Witam w pierwszej części serii felietonów "Kiedyś to było". Dzisiaj poruszymy kwestię rodzajów gramofonów, które były niezwykle kreatywne i pełne pionierskich rozwiązań, a które nie mają swoich odpowiedników we współczesnym sprzęcie, lub ich odpowiedniki są potwornie drogie.
Kiedyś to było
CZĘŚĆ 1:
Innowacji obecnie brak
Przez lata obserwowałem rynek współcześnie produkowanych gramofonów i muszę stwierdzić jedno: nowe gramofony są okropnie nudne! Prawda, wiele z nich wygląda niezwykle efektownie i designersko, ale gdzie się podziały innowacyjne rozwiązania sprzed lat? Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że moda na płyty winylowe wróciła stosunkowo niedawno i gdzieś od końca lat 80. zainteresowanie producentów ulepszaniem oferowanych gramofonów spadło drastycznie.
Jednakże w latach świetności gramofony mogły poszczycić się naprawdę niezwykłymi rozwiązaniami technologicznymi, które powinny zostać przeniesione do dzisiejszych czasów, albo nawet dodatkowo usprawnione, jednak tak się nie dzieje. Co więcej, wróciliśmy do koncepcji gramofonu jako bardzo prostego urządzenia, które - wyposażone w banalny mechanizm - ma po prostu odczytywać zapis z czarnych płyt. Owszem, dodawana jest obsługa przesyłu Bluetooth czy możliwość bezpośredniej digitalizacji za pomocą osobnego wyjścia, ale to by było na tyle. Dlaczego nie korzystamy z tego, co już na rynku pojawiło się dziesiątki lat temu? Dlaczego jeśli już korzystamy to udajemy, że to coś nowego i przeznaczonego wyłącznie dla audiofilów z grubym portfelem?
Gramofon na pilota (1976 r.) i gramofony programowalne
Przecież kiedyś po dopłaceniu do standardowego modelu otrzymywaliśmy model ekskluzywny, który wyposażony był nie tylko w napęd bezpośredni, który jest nieporównywalnie wydajniejszy i bardziej niezawodny niż zwykły napęd paskowy, ale również mogliśmy liczyć na możliwość regulacji obrotów, automatyczną pracę ramienia, czy choćby takie bajery jak... zdalne sterowanie.
Tak, już w 1976 roku powstał pierwszy w pełni programowalny gramofon, który dodatkowo został wyposażony w pilota zdalnego sterowania! Obroty sterowane komputerowo, możliwość zaprogramowania dowolnych ścieżek w dowolnej kolejności, taki właśnie był Accutrac 4000 firmy ADC.
Ta elegancka, srebrna sfera to odbiornik sygnału z pilota - wygląd i funkcjonalność w jednym
Na ramieniu zamontowany był czujnik laserowy, który wykrywał ścieżki na płycie. Ten superzaawansowany gramofon położył podwaliny pod całą serię najróżniejszych programowalnych gramofonów, które ciągle udoskonalano, a wśród których prym zdecydowanie wiodły sprzęty Technicsa. Co prawda Technics nie zdecydował się na powielenie pomysłu z pilotem, ale zdecydowanie usprawnił obliczanie ścieżek przez komputer, zamontował kwarcową stabilizację obrotów silnika, zwiększył czułość czujnika laserowego i wprowadził dodatkową automatyzację poprzez montaż tego typu mechanizmów programowalnych w gramofonach liniowych, a więc takich, które nie wymagały od użytkownika wiele uwagi.
Technics SL-6 był jednym z wielu modeli z możliwością dowolnego programowania utworów jak na płycie CD
Gramofony grające pionowo (np. 1983 r.) i odtwarzające dwustronnie
Przyznaję, tutaj troszkę oszukuję, ponieważ istnieją obecnie na rynku gramofony grające w pionie, np. ProJect VT-E, czy Floating Turntable od Gramovoxa, ale to nadal są bardzo niedopracowane konstrukcje, które mają tylko napęd paskowy, nie mają pokrywy, są tylko w pełni manualne no i ta konstrukcja, która opiera się na zwykłej, grubej desce drewnianej, w której zamontowany został banalnie prosty i wręcz surowy mechanizm napędu talerza. Do tego producenci próbują przekonać potencjalnych nabywców, że takie konstrukcje to coś nowego i nadzwyczajnego, czego jeszcze nigdy wcześniej nie było, a tym samym każą sobie słono za takie konstrukcje zapłacić.
