Zapraszam na drugą część felietonów z cyklu "Kiedyś to było". Jeśli nie czytaliście poprzedniego artykułu to zapraszam tutaj. W drugiej części powiemy sobie o bardzo smutnym i zatrważającym trendzie zmniejszania wyposażenia fabrycznego sprzętu audio, oraz dostępności elementów wymiennych.
Kiedyś to było
CZĘŚĆ 2:
Wyposażenie? A po co to komu?
Przeglądanie starych katalogów sprzętowych może przyprawić pasjonata audio o nie lada palpitację. Znaleźć można tam było nie tylko same sprzęty w olbrzymich ilościach, ale również bogate zestawy akcesoriów, którymi użytkownicy mogli wspomóc swój odbiór ulubionej muzyki i zwyczajnie okazać sympatię ulubionemu producentowi. Każdego roku katalogi te pozwalały klientom przebierać i wybierać spośród dziesiątek modeli każdego typu sprzętu, a w każdym następnym sezonie pojawiały się wciąż nowe propozycje.
Gdzie te czasy, kiedy producenci sprzętu oferowali nie tylko jeden odtwarzacz i wzmacniacz, ale całe gamy produktowe? Kiedy można było zakupić oficjalne szafki i meble RTV z logo producenta, zrobione idealnie na wymiar? Kiedy mogliśmy w jednym katalogu zamówić gramofon, magnetofon, wzmacniacz, kolumny i jeszcze mikrofon i słuchawki? Co się stało, że w dzisiejszych czasach instrukcje są tak lakoniczne i mało konkretne, a kiedyś zwykły zjadacz chleba otrzymywał dokładne schematy, rozpiski parametrów i opisy wszelkich możliwych sytuacji dotyczących zakupionego sprzętu Hi-Fi?
Dlaczego wkładki gramofonowe T4P się nie przyjęły?
Dywagację rozpocznę od niego innego zagadnienia: wkładek wykonanych w systemie T4P. Cóż to takiego? To system mocowania wkładek gramofonowych opracowany przez Technicsa, który pozwala w szybki i nieinwazyjny sposób wymienić w kilka sekund wkładkę na inny model o zupełnie innych parametrach, bez potrzeby bawienia się w łączenie maciupkich, łatwych do uszkodzenia przewodów jak w klasycznej wkładce. Wystarczy tylko odkręcić jedną śrubkę, wyciągnąć starą wkładkę, włożyć nową, dokręcić śrubkę i gotowe.
Nie rozumiem czemu nikt już nie produkuje wkładek T4P
Jak wspomniałem, oprócz Technicsa wkładki typu T4P produkowało wielu wiodących producentów sprzętu audio: Audio-Technica, Sony, Ortofon, Shure, Pickering, Stanton, Sansui, Sanyo, Samsung, Grado, Pioneer, JVC i kilku innych. Dlatego klienci mieli naprawdę olbrzymi wachlarz możliwości eksperymentowania i szukania wkładki, która będzie idealnie spełniała ich potrzeby. Osobiście korzystałem z wkładek klasycznych 1/2" oraz T4P i stwierdzam, że ten drugi rodzaj znacznie bardziej przypadł mi do gustu. Prostota jego wymiany jest naprawdę zbawienna i dosłownie każdy jest w stanie to zrobić.
Dlaczego więc nikt już ich nie produkuje? Nawet firmy specjalizujące się we wkładkach gramofonowych, jak Grado czy Ortofon wycofały się z aktywnej produkcji. Jedynie Audio-Technica para się jeszcze wytwarzaniem kartridży T4P, ale w ofercie mają zaledwie 2 modele i to zakwalifikowane przez producenta jako najtańszy segment. Jest jeszcze niemiecka firma Tonar, produkująca zamienniki, ale z tego co widzę, to są to równie kiepskie jakościowo produkty jak obecnie oferowane wkładki T4P Audio-Technici.
