Gadżety muzyczne Yamahy - tylko drogie zabawki? - FELIETON

Gadżety muzyczne nawiązujące do minionych czasów stały się swego rodzaju fenomenem. Miniaturowe repliki boomboxów, w których ukryto głośnik Bluetooth, miniaturowe, w pełni działające wzmacniacze gitarowe, gadżeciarskie gramofony, głośniki, słuchawki z miernikami wychyłowymi, czy w końcu zminiaturyzowane nośniki fizyczne, które, przy odrobinie wysiłku, da się odtworzyć to tylko niektóre z nich. Istnieje najwyraźniej zapotrzebowanie na tego typu bajery, które nierzadko stanowią idealny prezent dla osoby młodej, która kocha muzykę, lub sama ją uprawia, ale nie ma zamiaru "bawić się" w prawdziwe nośniki fizyczne i prawdziwy sprzęt audio.

Poza tym, tego typu gadżety zawsze wyglądają ciekawie na półce lub biurku i możemy zawsze się nimi pochwalić przed znajomymi. Ludzie od zawsze lubią obstawiać się bibelotami, przedmiotami całkowicie nieprzydatnymi, których użyli może raz czy dwa, ale które "fajnie się prezentują".

Inną kategorią są stricte użytkowe gadżety audio, które przy okazji starają się wprowadzać innowacje głównie w sferze designu. Sony próbowało już tego ze swoimi szklanymi głośnikami BT, które na pierwszy rzut oka wyglądają bardziej jak lampy naftowe, albo designerskie świeczniki, jednak zdecydowanie prym w tej dziedzinie wiedzie Bang&Olufsen. Praktycznie każdy produkt w ich katalogu już od lat 60. musi być przede wszystkim piękny, a praktyczność spada na dalszy plan. Jednak to japońska Yamaha okazała się zadziwić mnie swoją nową linią gadżetów, które są nie tyle designerskie, co nietypowe.

Nowa linia produktów Yamahy wygląda bardziej jak gang Pokemonów, niż urządzenia audio
(źródło: Yamaha)

O co w tym chodzi?

Nowa linia produktów Yamahy, o dość dziwacznej nazwie "Stepping Out Of The Slate", może zostać podzielona na dwie kategorie: takie, które mają na celu umożliwienie użytkownikom "analogowego" obcowania z muzyką puszczaną ze smartfona poprzez Bluetooth, oraz takie, które mają wspomóc domorosłych muzyków w procesie twórczym. W tej pierwszej grupie chodzi o to, aby słuchanie muzyki poprzez aplikację nie odbywało się tylko i wyłącznie poprzez wciskanie zimnego, gładkiego ekranu dotykowego, ale przez zabawę fizycznymi przedmiotami, które wymagają naszej uwagi, aby działać. Ta druga część produktów ma natomiast wspomóc procesy twórcze i inspirować muzyków do tworzenia nowych utworów.

"Gramofon" Yamaha TurnT

Na pierwszy rzut oka urządzenie wygląda jak designerski gramofon z Ikei
(źródło: Yamaha)

Najbardziej zainteresował mnie "gramofon" do "odtwarzania" wirtualnych winyli z ekranu telefonu Yamaha TurnT. Na czym to polega? Odpalamy odpowiednią aplikację na swoim telefonie, która "przekształca" nasze utwory na wirtualne płyty winylowe, obracające się na ekranie smartfona. Następnie kładziemy taki telefon z obracającą się "płytą" na naszym "gramofonie" i "opuszczamy" ramię zakończone optycznym czujnikiem na ekran telefonu. Po czym słyszymy nasz utwór przez wbudowany w obudowę głośnik.

Co ciekawe, urządzenie wygląda na solidnie wykonane, nawet ramię zdaje się być metalowe
(źródło: Yamaha)


Oczywiście, ramię nie przesuwa się po "płycie" jak ma to miejsce z prawdziwymi winylami, jednak przeniesienie go na inną "ścieżkę" działa tak samo, jak w przypadku prawdziwego krążka. Jeśli dźwięk generowany przez wbudowany głośnik będzie odpowiednio ciepły, to może być bardzo przyjemny sposób słuchania cyfrowej muzyki.

"Pozytywka" Yamaha Winder

Szczerze mówiąc, Winder ma chyba najgorszy design; wygląda jak korkociąg wkręcony w drewniany bloczek
(źródło: Yamaha)
 
Winder to nic innego jak cyfrowy substytut pozytywki. Co prawda jego wygląd nie powala i nie posiada wbudowanego głośniczka (muzyka dobywa się nadal z podłączonego smartfona), ale nie to jest tutaj najistotniejsze. Jak to działa? Nakręcamy nasz drewniany bloczek i muzyka z telefonu rusza dopiero, kiedy przekręcimy kluczyk odpowiednią ilość razy. Piosenka będzie odtwarzana dopóki kręci się kluczyk, a do urządzenia możemy przypisać tylko jeden utwór. Aby dopełnić realizmu, aplikacja będzie dodawać wahania w prędkości odtwarzanego utworu, aby odzwierciedlić ruch kluczyka, tym samym symulując działanie prawdziwej pozytywki.

