Czy nowa linia produktów audio od Sony to strzał w stopę? - FELIETON

Sony jest jednym z tych producentów sprzętu RTV, którzy prężnie utrzymują się na rynku przenośnego audio. Sam posiadam ich przenośny odtwarzacz plików wysokiej rozdzielczości i miałem na głowie kilka ich modeli słuchawek i uważam, że są to naprawdę świetne produkty. Zresztą nic dziwnego, to właśnie Sony wprowadziło na rynek Walkmana, a potem pakowało do swoich telefonów świetne "bebechy" audio i swego czasu było królem muzycznych telefonów.

W tej chwili na rynku smartfonów Sony znane jest raczej z genialnych możliwości wbudowanych modułów aparatów fotograficznych i genialnej jakości ekranów, niż ze świetnego brzmienia, niemniej firma nadal prężnie działa w tym kierunku. To właśnie Sony oferuje produkty wykorzystujące wspaniały kodek Bluetooth LDAC, który jako jedyny mnie zachwycił podczas słuchania i to oni tworzą głośniki, słuchawki i odtwarzacze przenośne, które można nadal uznać za konsumenckie, ale które potrafią zapewnić znacznie lepsze doznania tym, którzy takowych szukają.

Nowa linia Signature Series

Wszystko ładnie, pięknie, ale co ja widzę na metkach z ceną?

I nagle Sony wyskakuje z zapowiedzią nowej linii produktów Signature Series, która ma być przeznaczona dla prawdziwych audiofili. Niby firma nie kryje się z tym, do kogo skierowane są produkty sygnowane tym logiem, ale jednak odrobinkę przesadzili z ich wyceną, ale najpierw kilka słów o samej serii Signature.

W skład Signature Series mają wchodzić widoczny powyżej przenośny odtwarzacz plików wysokiej rozdzielczości (tzw. DAP czyli digital audio player) NW-WM1Z, słuchawki wokółuszne MDR-Z1R, słuchawki dokanałowe IER-Z1R, wzmacniacz słuchawkowy TA-ZH1ES, oraz "cyfrowy odtwarzacz muzyki" DMP-Z1. Seria jest określana mianem "audiofilskiej" i "premium", a więc nie możemy spodziewać się, że ceny będą niskie, prawda? Zanim powiem, dlaczego tak wysokie ceny to problem, pozwólcie, że opiszę kilka z dotychczas pokazanych produktów z linii Signature Series. Nie będę w tych opisach skupiał się jakoś szczególnie na funkcjach i cechach, raczej postaram się napisać dlaczego uważam ich ceny za zdecydowanie przesadzone. Dlaczego? Ponieważ o ich parametrach możecie spokojnie przeczytać gdzie indziej.

Zastrzeżenie: większość poniższych modeli jest rzekomo produkowana w Japonii, co w dzisiejszych czasach jest raczej niespotykane.

Czy to ma sens?

Jedno muszę przyznać już na wejściu: odtwarzacz jest przepiękny

Odtwarzacze przenośne Sony to w tej chwili jedyne takie sprzęty spoza Chin, które są jako-tako przystępne cenowo, a oferują naprawdę świetną jakość wykonania i możliwości technologiczne. Niezależnie od tego, czy były one oparte o autorski system operacyjny firmy, czy Androida, odtwarzacze DAP Sony zawsze pozwalają cieszyć się ulubioną muzyką w najlepszej - możliwej do uzyskania w "terenie" rzecz jasna - jakości, w bardzo wygodny sposób i nowy model nie jest tutaj absolutnie wyjątkiem.

Sęk w tym, że do tej pory odtwarzacze Walkman z serii NW były w zasięgu tzw. "zwykłego zjadacza chleba". Owszem, nie były jakieś super-taniusie, ale zwykle cena była niewygórowana za tak dobre urządzenie i zawsze można było liczyć na znalezienie poprzedniego modelu w niższej cenie np. na Allegro. NW-A35, 45 i 55 zawsze można było kupić nowe za około 850 zł, a używane za około 500. Starsze modele, które również oferują obsługę dźwięku Hi-Res również można kupić używane, nawet w prawie idealnym stanie, za znacznie mniejsze pieniądze. Uważam, że to akceptowalna cena za tego typu sprzęt. Nawet najnowszy NW-A100, który również działa na systemie Android, kosztuje niecały 1000 zł, co też jeszcze jestem w stanie zrozumieć.

Ale 15 000 zł? Za przenośny odtwarzacz? Jasne, NW-WM1Z oferuje natywną obsługę formatu DSD, posiada 256 GB wbudowanej pamięci, możliwość odtwarzania ze streamu, słuchawkowe wyjście zbalansowane, ale czy zastosowanie pozłacanej miedzi beztlenowej w obudowie było konieczne? Sony twierdzi, że zastosowanie tego materiału "nadaje odtwarzaczowi jego naturalne brzmienie". Wolne żarty! Co wspólnego z brzmieniem CYFROWYCH plików, odtwarzanych z pamięci flash ma obudowa odtwarzacza? To nie instrument!

Słuchawki wyglądają świetnie i wg recenzentów brzmią super, ale...