Gramovox (u góry) i ProJect (na dole) są ładne, ale płyty się kurzą, mechanizm jest prymitywny, konstrukcja wydaje się niezwykle krucha, a płacimy jak za zboże
Nic bardziej mylnego, wystarczy cofnąć się znowu do lat 80. Zawitamy do stajni Sony. Gramofony Sony PS-F5 i PS-F9 "Flamingo" to przykład gramofonów przenośnych (!!), które może i nie mają pokrywy, ale za to płyta odczytywana jest przez ramię tangencjalne, liniowo, są w pełni automatyczne i droższy model F9 ma napęd bezpośredni sterowany kwarcowo. Przypominam, że nawet droższy i lepiej wyposażony F9 był modelem dość budżetowym jak na tamte czasy, a jednak mogliśmy go słuchać i w podróży i w domu, i w pionie i w poziomie, ciesząc się stabilnymi obrotami.
Sony PS-F9 "Flamingo" prezentuje się bardzo dobrze, a przy tym jest solidny
No dobrze, ale marudziłem na brak pokrywy, a pokazuję gramofon bez takowej. No to teraz zawitajmy do Technicsa, Sharpa, Mitsubishi i wielu innych. Wszyscy Ci producenci tworzyli wspaniałe gramofony pionowe, które nie tylko były w pełni zamykane z odpowiednimi dociskami przytrzymującymi płytę wbudowanymi w pokrywę, ale również posiadały wiele przydatnych funkcji jak programowanie utworów, czy odtwarzanie obu stron płyty bez jej wyciągania i przewracania na drugą stronę! Osiągano to albo dwoma ramionami, które odtwarzały płytę po kolei z góry i z dołu, lub jednym ramieniem, które po dojściu do końca strony A przesuwało się pod spód płyty, aby odtworzyć stronę B.
Technics SL-V5 (u góry), Mitsubishi Vortex (w środku) i Sharp RP-114 (na dole) to bardzo innowacyjne konstrukcje, które bez problemu mogę polecić
Technics dodatkowo produkował wiele modeli, które można było postawić pionowo, mimo, że teoretycznie były projektowane z myślą o klasycznym odtwarzaniu w poziomie, dzięki odpowiednio uniwersalnemu projektowi obudowy, np. SL-6, SL-7, SL-10.
Sharp VZ-1500 (u góry) odtwarza obie strony jednym ramieniem, podczas gdy RP-117 (na dole) używa dwóch ramion, ale za to płytę kładziemy na szufladce jak w "cedeku"
Gramofony przenośne (lata 50.) i gramofony w autach
Zanim przejdziemy do czegoś, co nieco bardziej napawa optymizmem, zwróćmy uwagę jeszcze na bardzo budżetowe sprzęty. Odkąd płyty winylowe stały się głównym źródłem muzycznym, producenci prześcigali się w tworzeniu coraz to nowszych potrzeb swoim klientom. Tak powstały gramofony przenośne, które potrafiły odtworzyć nie tylko kolekcję rock'n'rollowych singli typowego nastolatka, ale również pełnowymiarowe albumy długogrające, które można było pożyczyć od rodziców.
W Polsce było to choćby niesławne Bambino, które zamknięte w eleganckiej walizeczce, dawało możliwość słuchania i w domu i w parku. Również w samochodach z lat 50. i 60. można było znaleźć mikro-gramofony odtwarzające specjalnie zaprojektowane płyty wielkości singli, które oferowały jednak... aż 45 minut muzyki dzięki ultra-mikro-rowkom! Przypominam: klasyczny singiel zapewnia około 4 minuty na jednej stronie. Jeśli ktoś za chwilę na Kickstarterze lub IndieGoGo pojawi się z "NOWYM" gramofonem do auta i płytami z ultra-mikro-rowkami to pamiętajcie: to żadna nowość.
Wondergram z lat 50. był protoplastą przenośnych gramofonów w skali mikro
Pomysł w latach 80. kontynuowała Audio-Technica
W znacznej większości przypadków były to gramofony plastikowe, z parszywymi mechanizmami, igłami okropnie rysującymi rowki w płytach i małymi, monofonicznymi głośniczkami. Dlaczego by więc nie wziąć takiego gramofonu i nie zastosować najnowszych technologii, aby go ulepszyć i wprowadzić na rynek? Przecież obecnie produkowane głośniki Bluetooth potrafią brzmieć bardzo dobrze.
