Sennheiser od lat jest synonimem znakomitej jakości słuchawek i w moim doświadczeniu opinia ta często się sprawdza (chociaż nie uważam, aby wszystkie modele były równie udane). Pamiętam czasy, kiedy mogłem pójść do sklepu i kupić najtańszy model douszny za 40 zł. Nie dość, że brzmiał super jak na malutkie słuchawki douszne i był tani, to jeszcze wytrzymywał ze mną w różnych warunkach pogodowych, intensywnie wykorzystywany przez kilka lat, zanim zmuszony byłem do kupna nowej pary. O legendzie Sennheisera może świadczyć również fakt, że ich słuchawki wokółuszne, które wytrzymały z moim ojcem jakieś 30 lat "pociągnęły" jeszcze dobre 15 po moich narodzinach. Kiedy w końcu się zepsuły zacząłem szukać modelu słuchawek, który będzie dla mnie odpowiedni. Po wielu próbach i błędach kupiłem w końcu "Sennki" HD 4.50BTNC, a wcześniej również HD 3.50BT, jak sprawują się te słuchawki? Czy to koniec moich poszukiwań?
Dane techniczne
- pasmo przenoszenia: 18 Hz do 22 kHz
- typ przetwornika: dynamiczny
- budowa słuchawek: zamknięte, wokółuszne, z aktywną redukcją szumów
- aktywna redukcja szumów: Sennheiser NoiseGard
- impedancja: 18 Ω
- poziom ciśnienia dźwięku (SPL): 113 dB (1 kHz/1 V rms)
- poziom zniekształceń THD: < 0,5% (1 kHz, 100 dB)
- standard Bluetooth: Bluetooth 4.0
- parowanie z urządzeniami przez NFC
- kodeki audio: SBC, AAC, aptX, aptX Low Latency
- czułość 2 wielokierunkowych mikrofonów: 100 Hz do 10 kHz
- typ akumulatora: wbudowany, litowo-polimerowy 600 mAh
- gniazdo zasilania: 5 VDC 400 mA, typu micro-USB
- średni czas odtwarzania przez BT: ok. 25 godz.
- średni czas odtwarzania przez BT z ANC: ok. 19 godz.
- średni czas ładowania: ok. 2 godz.
- średni czas odtwarzania przewodowego z ANC: około 30 godz.
Budowa i wygoda użytkowania
Sennheiser HD 4.50BTNC to słuchawki z rodziny "HD z cyferką i przecinkiem", do której należą również siostrzane HD 3.50BT, HD 4.40BT, 4.50BT, 4.50R, 4.50BT Special Edition... a wszystkie wyglądają dokładnie (albo prawie dokładnie) tak samo. Nie dziwne, że może to wprowadzać w błąd, dlatego zanim przejdziemy do budowy modelu 4.50BTNC to krótko opiszę, czym się różnią.
|
Słuchawki nie wyglądają tak okazale jak niektóre modele Sony, ale nie w tym tkwi ich siła |
Wszystkie te modele to tak naprawdę wariacja na temat tego samego produktu i zadaniem konsumenta jest wybór odpowiedniego modelu dla siebie. Prawda, producent zupełnie nam tego nie ułatwia stosując bardzo podobne nazwy, a więc zacznijmy od rozszyfrowania dopisków: BT to nic innego jak Bluetooth (tak, istnieją również warianty tej linii całkowicie przewodowe), natommiast NC to skrót od noise cancelling, czyli redukcji szumów. HD 3.50BT to najtańsze z linii słuchawki, które mają najsłabsze parametry i nie posiadają redukcji szumów. HD 4.40BT mają lepsze parametry od "trójek", a do tego pasywną redukcję szumów (nie wiem dlaczego nie ma w nich dopisku "NC"). Potem mamy linię HD 4.50: model BT to najlepsze parametry z serii, ale bez redukcji szumów, testowany tu model BTNC takową posiada i to aktywną, natomiast model HD 4.50R to dokładnie to samo, co BTNC, ale po prostu z czerwonymi elementami w obudowie, zamiast srebrnych.
