Recenzja albumu Dziwna Wiosna - "Superhuman Like Brando"

Lubicie Dziwną Wiosnę? Ja również, co można było wyczytać z mojej recenzji ich "debiutanckiego" albumu z zeszłego roku. Już wtedy zdążyłem zgłębić temat zespołu na tyle, aby dowiedzieć się, że już w 2018 roku "chłopaki" próbowali wybić się w obecnym składzie pod zupełnie inną nazwą.

Oryginalnie projekt nazywał się Superhuman Like Brando (w skrócie SHLB) i...  niestety nie odniósł sukcesu. Dlaczego? Zespół wielokrotnie podkreśla w wywiadach, że chodziło przede wszystkim o słabą promocję albumu ze strony wydawcy, przez co sprzedał się on bardzo kiepsko. Mam również kilka innych podejrzeń, co do natury problematycznego debiutu, którymi podzielę się później.

Pora więc cofnąć się w czasie i posłuchać Dziwnej Wiosny sprzed Dziwnej Wiosny, czyli Superhuman Like Brando. Ich prawdziwego debiutu w tym składzie, ich prawdziwie pierwszego albumu.

Uwagi

Płytę odsłuchiwałem w odtwarzaczu kompaktowym Technics SL-PG4, wzmacniaczu Technics SU-V6 i kolumnach Technics SB-5.

Dane wydania

Wydawca: Nextpop/Warner Music Poland
Nr katalogowy: 0190295527112
1 x płyta CD
Kraj pochodzenia wydania: Polska
Data premiery albumu: 30.11.2018 r.
Data wydania: 2018 r.

Lista utworów

  1. Noce Bez Snu   6:35
  2. Taksówkarz   3:32
  3. Ocalony   4:54
  4. Najlepszy Człowiek   4:58
  5. Chmury   5:34
  6. Miłość   3:26
  7. Deszcz   4:45
  8. W Stronę Słońca   3:48
  9. Duch   3:56
  10. California   4:47
  11. Staszek's Song   3:40

Okładka, książeczka

Oczywiście zespół w 2018 roku nie nazywał się Dziwna Wiosna. Użyłem tej nazwy w tytule recenzji, ponieważ niniejszy album tak naprawdę w żaden sposób nie odbiega od późniejszej "Dziwnej Wiosny" tak muzycznie, jak i personelem. Jak zwykle, zacznijmy od okładki, która - moim zdaniem - mogła częściowo przyczynić się do niezbyt udanej promocji płyty. Absolutnie nie chodzi o to, żeby była brzydka, czy jakaś odpychająca, jednak jest nieco zbyt enigmatyczna, aby leżąc na półce w salonie Empiku czy innym sklepie przykuć uwagę.

Okładka jest bardzo fajna i nawiązuje do nazwy zespołu, ale obawiam się, że mogła być zbyt zagadkowa...

Ani z przodu, ani z tyłu okładki nie ma żadnych oznak tego, czym tak naprawdę jest Superhuman Like Brando. Jasne, w dobie wszędobylskiego internetu można to szybko sprawdzić stojąc przed regałem z płytami, ale powiedzmy sobie szczerze: ludzie są leniwi. Nie chce im się zastanawiać o co chodzi, a tym bardziej tego sprawdzać. Dlatego też czarno-biała okładka z chłopcem przebranym za zmyślonego superbohatera, stojącym na tle ściany z białych cegieł (najprawdopodobniej na jakimś dworcu) i skrótem SHLB nie daje potencjalnemu nabywcy zbyt wiele podpowiedzi. Z tyłu również nie ma w ani jednym miejscu wzmianki pełnej nazwy zespołu, a już tym bardziej zdjęcia, po którym można by choć częściowo stwierdzić, kto na tym albumie gra i może zgadnąć co gra.

Niemniej okładka i pudełko są wykonane jak najbardziej zgodnie ze sztuką. Dobrej jakości plastikowy jewelcase wydano w bardzo standardowy sposób. Na szczęście "ząbki" trzymające kompakt nie są upierdliwe i płyta łatwo wychodzi z pudełka. Sam krążek jest... bardzo minimalistyczny. Znowu mamy tylko prosty, srebrny dysk, na którym znalazło się jedynie logo wytwórni i skrót zespołu.