To już 8 gramofon z wkładką T4P w moim domu i nie wrócę już do wkładek 1/2"
Co się stało? Przecież T4P nie ustępuje jakością wykonania wkładki tym z mocowaniem 1/2"! Dlaczego wszyscy wycofują się z tak świetnego pomysłu? Oczywiście można znaleźć większość starych wkładek tego rodzaju na portalach aukcyjnych, ale czemu klient musi mieć ograniczone możliwości? I dlaczego nikt nie produkuje już gramofonów z tego typu ramieniem? Możliwe, że chodzi o wygaśnięcie licencji na patent T4P, ale myślę, że można by to obejść, gdyby tylko producentom się chciało... no, ale najwyraźniej łatwiej jest utrudniać życie konsumentom nie pozostawiając im żadnego wyboru.
Gdzie się podziały tamte regały?
No dobrze, a co z meblami RTV? Owszem, możemy kupić naprawdę ładne, nowoczesne meble do sprzętu elektronicznego, które idealnie wpasują nam się do stylistyki salonu w każdej sieciówce meblowej, ale w tej chwili żaden (przynajmniej wg mojej wiedzy) producent nie oferuje wykonanych na wymiar, oryginalnych półek RTV ze swoim logo, które pasowałyby do kilku zestawów Hi-Fi w ofercie. Kiedyś można było u tego samego producenta zaopatrzyć się również i w taki właśnie mebel. Jeśli była to firma produkująca również sprzęt wideo (jak np. Sony) to mogliśmy nawet liczyć na możliwość zakupu pełnego pakietu z meblem, na którym postawimy nasz nowy telewizor Sony.
Regały z miejscem na winyle, kasety, telewizor, oszklone, zabezpieczone, ładne
Dziś nie znajdziemy już takich kompleksowych rozwiązań i owszem, obecnie sprzęt nie musi zajmować aż tyle miejsca, ale jednak miło byłoby móc kupić mebel z logo naszej ulubionej firmy i postawić na nim choćby ten odtwarzacz sieciowy 20 w 1 i gramofon. Wszystkie obecnie produkowane meble tego typu albo są tworzone chałupniczo, albo kupowane w marketach budowlanych. Jasne, możemy sobie nakleić logo firmy i wstawić szybę, ale szkoda, że nie możemy wejść np. do salonu Sony i kupić wszystkiego za jednym zamachem.
Pełen wachlarz możliwości
A skoro już mowa o mniejszym asortymencie, to dlaczego w obecnych ofertach nawet audiofilskich firm nie znajdziemy żadnych akcesoriów audio? Jasne, znajdziemy czapki, koszulki, kubki, długopisy z logo, ale nie znajdziemy SPRZĘTU audio będącego akcesorium: zapasowych części, mikrofonów, dyktafonów, przewodów, pokryw do gramofonów, pasków silnika, paneli, akcesoriów do konserwacji i czyszczenia, wymiennego loga do naklejenia, jeśli oryginalne się oderwało, pilotów zdalnego sterowania, przedwzmacniaczy, timerów, anten do tunerów, ramion do gramofonów, nie znajdziemy nic, albo zaledwie część z wymienionych rzeczy.
Kiedyś naprawdę mogliśmy w jednym miejscu zaopatrzyć się w absolutnie wszystko
Całe to zmniejszanie asortymentu rozpoczęło się już pod koniec lat 90. kiedy to katalogi produktowe audio stawały się coraz cieńsze i cieńsze, a wprowadzenie na rynek zestawów kina domowego zupełnie pogrzebało rynek audio. Nie wierzycie mi? Porównajmy sobie kilka katalogów z lat 70. i 80. z obecną ofertą producenta: JVC w 1983 roku oferowało klientom 7 wzmacniaczy, 10 tunerów radiowych, 6 korektorów graficznych, 15 magnetofonów kasetowych, 10 gramofonów, 4 wkładki w tym jedna T4P, 2 odtwarzacze CD, 9 kolumn głośnikowych, 5 regałów RTV, 2 midi wieże, 5 słuchawek, 3 mikrofony. Obecnie JVC oferuje 1 amplituner kina domowego, 2 mikro wieże, 2 boomboxy i ze 30 modeli słuchawek wszelkiego rodzaju i kształtu.