Philips mocno poprawił komfort odsłuchu winyli w autach, taki model miał nawet George Harrison w swoim Jaguarze E-Type!
No właśnie, dlaczego obecnie wychodzące mikro i mini gramofony nadal wyposażone są w kiepski głośniczek mono, nadal korzystają z najgorszego możliwego mechanizmu prosto z Aliexpress i dlaczego ludzie próbują sprzedać beznadziejne mechanizmy, które okryły się już w latach 60. i 70. złą sławą niszczenia ukochanych krążków jak Record Runner jako nowe pomysły, tylko w nowej obudowie. Dlaczego powielamy te same błędy?
Record Runner z lat 60. (u góry) i RokBlok produkowany współcześnie (na dole) to dokładnie ta sama konstrukcja, która niszczy płyty, ale do tego drugiego dodano Bluetooth... "nowość!"
Podobnie sprawa się ma z 8banem, czyli mikro-gramofonem odtwarzającym 3-calowe mikro-płytki, które można było kolekcjonować i wymieniać się nimi. 8ban powstał w 2004 roku w Japonii i przez jakiś czas był niezłym hitem (obecnie nadal trwa zbieranie i kolekcjonowanie płyt do 8bana). W 2019 roku niesławna firma Crosley znana z tanich gramofonów marketowo-dyskontowych wypuszcza swój model na Record Store Day. Ten sam, tylko przepakowany do innej obudowy.
Crosley wygląda mniej jak zabawka i ma nawet wkładkę Audio-Technici, ale to nadal tylko gadżet, w dodatku ten sam
Gramofony laserowe (1986 r.)
No dobrze, były już gramofony programowalne jak odtwarzacze CD, a co powiecie na gramofony, które również odczytują longplaye w ten sam sposób? Pierwszy projekt laserowego (lub optycznego) gramofonu pojawił się już w 1977 roku, ale dopiero w '86 udało się zbudować funkcjonalny egzemplarz.
Gramofon wygląda jak brzydsza wersja Sharpa RP-117 prezentowanego wyżej i choć używa lasera, a nie klasycznych ramion, to wolałbym Sharpa
Co prawda modele ELP LT Basic i LT Master to pokłosie pomysłu z lat 80., które udało się zrealizować dopiero na przełomie lat 90. i 2000., ale nadal cechują się pionierskim rozwiązaniem, które mimo dojrzewania przez długie lata, w końcu pojawia się na rynku i znajduje swoją niszę klientów. No właśnie: niszę. Niestety produkty ELP Japan są bardzo bardzo drogie, dostępne wyłącznie na zamówienie, a do tego niezbyt urodziwe, przypominają mi bardziej drukarkę, niż gramofon. Jeśli jednak ktoś pragnie odtwarzać płyty za pomocą wiązki laserowej, to czemu nie? Jest to obecnie chyba najbardziej skomplikowany i zaawansowany sprzęt grający do czarnych płyt na rynku. Takich produktów powinno być więcej i powinny być tańsze tak, aby każdy mógł się nimi cieszyć, a nie tylko elity. Jednak dobrze, że JAKAŚ innowacja nadal istnieje, choćby w malutkich ilościach.
Może na horyzoncie pojawi się jakiś nowy gramofon, który będzie posiadał wszystkie funkcje z przeszłości i przyszłości i będzie łączył je w perfekcyjną całość. Może jeszcze nadejdzie druga fala świetności tych urządzeń. Może warto przyjrzeć się, które elementy obecnych i zamierzchłych technologii warto wykorzystać. Laserowe gramofony i próby sprzedania po raz kolejny tego samego jak w przypadku Record Runnera czy 8bana pokazują, że nadal istnieje zapotrzebowanie na nietypowe konstrukcje i gdyby tylko duzi producenci to dostrzegli i sprezentowali nam np. przenośny gramofon z Bluetooth, który będzie grał jak głośniczki Marshalla czy JBL-a, byłoby już znacznie ciekawiej, a tak? Kopia kopii, lub nuda, a do tego droga.