Recenzja pierwszego polskiego wydania Michael Jackson - "Bad"

Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie zdarzy mi się recenzować polskie wydania zagranicznych albumów na winylu, jednak w moje ręce niedawno i całkiem przypadkowo trafiło pierwsze polskie wydanie "Bad" Michaela Jacksona i jako, że jest to jedno z tych kilku polskich wydań z lat 80., które brzmi bardzo dobrze,  postanowiłem napisać niniejszą recenzję. Zwłaszcza, że to jeden z lepszych albumów Jacksona (chociaż pierwszy po rozpoczęciu wybielania skóry... dobrze, mam już za sobą obowiązkowy komentarz na temat ekscesów artysty, idźmy dalej).

Uwagi/stan albumu

Płytę odsłuchiwałem na gramofonie Technics SL-QX-300 z wkładką Ortofon OMP 10 i igłą eliptyczną OM 5e, wzmacniaczu Technics SU-V6 i kolumnach Technics SB-5.

Wg Record Collector's Grading System oceniam stan płyty na Excellent (Doskonały), natomiast stan okładki i wkładek również na Excellent.

Dane wydania

Wydawca: Polskie Nagrania Muza
Nr katalogowy: SX 2694
1 x winyl
Kraj pochodzenia wydania: Polska
Data premiery: 1988 r.

Lista utworów

Strona A:
  1. Bad 4:06
  2. The Way You Make Me Feel 4:58
  3. Speed Demon 4:01
  4. Liberian Girl 3:52
  5. Just Good Friends 4:05
Strona B:
  1. Another Part Of Me 3:53
  2. Man In The Mirror 5:18
  3. I Just Can't Stop Loving You 4:23
  4. Dirty Diana 4:52
  5. Smooth Criminal 4:16

Okładka, wkładki, koperty

Album w Polsce wydany został w 2 wersjach: "Bieda Version" czyli w okładce zwykłej, z klasycznego w naszym kraju cienkiego papieru, oraz "Całkiem Nieźle jak na Polskę Version" z rozkładaną okładką jak w oryginale, nawet nie takim cienkim, śliskim kartonem i uwaga, grzbietem! Dla młodszych odbiorców wyjasniam: polskie winyle bardzo rzadko miały zrobiony porządny grzbiet okładki, albo nie miały go wcale, aby zmniejszyć koszty produkcji.

Legendarne już zdjęcie z okładki nadrukowano w zaskakująco wysokiej jakości

Do moich rąk trafił ten drugi rodzaj z rozkładaną, całkiem ładnie wykonaną okładką. Legendarne już zdjęcie Jacksona w skórzanej kurtce pełnej metalowych zamków i klamr obok napisu "Bad" nasprayowanego na białe tło w stylu graffiti.

Prostota designu okładki może i nie porywa, ale jest przynajmniej klarowna

Oczywiście karton oryginału był jeszcze mocniejszy, a kolory mniej "sprane", niemniej jest to jedna ze zdecydowanie lepiej wykonanych okładek polskiego wydania jakie widziałem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jedynymi barwami poza czernią i bielą jest tutaj czerwień tytułu i odcień skóry Jacksona. Naprawdę, miałem w rękach znacznie, znacznie gorzej wykonane polskie okładki.

Brzmienie wydania

I tutaj równocześnie zaskoczenie i jego absolutny brak. Płyta brzmi naprawdę bardzo solidnie, wyrazistość wysokich tonów stoi na naprawdę wysokim poziomie, dzięki czemu wszystkie efekty stereofoniczne i przeszkadzajki uprzestrzenniają przekaz, średnica jest wystarczająco dobrze zbalansowana, choć mogła by być nieco lepsza, a basy są dość wybiórcze i raczej doświadczymy tu przede wszystkim bardzo nisko schodzących częstotliwości, niż pełnego spektrum. Nie jest to w żadnym przypadku nic nowego, wszakże polskie wydania - czy to zagranicznych, czy rodzimych produkcji - bardzo często charakteryzowała podkreślona, wręcz czasem nazbyt sycząca góra i nieco wycofane środek i dół.

Te zdjęcia nie zostały nieudolnie ukradzione, one mają tak wyglądać

Wynika to z prostego faktu: znaczna większość polskiego sprzętu audio z tamtych lat były kalibrowane pod bardzo zbasowaną, ciężką, rozmytą i przepełnioną środkowym pasmem sygnaturę brzmieniową. Dlatego aby zrekompensować to, że Unitry i Tonsile brzmiały bardzo basowo i "mgliście" wydawane u nas płyty ustawiano w taki sposób, aby podkreślały tony wysokie, uzupełniając braki sprzętu. Do tego dochodzi problem z ostatnimi utworami ze stron A i B, które są bardziej zniekształcone niż reszta albumu, ale to również dość popularny problem tak płyt polskich, jak i winylowych po prostu.