Dobrze, mamy już za sobą ten nazewniczy cyrk, pora napisać o właściwej budowie słuchawek. "Sennki" z tej serii charakteryzują się dosyć "mięsistą budową" która nie rzuca się zbytnio w oczy. Nie mamy tu zbędnych ozdobników, tekstur, głównym materiałem wykończeniowym jest tu przyjemny w dotyku, matowy plastik - w tym przypadku czarny i srebrny. Kopułki nauszników umieszczono na odchylających się na boki, do przodu i do tyłu wspornikach, dzięki czemu po nałożeniu słuchawki dopasowują się do kształtu naszej głowy bez większego problemu.
|
Póki co nie znalazłem osoby, która nie czułaby się wygodnie nosząc HD 4.50 |
Pałąk nagłowny jest wykonany dość sztywno, jednak jego wykończenie jest na tyle mięsiste, aby być wygodnym przy wielogodzinnym odsłuchu. Całość bryły słuchawek ma zaskakująco okrągły kształt, zwłaszcza kiedy się rozsunie regulację długości pałąka całkowicie. Muszę przyznać, że znacząca większość słuchawek konsumenckich na rynku (a takimi przecież "czwórki" są) raczej ma bardzo owalny kształt, zwłaszcza po całkowitym rozsunięciu. Wbrew pozorom nie przeszkadza to osobom o małych, podłużnych głowach w wygodnym korzystaniu z 4.50, JEDNAK w takich przypadkach słuchawki mogą nieco odstawać od powierzchni głowy w dolnej części kopułek, podczas gdy powinny przylegać do skóry na całej długości poduszek nauszników.
Skoro już przy nich jesteśmy, poduszki wykonano z owalnych gąbek typu memory foam (czyli nie odkształcają się pod wpływem nacisku na uszy użytkownika, za każdym razem powracają one do pierwotnego kształtu), które są bardzo miękkie i niesamowicie wygodne. Warto powiedzieć, że same kopułki są ułożone nieco pod kątem względem osi pałąka słuchawek, co sprawia, że układają się bardzo ergonomicznie wokół naszych uszu. Co prawda przy większych uszach zdarza się, że po dłuższym odsłuchu mogą nas nieco piec czubki małżowin usznych, ale zjawisko to występuje na szczęście rzadko i dopiero po około 5 godzinach słuchania. Co natomiast może przeszkadzać przy tak długim słuchaniu to spocenie uszu, które jest jednak dość normalne przy grubych, wokółusznych gąbkach. Nie mogę jednak powiedzieć złego słowa na wygodę noszenia słuchawek z okularami, które nie są dociskane boleśnie do skóry i uszu jak to czasem niestety bywa u innych producentów.
|
Składana konstrukcja sprawia, że słuchawki idealnie nadają się do miasta lub na wycieczki |
Całość wykonano niestety z dość cienkich plastików, nie mamy tutaj ani krzty metalu (a szkoda, bo nawet tańsze modele Sony potrafią mieć metalową szynę wkomponowaną w pałąk nagłowny), przez co słuchawki wydają się być bardzo delikatne (zwłaszcza w miejscu ruchomych elementów wokół nauszników), ale muszę przyznać, że mam ten model od kilku ładnych lat i przewoziłem go również w torbach czy plecakach i nic się z nim do tej pory nie stało, a więc liczę na to, że mimo niezbyt grubych, czy twardych materiałów słuchawki jednak wytrzymają ze mną jeszcze dużo czasu. Plusem zastosowania plastików całkowicie wszędzie jest niska waga słuchawek.
Jeśli mowa o przewożeniu słuchawek to konstrukcja jest składana (co czasem może denerwować jeśli przez przypadek pchniemy jedną z kopułek w kierunku zginania zawiasu, niby jest tu blokada przed samoczynnym złożeniem, ale czasem się zdarza) i co prawda nie uzyskujemy w ten sposób zbyt płaskiego czy kompaktowego pakunku, ale Sennheiser pomyślał również o tym. Do zestawu dołączane jest - zamykane na zamek błyskawiczny - etui z piórnikowego materiału z nieco usztywnionymi krawędziami, w środku którego znajdziemy również wydzielone siateczką miejsce na dołączone do zestawu przewody. I tutaj mała uwaga: "nieco usztywnione krawędzie" są naprawdę tylko "nieco" usztywnione, a tak naprawdę dosyć miękkie i z jednej strony pozwala to złożyć etui na płasko kiedy z niego nie korzystamy, jednak z drugiej sprawia, że raczej chroni nasze słuchawki głównie przed brudem... i niczym więcej.
|
Dołączone do zestawu etui jest mile widziane, ale mogłoby być lepsze |
Ciekawostka: w modelu HD 3.50BT zamiast piórnikowego etui otrzymujemy woreczek ze ściągaczem.