Szkoda, że Winder nie wygląda bardziej jak typowa pozytywka
(źródło: Yamaha)

Zakładam, że oczywiście utwór przypisany do Windera da się zmienić, jednak za każdym razem, kiedy go "nakręcimy" usłyszymy tylko jedną piosenkę. Takie ograniczenie może wydawać się niektórym aż nazbyt restrykcyjne i wydaje mi się, że Winder może sprzedawać się najgorzej z zaprezentowanych ustrojstw. Jeśli nie ze względu na konieczność wyboru jednej piosenki, co ze względu na dość mało oryginalny wygląd.

"Muzyczna świeczka" Yamaha MusicLight

Grająca świeczka przypomina gadżet na Boże Narodzenie
(źródło: Yamaha)
 
Yamaha MusicLight to uchwyt na świeczkę, który posiada czujnik (zakładam, że wykrywający ciepło). Czujnik ten daje odpowiedni sygnał specjalnej aplikacji i wraz z zapaleniem knota uruchamia odtwarzanie muzyki. Yamaha reklamuje ten produkt, jako idealne rozwiązanie na kolację przy świecach.

Nie jestem pewien, czy dużo osób kupi taki uchwyt
(źródło: Yamaha)
 
Podobnie jak w przypadku Windera, aplikacja ma rzekomo wprowadzać wahania brzmienia, które odzwierciedlą "tańczenie" płomyka na końcu naszej świeczki, a kiedy płomień zgaśnie, muzyka wyciszana jest wraz z nim miarowo. Nie wiem do końca z czego wykonany jest "świecznik" i czy będzie on łatwy w czyszczeniu (jeśli w ogóle będzie można go czyścić) z wosku i spopielonych resztek knota. Nie wiem również, czy do używania MusicLight potrzebne będą "specjalne" i drogie świeczki dostępne tylko w sklepie Yamahy, czy wystarczą standardowe, łatwo dostępne podgrzewacze. Jeśli Yamaha będzie próbowała dorobić się na sprzedaży specjalnych wkładów, to nie wróżę MusicLightowi zbytniego sukcesu.

Metronomy muzyczne Yamaha RhythmBot

"Pokemon, czy już wszystkie masz?"
(źródło: Yamaha)


 
Tym razem gadżety pojawiają się w grupce. Wyglądające jak zwierzaczki drewniane metronomy tworzą system RhythmBox, który reaguje na nucone, gwizdane, lub wygrywane na gitarze rytmy, przy pomocy mikrofonu w telefonie i odpowiedniej aplikacji. W zestawie znajduje się Cajon, wybijający podstawowy, niski ton, Bell, dodający kolorytu poprzez wysokie dzwonienie, Casta wybijająca rytm drewnianymi krążkami i Cym, czyli miniaturowa para talerzy perkusyjnych, dodająca do naszej kompozycji czyste akcenty akustyczne.

Można sobie urządzić jam session bez przyjaciół!
(źródło: Yamaha)
 
Wszystkie cztery współgrają ze sobą oraz z wygrywanym/nuconym przez nas do mikrofonu rytmem. Uważam, że taki zestaw, oprócz bycia ładnymi ozdobami pokoju, może się przydać, zwłaszcza gitarzystom klasycznym/akustycznym. Bardzo ciekawa koncepcja, która może stać się czymś poważniejszym, jeśli tylko się sprzeda i Yamaha dopracuje pomysł. Czy tak się stanie, czas pokaże.

Czy to się uda?

Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie, czy linia takich produktów wypali. Póki co, nie znamy cen i nie wiemy, czy produkty te w ogóle trafią na półki sklepowe w zaprezentowanych formach, czy coś zostanie zmienione. A może w ogóle zostaną odwołane? Raczej z doświadczenia wiem, że gadżety bywają drogie... bo są tym, czym są: gadżetami. Jeśli jednak będą one wysokiej jakości (a na to wygląda) i ceny będą rozsądne, to można ewentualnie zastanowić się nad ich zakupem jako nowatorski prezent dla osoby lubiącej ładne rzeczy, która dużo muzyki słucha z telefonu przez głośnik Bluetooth. Może też ewentualnie to być dobrym prezentem dla audiofila, jako ciekawostka. Dla mnie zdecydowanie najfajniejsze są "gramofon" TurnT i metronomy RhythmBox.

Jeśli jesteście zainteresowani materiałami wideo dot. powyższych urządzeń, to możecie obejrzeć prezentacje wszystkich z nich od tym linkiem:
https://www.yamaha.com/en/about/design/events_topics/stepping_out_of_the_slate/