Nawet patronat Anty-Radia nie pomógł się wybić temu albumowi, a szkoda
 
Zabawne, że pełną nazwę zespołu widzimy dopiero na odwrocie książeczki, po otworzeniu pudełka. Wtedy uderza nas czerwień ostatniej strony książeczki, która odznacza się na tle czarno-białej reszty. Na pewno taki był zamysł, aby od razu zauważyć tę czerwień. I w tym momencie dociera do nas dlaczego chłopiec z okładki udaje superbohatera, bo chce być "superczłowiekiem jak Brando". Swoją drogą ciekawe czemu akurat Marlon Brando? Wnętrze książeczki jest również bardzo poprawne. To taki miszmasz zdjęć zespołu i kartek z ich odręcznymi notatkami, na których nadrukowano teksty utworów. Prosta książeczka, ale podobnie jak samo opakowanie, spełnia swoją rolę w 100%.

Nie ukrywam, że "Dziwna Wiosna" była wydana nieco ciekawiej, chociaż może nie różniła się znacząco zamysłem, to jednak postąpiono słusznie dając zdjęcia zespołu zarówno na przód, jak i tył okładki, oraz dodając nieco więcej charakteru zdjęciom w książeczce i samemu "cedekowi".

Brzmienie wydania

I tutaj nieco "zaspoiluję" kolejny segment: uważam, że "SHLB" jest albumem nagranym gorzej, niż "Dziwna Wiosna", ale zawierającym nieco bardziej intrygujący materiał. O tym za chwilę, wróćmy do brzmienia. Niestety, album zrealizowano "średnio na jeża". Całość nagrania jest dość słyszalnie skompresowana, co najbardziej odbija się na wokalu i perkusji. Gitary elektryczne, basowe i akustyczne nie mają problemów z wybiciem się ponad miks i zaskakująco, z jakością. Brzmią naturalnie (na tyle, na ile pozwala CD oczywiście) i nawet dość głęboko. Problem pojawia się w momentach, w których, że tak to ujmę, "chłopaki szyją gęsto", a takich na tym krążku jest pełno. Wtedy perkusja Łukasza Moskala staje się zbitkiem świszczących talerzy, a Wojtek Traczyk znika gdzieś ze swoim basem, jakby wyszedł ze studia na piwo.

Jeśli ktoś kupuje płyty "wzrokowo" to nazwę zespołu pozna dopiero po rozpakowaniu płyty

Zdecydowanie najlepiej brzmią utwory wolniejsze, albo po prostu wolniejsze fragmenty tych szybszych. Wtedy nagrania mogą trochę "odetchnąć" i pokazać większą gamę brzmieniową. Co ciekawe, album wcale nie ma wąskiej sceny i słabej stereofonii. Wręcz przeciwnie, słychać, że "ktoś chciał dobrze" to zrealizować, ale niestety "wyszło jak wyszło". Na pocieszenie powiem, że z pewnością większość fanów zapewne tego nawet nie zauważy. Jednak ktoś z lepszym uchem/sprzętem od razu wyłapie kompresję i zastanowi się, co tu się stało. M.in. dlatego powstrzymuję się o opisywania poszczególnych częstotliwości, ponieważ zwykle przykrywa je ta przeklęta kompresja. Kiedy jednak tak nie jest, wszystko brzmi tak, jak powinno.

"Dziwna Wiosna" była zdecydowanie lepiej nagrana. Pokusiłem się wtedy nawet o zdania: "To jeden z tych kilku nielicznych przypadków, w których kompakt jest nagrany tak dobrze. I to przy niszowym projekcie w Polsce! Nawet zagraniczne zespoły miewają gorszy start." i przy tej opinii pozostaję: album "Dziwna Wiosna" nagrano absolutnie znakomicie, wszystkie instrumenty brzmią wyraziście i głęboko, a wokale i chórki są odpowiednio czytelne. Na "SHLB" niestety jest inaczej, ALE nie zmienia to faktu, że albumu słucha się świetnie, gdyż...

Ocena albumu

 ... jest to bezapelacyjnie świetny album. Bardzo żałuję, że nie odniósł on takiego sukcesu, ale może dzięki niniejszej recenzji i rozpoznawalności, jaką wyrobili sobie Panowie z Dziwnej Wiosny uda się sprzedać więcej krążków z Superhuman Like Brando. Ja zaopatrzyłem się w swój egzemplarz i absolutnie nie żałuję. Podobnie jak "Dziwna Wiosna" ten album jest przepełniony świetnymi piosenkami i tak samo jak tam: nie ma tutaj słabego utworu.
 
Książeczka może i nie powala designem, ale nie musi; spełnia swoje zadanie

Warto zauważyć, że "SHLB" to album zdecydowanie bardziej "chropowaty" brzmieniowo, niż "Dziwna Wiosna". Mamy tutaj znacznie więcej utworów szybkich, mocnych, z dużym przesterem i masą energii wylewającej się z kolumn. Oczywiście znajdziemy tu i utwory wolniejsze, bardziej balladowe, ale gro albumu to jednak kompozycje "pod nóżkę".