Przyciski do sterowania multimediami, parowania BT i uruchamiania ANC oraz wejście USB, wyjście przewodu, znajdziemy na prawej kopułce u dołu, nieco z tyłu. Jest to dość nietypowe, bo zwykle w tego typu słuchawkach przełączniki znajdują się na prawej kopułce, natomiast wyjście na przewód słuchawkowy na lewej. Prawie wszystkie słuchawki BT, z którymi miałem styczność miały przewód po lewej. Tutaj może być to z początku nieco mylące i prowadzić do intuicyjnego zakładania lewej słuchawki na prawe ucho. Przyciski są dość małe, ale kiedy będziemy korzystać przez dłuższy czas z tego modelu (lub tak naprawdę któregokolwiek z jego siostrzanych odpowiedników) to szybko do nich przywykniemy. Przyciski transportu zastąpiono tutaj przesuwanym przełącznikiem, który wciskamy jeśli chcemy zatrzymać/wznowić odtwarzanie, a przesuwamy w tył lub przód jeśli chcemy zmienić utwór. Oprócz przycisków znajdziemy tu również trójkolorową diodę, która sygnalizuje nam tryb pracy słuchawek.
|
Przyciski sterowania są małe, ale intuicyjne |
Jeśli używamy słuchawek w trybie Bluetooth to niebieska dioda oznacza ich działanie, mrugająca na niebiesko i czerwono oznacza wyszukiwanie urządzeń do sparowania, czerwona dioda oznacza słaby akumulator, fioletowa włączony tryb ANC. Podczas korzystania przewodowego dioda zapala się wyłącznie na niebiesko i tylko po uruchomieniu aktywnej redukcji szumów. Włączanie ANC wywołujemy inną kombinacją przycisków w każdym z trybów, dlatego warto przeczytać instrukcję i zapamiętać jak się to robi w każdym z nich.
Przełączniki i funkcje
- Dioda LED
- Przycisk uruchamiania/parowania/uruchamiania ANC w trybie przewodowym
- Przełącznik transportu (play/pauza/poprzedni/następny)
- Przełącznik głośności
- Wyjście słuchawkowe
- Wejście USB
Dodatkowo na prawej kopułce znajduje się wielokierunkowy mikrofon odpowiedzialny za ANC, natomiast na lewej znajduje się aktywne pole do parowania zbliżeniowego NFC.
Jak już wspomniałem wcześniej, wyróżnikiem modelu 4.50BTNC jest właśnie ten ostatni dopisek "NC", oznaczający aktywną redukcję szumów. Jest to sennheiserowy system NoiseGard, który opiera się na wyłapywaniu niechcianego dźwięku otoczenia za pomocą specjalnego wielokierunkowego mikrofonu i redukuje jego docieranie do użytkownika poprzez generowanie częstotliwości przeciwnej do wyłapanego hałasu, w ten sposób redukując jego wpływ na komfort odsłuchu. Wytwarzanie częstotliwości o odwróconej fali dźwiękowej do źródła, w celu zniwelowania jej nie jest niczym nowym i dobrze wykonane może rzeczywiście stworzyć wrażenie wyciszenia przeszkadzającego nam pasma dźwięku.