Z drugiej jednak strony mimo powyższego zabiegu "Bad" brzmi nad wyraz znakomicie jak na wydanie z bloku wschodniego. Nawet na sprzęcie zagranicznym wyższej klasy jestem w stanie bardzo komfortowo słuchać tego wydania i naprawdę niewiele mi w tym brzmieniu przeszkadza, tym bardziej, że scena muzyczna też daje tutaj spokojnie radę Nie jest jakoś specjalnie wąska czy zamknięta i może utwory mogłyby bardziej "wyskakiwać" z kolumn i oczywiście niektóre, wyżej wymienione aspekty mogły by być lepsze, bliższe temu, co zastalibyśmy na zagranicznym wydaniu, ale to nadal solidny, ba, nawet świetny wynik. Tym bardziej, że tutaj nie powinno być zaskoczenia czemu ten album tak dobrze brzmi.

Płyta nie należy do zbyt grubych, ale bas jest całkiem-całkiem

To dość proste: Michael Jackson zawsze pilnował, aby jego nagrania były realizowane z należytą starannością i z niezwykłym pietyzmem dopieszczał wszelkie szczegóły. Jeszcze dołóżmy do tego Quincy'ego Jonesa jako producenta i mamy przepis na miks, który nawet na kopii kopii będzie brzmiał bardzo, ale to bardzo dobrze. No i taka "polska sygnatura" wcale nie brzmi źle w przypadku nagrań popowych Michaela. Do tego pamiętajmy, że polskie płyty z lat 80. nierzadko były lepiej nagrywane i realizowane niż te wcześniejsze.

Ocena albumu

"Bad" to chyba zaraz po "Thrillerze" najlepsze wydawnictwo w dorobku Jacksona i podobnie jak na tamtej płycie tutaj wszystko rozbija się o znakomity dobór utworów, wśród których nie ma słabego "numeru". Hit leci tu za hitem, a nawet jeśli przystaniemy na chwilę, aby posłuchać mniej znanego utworu (jak np. "Speed Demon" czy "Just Good Friends") to nadal są to niezwykle solidne kompozycje, które nie odbiegają mocno jakością od reszty zestawienia.

Nawet jeśli nie kojarzymy samych tytułów utworów, to na 100% każde z nas usłyszało kiedyś, kiedykolwiek każdy z nich, czy to w sklepie, na stadionie w przerwie meczu, w filmie, w radio, gdziekolwiek. Zaczynamy słynnym "Bad", do którego nakręcono 18-minutowy teledysk w reżyserii nikogo innego jak samego Martina Scorsese! Następnie "The Way You Make Me Feel" o bardzo chwytliwym refrenie i linii przesterowanego basu, wspomniany "Speed Demon" z niezwykle szybkim graniem slapem na basie (Jackson uwielbiał gitarę basową), "Liberian Girl" będące przecudną balladą stylizowaną na nieco egzotyczne klimaty, do której zresztą - ponownie - nakręcono bardzo charakterystyczny teledysk przepełniony aktorami i komikami i zamykające stronę A "Just Good Friends" zaśpiewane w duecie ze Steviem Wonderem (podobnie jak w przypadku "Thrillera", na którym Michael zaśpiewał z Paulem McCartneyem "The Girls Is Mine").

Oryginalny label to to nie jest, ale nie szkodzi, płyta gra znakomicie

Na stronie B mamy już tylko same hiciory wielkiego kalibru: "Another Part Of Me", sławetny protest-song "Man In The Mirror" o tekście prowokującym do refleksji, zmysłowe "I Just Can't Stop Loving You" wykonane z Siedah'ą Garrett, ociekający erotyzmem obraz rozpustnej łamaczki serc Diany w "Dirty Diana" i w końcu jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów: "Smooth Criminal".

Mając taki zestaw utworów, które równocześnie są i różnorodne i dają solidnego "kopa" do tańca, trudno się nudzić i naprawdę album niesie nas od początku do końca na skrzydłach popowego geniuszu. Przechodzimy od jednego szlagieru do następnego i wcale nie jest to męczące, ponieważ są one w sam raz ze sobą zgrane, znowu: zupełnie jak w przypadku "Thrillera". Można by powiedzieć nawet, że "Bad" to taki "Thriller Vol. II".

"Bad" to po prostu solidny, pełen genialnych numerów album, który powinien rozkręcić każdą imprezę, a jeśli jeszcze sparujemy go z "Thrillerem", to mamy już komplet muzyki tanecznej na nieco ponad godzinę. Polecam przesłuchać tą płytę chociaż raz, a przekonacie się, że brzmi ona jak niejeden "The Best Of Michael Jackson".

Cena wydania

W przypadku polskich wydań zagranicznych albumów ciężko o wycenę. Czasem możemy natrafić na takie wydanie za niecałe 40 zł, czasem nawet taniej, a w innych przypadkach zdecydowanie za drogo, wszystko zależy od sprzedającego, który może uważać polskie winyle za "nostalgiczne" i zawyżać cenę, lub oceniać je według ich rzeczywistej wartości rynkowej. Doradzam poszukanie innego, zagranicznego wydania, ale jeśli mamy możliwość zdobyć to polskie, w dobrym stanie, za niewielkie pieniądze (maksymalnie 35-40 zł), to zdecydowanie warto.

Ja swój egzemplarz otrzymałem za darmo w ramach przysługi.