Okej, Sony jest jednym z czołowych producentów komercyjnych słuchawek wokółusznych, które są naprawdę dobre. Ich modele z serii WH-1000X brzmią naprawdę przepięknie, posiadają najlepszy kodek LDAC dla tych, którzy nie lubią dyndających przewodów i są bardzo wygodne i mają świetne wyciszanie szumów. Kosztują około 1600 zł i już taka kwota odstrasza znaczną większość konsumentów.

Nowy model jest audiofilski i przez to drogi, kosztuje około 11 000 zł. Dzielony przewód zbalansowany, otwarta konstrukcja, olbrzymia rozpiętość pasma przenoszenia od 4 Hz do aż 120 kHz, to wszystko się zgadza z ich przeznaczeniem. Mamy głównie korzystać z nich w domu, podczas komfortowego słuchania ukochanych utworów w fotelu. I tak, jeśli chodzi o słuchawki audiofilskie do sprzętu Hi-Endowego to 11 000 zł to nie jest wcale jeszcze tak dużo (serio). Szkoda tylko, że naprawdę nie wiem kto to kupi. Każdy audiofil prędzej rzuci się na słuchawki produkcji HiFiMana, Focala, Sennheisera, czy Beyerdynamic, które będą albo droższe, albo tańsze od tych Sony, a będą oferowały i lepsze brzmienie i większy "prestiż". Dla kogo więc są te słuchawki?

O nie... tylko nie słuchawki dokanałowe

Dobra, przepraszam, zmieniam zdanie: dla kogo są TE słuchawki? Dokanałowe słuchawki za tyle pieniędzy i to jeszcze tak naprawdę w tej samej kwocie co pełnowymiarowe słuchawki? Coś tu mocno nie gra.

Zdaję sobie sprawę, że rynek "audiofilskich" prztyczków dokanałowych rozwinął się bardzo mocno i wielu użytkowników naprawdę sądzi, że słuchawki o tak małej powierzchni przetwornika są w stanie wygenerować w naturalny sposób dobre brzmienie. Dobra, nie miałem nigdy takich (choćby ze względu na to, że słuchawki dokanałowe nie służą zdrowiu moich kanałów usznych i mam po korzystaniu z takowych problemy), ale nie jest fizycznie możliwe, aby tak malutkie przetworniki mogły wytworzyć brzmienie lepsze niż słuchawki wokół, czy nawet nauszne, po prostu pełnowymiarowe.

Za ile możemy natomiast kupić wzmacniacz słuchawkowy i przetwornik cyfrowo-analogowy? Jakieś 34 000 złotych.

Dla kontrastu: widoczne na zdjęciu kolumny, gramofon, wzmacniacz i odtwarzacz CD można kupić za około 3600 zł

Czy to się sprzeda?

Na to pytanie mam dwie odpowiedzi: i tak i nie. Z jednej strony z pewnością znajdą się konsumenci gotowi zapłacić tak grube sumy za powyższe produkty, z drugiej, jak już pisałem wyżej: większość audiofili posiada środki i chrapkę na coś znacznie, ale to znacznie droższego.

Dlatego jestem zdumiony, że Sony porywa się na coś takiego. Przy ich obecnej sytuacji na rynku smartfonów, gdzie ich telefony sprzedają się coraz gorzej, a kosztują nawet więcej, niż zniesławiony iPhone od Apple'a (najnowszy iPhone kosztuje 5000 zł, a najnowszy Sony 8600...), uważam, że japoński gigant robi dość duży błąd.

Już niedługo może okazać się, że będą musieli wycofać się z rynku mobilnego jak niedawno musiało zrobić LG i jeśli nowa linia przenośnego audio zastąpi tą bardziej komercyjną, na którą stać znaczną większość odbiorców to mogą stracić bardzo duży udział w rynku mobilnego audio.

Ten artykuł nie miał na celu marudzenia i wybrzydzania na różnorodność rynkową. Zamiast tego chciałem pokazać, jak bezsensowne zdaje się kupowanie tego typu produktów, skoro od samego Sony, nie mówiąc już o innych producentach, mamy możliwość zakupienia bardzo podobnego jakościowo sprzętu w znacznie lepszych cenach. Jest to swoista przestroga przed popadnięciem w zachwyt nad konkretną marką.

Oczywiście mogę się mylić i to, że Sony ma olbrzymi udział w rynku telewizorów, kamer wideo, aparatów fotograficznych, ogromne zyski z konsol PlayStation, wydaje filmy i muzykę ich uratuje i możliwe, że za chwilę ogłoszą pojawienie się nowych modeli słuchawek i odtwarzaczy DAP w bardziej przystępnych cenach, a kto będzie chciał kupić cokolwiek z Signature Series to to zrobi, ale zwyczajnie obawiam się, że Sony chyba mocno przesadza z pewnością siebie i swojej pozycji na rynku i dużo ryzykuje próbując uszczknąć kawałek audiofilskiego tortu. Lepiej żeby wrócili do tworzenia świetnych jakościowo i brzmieniowo produktów, ale w cenach iście nie-audiofilskich.