Tyle z teorii, a jak w praktyce radzi sobie NoiseGard, którym Sennheiser chwali się na prawo i lewo? Z jednej strony dobrze, z drugiej miałem już na głowie słuchawki ze znacznie skuteczniejszą redukcją szumów. Zacznijmy od tego, co tak naprawdę robi ANC wbudowane w ten model: wyłapuje ono częstotliwości niskie i średnie, które zwykle mogą docierać do naszych uszu z zewnątrz mimo szczelnie przylegających słuchawek i redukuje ich natężenie znacząco. Pozwala to na zdecydowanie znacznie bardziej komfortowe korzystanie ze słuchawek np. w autobusie, głośnym biurze, czy kiedy ktoś z rodziny ogląda obok film, jednak nie spodziewajmy się cudów. Jak pisałem: działa to dobrze, ale nie wystarczająco, aby mówić tu o całkowitym odizolowaniu od świata zewnętrznego. Prawda, nie jest dobrze nie słyszeć absolutnie niczego z naszego otoczenia, bo to recepta na wypadek, ALE jeśli mamy głowę na karku i pamiętamy, aby wyłączać ANC na chodnikach i ulicach to bardziej agresywne ANC nie powinno wpakować nas pod auto. NoiseGard dodatkowo podbija basy słuchanego materiału i zwiększa jego głośność. Tak czy inaczej, system ten nie wycisza niskich i średnich częstotliwości całkowicie, a wyższych wcale, przez co jeśli jedziemy wyjątkowo rozklekotanym autobusem (witamy w Polsce), to i tak część z jego furkotu słychać (znacznie przytłumionego, ale jednak), a wszelkie dźwięki o wysokiej częstotliwości będą nadal do nas docierać. W tej kwestii znacznie lepiej radzą sobie słuchawki Bose z serii QuietComfort czy Sony z serii WH1000.
Przewód podłączany jest na wtyczkę z nacięciem, którą po włożeniu musimy obrócić, aby zablokować go w słuchawkach. Muszę przyznać, że ta blokada jest bardzo mocna, przewód nie wypada, a do tego jest dość wytrzymały, mimo, że wygląda na cienki. Niech to jednak nie zwiedzie, nigdy nic się z nim nie stało, nawet jeśli przez przypadek za niego pociągnąłem.
Podczas włączania, wyłączania i parowania urządzeń w słuchawkach odzywa się żeński głos oznajmiający nam co się właśnie dzieje, a więc nie musimy nawet patrzeć na diodę podczas używania.
Oczywiście słuchawki mają obsługę połączeń, a nawet ich przekazywanie, a gąbki nauszników są wymienne.
Brzmienie
Słuchawki testowałem podłączone do mojego przenośnego odtwarzacza wysokiej rozdzielczości Sony NW-A45 z wyłączonymi wszelkimi korektorami/efektami dźwiękowymi, a więc surowy dźwięk z plików Hi-Res w formacie FLAC 96/24. Oczywiście słuchawek używałem również z innymi sprzętami, ale na potrzeby testu ograniczyłem się do odtwarzacza Sony. Na co dzień korzystam z nich wyłącznie przewodowo z aktywnym ANC lub bez, jednak aby rzetelnie określić ich brzmienie przetestowałem je również w trybach Bluetooth.
|
Pudełko wygląda niemalże identycznie jak w przypadku modelu HD 3.50BT |
Brzmienie bezprzewodowe (kodek aptX)
Poprzez Bluetooth z kodekiem aptX słuchawki brzmią bardzo charakterystycznie dla większości słuchawek BT na rynku: mają bardzo dużo mocno podbitego basu, wysokie tony są wycofane, a średnie tony są nieco zaokrąglone i rozmyte. Słyszałem znacznie gorsze słuchawki bezprzewodowe, ale słyszałem i lepsze, PODKREŚLAM JEDNAK, że z całkowitą pewnością jest to wina charakterystyki kodeków Bluetooth, która jak wspomniałem generuje taką właśnie sygnaturę brzmienia. Może jeśli słuchawki obsługiwałyby kodek LDAC byłoby lepiej (jak w Sony WH1000).
|
Dane na opakowaniu nie są ściemą, te wszystkie systemy tu są |
Brzmienie bezprzewodowe + ANC (kodek aptX)
Po włączeniu aktywnej redukcji szumów brzmienie robi się jeszcze bardziej "maślane", rozmyte. Basy są co prawda lepsze, ponieważ słuchawki grają w tym trybie głębiej, pełniej, a średnie tony są lepiej zarysowane, jednak wysokie tony prawie całkowicie schodzą na dalszy plan. Jednak aptX bez ANC wypada w bezpośrednim zestawieniu lepiej.