Dodatkowe wyposażenie i części zamienne dostępne dla klienta to przeszłość
Technics w 1978 roku oferował 13 wzmacniaczy, 13 magnetofonów kasetowych, 13 gramofonów, 6 kolumn głośnikowych, 4 wkładki gramofonowe, przedwzmacniacz do wkładek MC, 3 mikrofony i 1 parę słuchawek. Obcenie Technics 11 wzmacniaczy/odtwarzaczy sieciowych/CD (urządzenia wszystko w jednym), 11 gramofonów, 2 kolumny głośnikowe, 3 głośniki naścienne, 8 słuchawek.
Doskonale rozumiem, że potrzeby i sprzęty zmieniają się nieustannie i dzisiaj np. większość osób nie potrzebuje w ogóle kaseciaka czy osobnego tunera radiowego. Chodzi po prostu o porównanie, że niegdyś oferta była niezwykle szeroka, a w dzisiejszych czasach sprowadza się zwykle do kilku modeli tego samego. Kiedyś mogliśmy dokupić wiele elementów eksploatacyjnych i wymienić je samemu. Dzisiaj uważa się, że konsument jest zbyt głupi na własnoręczne zajęcie się urządzeniem. W przypadku każdej pierdoły musimy odesłać sprzęt do autoryzowanego serwisu.
Instrukcje do kitu
Skoro już mowa o ograniczaniu możliwości klienta, pomówmy o instrukcjach obsługi, które kiedyś, nawet przy najprostszych modelach producenta, były wypełnione po brzegi informacjami, danymi technicznymi, opisami problemów, które mogą nam się przytrafić, dokładnymi schematami i nierzadko podziękowaniami za zakup i dołączenie do grona miłośników muzyki.
Coś, czego obecnie producenci boją się jak ognia - dane techniczne!
Obecnie większość instrukcji jest gruba tylko dlatego, że została przetłumaczona na 10 języków, natomiast same instrukcje są albo niezwykle skąpe na kilka kartek, albo jest to zestaw piktogramów w tak zwanej broszurze "szybkiego startu". Wiem, że dzisiejsze sprzęty zwykle obsługuje się w podobny sposób, a odsetek klientów czytających instrukcje obsługi jest znikomy, ale nie rozumiem dlaczego zwykle w dzisiejszych instrukcjach pomija się coś tak istotnego jak dane techniczne? Niektóre firmy wręcz boją się ich jak ognia, np. Bose, które twierdzi, iż nie podaje danych "ponieważ to tylko cyferki, a mamy posłuchać, zakochać się w brzmieniu ich produktów i kupić uszami, a nie oczami". Ciekawy... marketingowy bełkot. Może i większość użytkowników nie zrozumie tych danych, ale dla tych, którzy wiedzą o co chodzi taki brak jest rażący. Już nie wspomnę o produktach, które w zestawie nie mają nawet podstawowych przewodów czy potrzebnych akcesoriów. Większość wyższej klasy gramofonów produkowanych w tej chwili nie ma nawet pokrywy w pudełku!
Jak pisałem wyżej, klient nie jest nawet instruowany w jaki sposób wymienić podstawowe elementy eksploatacyjne. Nie jest żadną tajemnicą, że wszystkie produkty są obecnie projektowane z myślą o zepsuciu się po pewnym okresie eksploatacji (najczęściej jest to okres trwania gwarancji). Nawet programy do projektowania produktów konsumenckich posiadają specjalną funkcję, dzięki której obliczymy który element musi zostać wykonany z gorszych materiałów, aby produkt zepsuł się dokładnie wtedy, kiedy chcemy. Zresztą większość obecnie produkowanego sprzętu jest i tak jednorazowa. Ile razy urządzenie oddane przeze mnie do serwisu nie wracało w ogóle tylko dostawałem nowy egzemplarz? Jak wiele urządzeń ma teraz niewymienne akumulatory?
Na horyzoncie widać światełko, Unia Europejska chce wprowadzić obowiązek naprawialności urządzeń elektronicznych, innymi słowy: zmusić producentów do tworzenia swoich urządzeń w taki sposób, aby dało się je naprawić w dowolnym serwisie RTV. To bardzo dobry kierunek, bo każdy sprzęt audio vintage udało mi się wysłać na przegląd i naprawę do prywatnego specjalisty, podczas gdy każdy nowy wracał z rozłożeniem rąk i skwitowaniem: "na śmietnik, trzeba kupić nowy, nie ma jak tego naprawić".