Dyson to firma znana przede wszystkim z wysokiej jakości odkurzaczy, oczyszczaczy powietrza, suszarek i prostownic do włosów, czyli wszelakie AGD związane z cyrkulacją powietrza i jego filtracją. Czy w takim razie powinno mnie dziwić, że firma ogłosiła wypuszczenie na rynek słuchawek wokółusznych z aktywną redukcją szumów i... filtrem powietrza?
Słuchawki od Dysona? To Prima Aprilis?
Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłem zdjęcia słuchawek Zone to pomyślałem sobie: "to musi być żart na Prima Aprilis!", albowiem ich design jest nieco... komiczny, tak, to będzie najlepsze sformułowanie. Nie chodzi tu nawet o zastosowanie chromowanego wykończenia i niebieskiego, błyszczącego plastiku. Widziałem śmieszniejsze kolory na słuchawkach. Chodzi o samą nasadkę filtracyjną, którą zakłada się na usta i nos, no i sam fakt, że firma zajmująca się przede wszystkim AGD porywa się z motyką na słońce i planuje wypuścić produkt tak zupełnie inny od tych, w których się specjalizuje. Jednak wg producenta prace nad słuchawkami Zone trwają od 6 lat, a zanim słuchawki nabrały obecnego kształtu to podobno musiało powstać po drodze około 500 różnych prototypów. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej to marketingowe bzdury, ludzie wszakże kochają cyferki, ale może być w tym gdzieś ziarno prawdy.
Słuchawki od razu skojarzyły mi się z Sub-Zero z Mortal Kombat (źródło: Dyson i Warner Bros. Entertainement) |
Jakby nie patrzeć, słuchawki mimo niezwykle zabawnego designu, rodem z budżetowego filmu science-fiction (nie zdziwię się, jeśli w takowym zagrają prędzej czy później), wyglądają na dość porządnie wykonany produkt. Czy 6 lat i 500 prototypów sprawiło, że jest to przemyślana konstrukcja? Niekoniecznie, ale z drugiej strony jak stworzyć słuchawki, które będą posiadały system filtracyjny, aby nie wyglądało to śmiesznie?
Prototypy Dyson Zone pokazują, że całość mogła wyglądać zupełnie inaczej (źródło: Dyson) |
Z zewnątrz słuchawki wyglądają, jakby były otwarte, jednak prawda jest taka, że otwory na kopułkach służą dopływowi powietrza otaczającego użytkownika, a w środku ukryto filtry HEPA bardzo podobne do tych, znajdowanych w odkurzaczach. Sama nakładka na nos i usta jest bezkontaktowa (nawiązując do COVID-owego przykazania minimalizacji kontaktu wydzielin z przedmiotami codziennego użytku), a słuchawki wyposażono w aktywną redukcję szumów i docelowo mają być wykorzystywane w dużych miastach, a więc konstrukcja otwarta zupełnie nie miałaby tutaj sensu.
Przykro mi, ale mimo wszystko mam wrażenie, że ten pan czuje się bardzo niezręcznie; w prawdziwym świecie wszyscy patrzyliby na niego jak na dziwoląga (źródło: Dyson) |
Rzekoma jakość dźwięku
Dyson twierdzi, że Zone generują wysokiej jakości dźwięk, a to wszystko dzięki "niesamowicie dużemu, najlepszemu na rynku przetwornikowi", a same słuchawki mają prezentować "olbrzymi zakres częstotliwości" i "tłumić z pomocą sztucznej inteligencji dźwięki nawet takie, jak przelatujący samolot". Niestety, najprawdopodobniej to wszystko mrzonki, próba zachęcenia nieświadomych klientów do tego produktu. Nigdzie nie pada nazwa producenta przetwornika, ani jego rzeczywista średnica, nigdzie nie jest wskazany "olbrzymi" zakres częstotliwości, o którym mowa, a ANC sterowane przez AI i wspomagane mikrofonami wyłapującymi zewnętrzne hałasy to absolutnie nic nowego w branży. Dlatego wybaczcie sceptycyzm, ale za dużo tutaj obietnic, a za mało konkretów. Tak wyglądają kampanie marketingowe produktów crowdfundingowych, w których zachwala się cechy powszechnie znane i stosowane, jako coś zupełnie rewolucyjnego, bez podawania szczegółów.
Filtr ukryty w kopułkach to bardzo ciekawy pomysł, ale ciekawe ile miejsca zostaje na ten "duży przetwornik"? (źródło: Dyson) |
Dla kogo są Zone'y?
I tutaj przy próbie odpowiedzi na pytanie do kogo skierowano produkt, również mam nieco problem, ponieważ producent cały czas reklamuje Zone'y jako słuchawki miejskie. Ja jednak uważam, że to błędna taktyka. Strategią firmy powinno być skierowanie takich słuchawek do pracowników w fabrykach, którzy pracują w trudnych warunkach, otoczeni pyłem przez wiele godzin dziennie. Dla nich idealnym rozwiązaniem byłby zarówno taki system filtracyjny, jak i aktywna redukcja szumów, która odcięłaby ich od hałasu panującego na hali produkcyjnej. Oczywiście Dyson próbuje do tych słuchawek przede wszystkim zachęcić osoby, które mają fobię związaną z zanieczyszczeniami, wirusami i bakteriami, osoby, które niesamowicie boją się zarazić, a w dobie pandemii COVID-a jest to bardzo zmyślne posunięcie. Ciekawi mnie ile te słuchawki będą kosztować.
Akurat w Wielkiej Brytanii wiele osób uważa, że COVID jest niegroźny, więc marketing ździebko nietrafiony (źródło: Dyson) |
Co sądzę o słuchawkach filtrujących?
Uważam, że jeśli Dyson Zone przestaną być kierowane do zwykłych mieszkańców miast, a zaczną być projektowane dla pracowników fabryk i budów, wtedy słuchawki te będą dla mnie miały więcej sensu. W obecnej formie to tylko zabawka dla nieświadomych klientów, których Dyson zwabi systemem filtracyjnym bardziej, niż samym faktem cieszenia się muzyką. Jeśli jednak okaże się, że Dyson Zone grają znakomicie, to czapki z głów. Ja jednak nadal uważam, że to powinny być słuchawki specjalistyczne, a nie komercyjne.