Brzmienie przewodowe
I teraz zaczyna się magia. Przewodowo słuchawki HD 4.50BTNC brzmią przepięknie. Jasne, nie jest to neutralne brzmienie, nie jest nawet "studyjne", ale jest po prostu super. Basy są mocne i schodzą nisko, ale nie przejmują pierwszych skrzypiec, wysokie tony są odpowiednio sykliwe i wielowymiarowe, ale absolutnie nie męczą, tylko dodają tak potrzebnych trybowi Bluetooth detali, a średnica jest odpowiednio zarysowana, dzięki czemu całość brzmienia ma solidną podstawę. TO jest to brzmienie, które mnie w tych słuchawkach zachwyciło. Nie jest to typowo "rozrywkowe" brzmienie pełne basów jak w trybie bezprzewodowym, ale to jest właśnie mocna strona tych słuchawek, są komercyjne dla tych, którzy chcą takiego brzmienia, a zarazem odpowiednio wyważone dla tych, którzy chcą słuchać muzyki w bardzo dobrej jakości.
|
Drodzy pracownicy Bose: można umieszczać dane techniczne na opakowaniu? Można. |
Brzmienie przewodowe + ANC
Po włączeniu ANC tracimy nieco z klarowności wysokich tonów, a bas zostaje podbity, jednakże w kontekście komfortowego korzystania ze słuchawek w bardzo głośnym otoczeniu jest to coś, co można wybaczyć, ponieważ nie jest to tak duży ubytek w wysokich częstotliwościach, jak w przypadku grania przez Bluetooth. Przewodowe ANC jest bardzo, ale to bardzo akceptowalnym kompromisem, którego i tak nie wyłapiemy "w terenie", a zwykle w takich sytuacjach korzystamy z ANC.
Cechy wspólne brzmienia
Istnieją na szczęście cechy wspólne każdego z trybów działania 4.50 i to one ratują dla mnie tryby bezprzewodowe. Są to szerokość sceny i separacja instrumentów, które stoją na bardzo wysokim (jak na tę półkę cenową zwłaszcza) poziomie. Nie mamy tutaj wrażenia, że instrumenty i wokale zlepiają się w jednolitą papkę, dźwięk jest wielowymiarowy i z łatwością możemy odróżnić różne plany i "głębokości" umiejscowienia poszczególnych dźwięków w miksie. Scena do najszerszych zdecydowanie nie należy, ale czego się spodziewamy po słuchawkach zamkniętych? Poza tym w moim odczuciu jest wystarczająco duża, aby dać nam poczucie siedzenia z zespołem w niewielkim studio nagraniowym, co dla mnie zawsze jest in plus.
|
Aplikacja CapTune, która pozwala nam samodzielnie wycisnąć ze słuchawek takie brzmienie, jakie nam się żywnie podoba? Sprawdźmy to! |
Działanie aplikacji Sennheiser CapTune
Na pudełku znajduje się reklama aplikacji Sennheiser CapTune, która była swoistym filtrem na audio naszego telefonu czy tabletu z Androidem lub iOS-em, który przypisany był do danego urządzenia i aktywował się po jego wykryciu. Dzięki niej mogliśmy bardzo dokładnie dobrać profil brzmieniowy naszego sprzętu do własnego upodobania, ba, umożliwiała nam dostrojenie brzmienia do fizycznych ograniczeń naszego słuchu, a że każdy z nas ma inny słuch, mogło się to okazać bardzo przydatną funkcją. Dodatkowo, oprócz ogólnego filtra audio, CapTune było osobnym odtwarzaczem muzyki. Oczywiście wszystkie te bajery dostępne były wyłącznie przez połączenie Bluetooth. Dlaczego piszę "były"? Cóż...
|
Chyba żartujecie... ? |
Okazuje się, że aplikacja CapTune została w 2019 roku zastąpiona przez Sennheiser Smart Control. Firma rzekomo uznała, że korektory, filtry audio i algorytmy zawarte w CapTune "z czasem przestały odzwierciedlać muzyczne nawyki klientów" i podmieniono aplikacje. Wszystko ładnie, pięknie, ale jak widać na załączonym wyżej zrzucie ekranu Smart Control nie obsługuje urządzeń Sennheisera wprowadzonych na rynek przed 2018 rokiem.