Na początku poprzedniego akapitu napisałem, że "SHLB" to album gorzej nagrany, ale z bardziej intrygującym materiałem. Nie oznacza to, że zmieniłem zdanie o "Dziwnej Wiośnie". Co to, to nie, to nadal album genialny i przepełniony świetnymi utworami. Po prostu na "SHLB" praktycznie każdy utwór ma jakąś mniej lub bardziej psychodeliczną wstawkę, co bardzo mi się podoba. Wstawki te są w znacznie innym klimacie, niż większość utworu, jest to bardzo ciekawy zabieg, chociaż rozumiem, czemu zespół z tego zrezygnował na drugim albumie. W momencie, w którym prawie każdy utwór tak się zaczyna/kończy lub ma takie interludium, to może zrobić się męczące i stracić swój urok. Wstawki te jednak sprawiają, że same utwory są znacznie mniej eteryczne i senne, niż w przypadku kolejnego albumu tria, pozostawiając miejsce na taką kosmiczność i rozmycie właśnie na czas trwania tych wstawek, które pełnią tu rolę swoistych wrót do tego klimatu z drugiego albumu.

Jeśli chodzi zaś o styl, to myślę, że można powiedzieć to samo, co w przypadku "Dziwnej Wiosny", ale z lekką domieszką nawet takich zespołów jak Motorhead, Arctic Monkeys czy Pudelsów. Tych ostatnich najbardziej przypomina mi jedyny utwór anglojęzyczny na płycie, czyli "California". To prześmiewczy song utrzymany w rytmie tanga, muzycznie i tekstowo bardzo przypominający mi właśnie dokonania zespołu Maleńczuka. Zresztą podobnie jak w "Run Baby Run" Dawik Karpiuk pokazuje tutaj, że ma bardzo dobry angielski i równie dobrze mógłby z powodzeniem zapełnić cały album piosenkami w tym języku.

Jak wspomniałem, nie ma tu słabego utworu, więc ciężko jest opisywać poszczególne z nich, dlatego pozwólcie, że ograniczę się do tych, które uważam za najciekawsze. Otwierające album "Noce Bez Snu" zdają się być prostym utworem, jednak pod koniec zaskakują długą wstawką graną bardzo spokojnie na gitarach z nałożonymi pogłosami i echem, aby nagle przejść w finał bardzo szybki i klimatyczny, w którym Karpiuk nawet nawiązuje przez kilka sekund do "Third Stone From The Sun" Hendrixa. Następnie "Taksówkarz" z bardzo chwytliwym tekstem (uwielbiam sformułowanie "jeździć krótkim Golfem") i świetną linią melodyczną, "Ocalony", w którym wstawka brzmi prawie jak "Ace Of Spades" Motorhead, "Najlepszy Człowiek", który mocno przypomina mi wymieszanie Kings Of Leon z Myslovitz i przepięknie czaruje swoją melodią wygrywaną na gitarze z vibrato i świetna wstawka zakańczająca, zadziorne "Chmury" z niezwykle zabawnym tekstem o ciotce Helenie i kotach, "Miłość" będąca kwintesencją piosenki, przy której zapala się zapalniczki na koncercie, "Deszcz", który jak wszystkie utwory tutaj posiada świetne przejście ze wstawką, zmieniające oblicze utworu całkowicie, "W Stronę Słońca" o typowej dla zespołu tematyce apokalipsy, balladowy "Duch", który wprowadza nieco klimatu ambientowego, wspomniana "California" i "Staszek's Song", czyli instrumentalne dopełnienie całości o bardzo przyjemnym brzmieniu akustyczno-elektrycznym przywodzącym na myśl pozytywki albo kołysanki. Miałem opisać tylko najciekawsze, a opisałem wszystkie? No cóż. :D
 
Zupełnie jak w przypadku "Dziwnej Wiosny" cały album "Superhuman Like Brando" jest palce lizać. Polecam rękoma i nogami i naprawdę mam nadzieję, że kiedy tylko Nextpop straci prawa do tych utworów, zespół będzie mógł kiedyś wydać je jeszcze raz, nagrane porządnie, już jako Dziwna Wiosna. Ten materiał po prostu zasługuje na to w pełni. Nie można zapomnieć o tej płycie i każdy fan Dziwnej Wiosny powinien go czym prędzej kupić, zanim całkowicie zniknie z ofert sklepów!

Cena wydania

Album kosztuje około 37 zł i można go bez problemu kupić np. na stronie Empiku. Musimy jednak pamiętać, aby wpisać w wyszukiwarkę "Superhuman Like Brando". Uważam, że jest to uczciwa cena za płytę kompaktową z tak znakomitym materiałem muzycznym.