przejściówka samolotowa
+ osobne etui na przewody, które również jest nieco utwardzone

MINUSY:
- brzmienie może niektórym nie przypaść do gustu i wymaga długiego przyzwyczajania się, oraz bardzo konkretnego sposobu słuchania
- przy wyższych poziomach głośności potrafią tracić klarowność i zbytnio atakować basem
- niby są dostosowane do podróżowania, ale jednak jest to mało praktyczne, ponieważ...
- ... aby włożyć słuchawki do etui, musimy odłączyć przewód, co nie jest takie proste przy mocno trzymających gniazdach
- szkoda, że osobne etui na przewody nie mieści się w tym głównym na słuchawki