Zasadnicze pytanie: dlaczego? Przecież słuchawki HD 3.50 i 4.50 są NADAL W SPRZEDAŻY i nadal są jednymi z najchętniej kupowanych w Polsce słuchawek w elektromarketach. Skoro Smart Control zastąpiło CapTune to sprawcie, aby aplikacja była kompatybilna również ze starszymi słuchawkami. Co za kompletny absurd. Możliwe, że mało kto korzystał z CapTune, dlatego aplikacja została wycofana, tego się nigdy nie dowiem, bo nigdy z niej nie korzystałem (chciałem ją w końcu wypróbować do recenzji).
|
Co ciekawe producent twierdzi, że ten model DZIAŁA ze Smart Control! |
Grunt, że oficjalne wyjaśnienie ze strony Sennheisera jest bardzo kiepskie i trąci korpo-bullshitem... Chociaż może to i lepiej? HD 4.50 i tak brzmią na 4 nieco różne sposoby w zależności od tego jak z nich korzystamy, a z tego co widziałem aplikacja Smart Control ma bardzo niskie oceny od użytkowników, więc chyba niekoniecznie jest lepsza.
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że producent we wszystkich materiałach marketingowych dla obu modeli z serii zapewnia, że działają one z aplikacją Smart Control bez problemu i podaje ten rzekomy "fakt" sklepom jako jedna z atrakcyjnych cech, którymi warto zareklamować te słuchawki. Sennheiser, wstydźcie się...
Podsumowanie
Zarówno słuchawki Sennheiser HD 3.50BT, jak i testowane 4.50BTNC mogę z czystym sumieniem polecić, ponieważ 3.50 miałem tuż przed 4.50 i oba modele (mimo różnicy w parametrach) brzmią naprawdę świetnie, zwłaszcza podczas podłączenia przewodem. Owszem, słuchawki mogłyby być lepiej wykonane, ANC mogłoby być nieco skuteczniejsze, ale wszystkie inne cechy HD 4.50BTNC uważam za plus i brzmieniowo w porównaniu ze znacznie droższym modelem Sennheiser Momentum II, którym podniecają się wszyscy recenzenci zaprezentowany tu model wygrał w cuglach (tak, miałem okazję przetestować Momentum II).
Koszty
Sennheiser HD 4.50BTNC kosztują obecnie około 450 zł co uważam za uczciwą cenę za tak dobrze brzmiące słuchawki. Jeśli chcemy doświadczyć tego samego, a nie zależy nam na aktywnej redukcji szumów to polecam kupić HD 3.50BT, które kosztują obecnie około 300 zł.
Ocena
PLUSY:
+ świetne brzmienie pełne doskonałej separacji, głębi i detali
+ niezwykle wygodne dla osób o dużej głowie i okularników
+ aktywna redukcja szumów
+ możliwość sterowania połączeniami
+ kodek aptX
+ solidne mocowanie przewodu słuchawkowego
+ stosunkowo szybkie ładowanie
+ długi czas pracy w każdym z trybów odtwarzania
+ dobra cena i możliwość jej obniżenia jeśli nie interesuje nas ANC poprzez zakup HD 3.50BT
+ etui w zestawie
+ wymienialne gąbki nauszników i przewód audio
+ składana konstrukcja ułatwia transport
+ bardzo duża regulacja pałąka nagłownego
+ dobra jakość wykonania...
MINUSY:
- ... jednak w całości z plastiku
- etui nie chroni wystarczająco dobrze
- słuchawki czasem zbyt łatwo się składają
- brzmienie w trybie Bluetooth pozostawia co nieco do życzenia
- ANC mogłoby redukować szumy agresywniej
- aplikacja CapTune już nie istnieje, a Smart Control nie jest kompatybilna, chociaż producent twierdzi inaczej
- u osób z bardziej podłużnymi lub mniejszymi głowami słuchawki mogą nie przylegać do głowy, przez co dźwięki z zewnątrz będą wdzierać się do środka
- design słuchawek jest dość nudny