Recenzja koncertu Black Sabbath "The End" Birmingham 2017

Black Sabbath to bez dwóch zdań legenda muzyki metalowej. W 2013 roku grupa powróciła w prawie oryginalnym składzie (zabrakło perkusisty Billa Warda), aby nagrać nowy album, który tamtego roku zgarnął wszystkie możliwe nagrody dla najlepszego albumu metalowego. Trzy lata później Ozzy i spółka ogłosili, że rozpoczynają ostatnią trasę koncertową w historii, adekwatnie nazwaną "The End", którą oficjalnie zakończyli koncertem w rodzinnym Birmingham 4 lutego 2017 r. Jak wypadł ten koncert? Czy warto kupić którąkolwiek z jego wielu wersji? Przekonajmy się!

Uwagi

Za odtwarzacz Blu-ray posłużyła konsola Xbox Series X, odsłuch następował na wzmacniaczu JVC A-X400 Super A i kolumnach Technics SB-5 oraz na odtwarzaczu CD Onkyo DX-7011. Dźwięk płyty Blu-ray sprawdzany był w konfiguracji PCM Stereo.

Skład zespołu

  • Ozzy Osbourne - wokal
  • Tonny Iommi - giara prowadząca
  • Geezer Butler - bas
  • Tommy Clufetos - perkusja
  • Adam Wakeman - gitara rytmiczna/klawisze

Setlista

1. Black Sabbath 7:26
2. Fairies Wear Boots 6:28
3. Under the Sun/Every Day Comes and Goes 7:04
4. After Forever 6:26
5. Into the Void 7:07
6. Snowblind 6:39
7. Band Intros 1:32
8. War Pigs 8:32
9. Behind the Wall of Sleep 3:32
10. Bassically/N.I.B. 6:36
11. Hand of Doom 7:05
12. Supernaut/Sabbath Bloody Sabbath/Megalomania 3:28
13. Rat Salad/Drum Solo 8:32
14. Iron Man 7:53
15. Dirty Women 8:22
16. Children of the Grave 6:33
17. Paranoid 4:46

Wydane wersje

  • Limited Deluxe Edition: 3 x winyl + 1 x Blu-ray + 1 x DVD + 3 x CD + książeczka + gadżety + koszulka
  • Deluxe Edition: 1 x Blu-ray + 1 x DVD + 3 x CD + książeczka + gadżety
  • 3 x winyl
  • 3 x niebieski, półprzezroczysty winyl
  • 1 x Blu-ray + 1 x CD
  • 1 x DVD + 1 x CD
  • 1 x DVD
  • 1 x Blu-ray
  • 1 x 
  • 2 x CD
Recenzowałem wersję 1 x Blu-ray + 1 x CD

Okładka, pudełko

Nie jestem pewien jak sprawa wygląda w przypadku pozostałych wydań (zwłaszcza tych "deluxe"), ale w wydaniu BD + CD mamy do czynienia z podwójnie rozkładanym, kartonowym digipackiem z wklejonymi plastikowymi tackami na płyty. Możemy więc bez trudu zmieścić koncert na półce z płytami CD i potraktować nawet jako ostatni album Sabbathów, jednak taki sposób opakowania rodzi pewne problemy.

Okładka jest prosta, acz ładna i klimatyczna, szkoda, że trochę mało "premium"

Muszę przyznać, że dawno nie widziałem takiego rażącego lenistwa w kwestii przechowywania płyt. Nie wiem czy winą obarczać sklep (Empik) czy dystrybutora. Płyty przyszły do mnie uderzone w prawy, górny róg, przez co po rozpakowaniu moim oczom ukazał się pokruszony i wyłamany plastik tacek przytrzymujących płyty. Nie dokonałem zwrotu z dwóch powodów: po pierwsze chciałem pokazać szkodę w niniejszej recenzji; po drugie wiem, że inny egzemplarz również byłby prawdopodobnie tak zniszczony, ponieważ koperta, w której koncert do mnie dotarł była zabezpieczona dobrze i wyściełana folią bąbelkową. Problem leży więc albo w magazynach sklepu, albo dystrybutora w Polsce.

Niestety, takie zniszczenia zdarzają się dość często...

Sama okładka jest ładna i odpowiednio podkreśla klimat koncertu. W środku znajdziemy bardzo fajne zdjęcia członków zespołu, gadżetów z koncertu i bogato ilustrowaną i wypełnioną sporą ilością informacji książeczkę.

Setlista jest jak najbardziej legendarna

Same plastikowe tacki nie zostały też zbyt dobrze wklejone, musimy pamiętać, aby nie wyginać opakowania za bardzo (zauważyłem to tylko dlatego, że zniesmaczony widokiem potrzaskanego plastiku wypuściłem okładkę z jednej ręki). Szkoda, że można tak teraz wydawać płyty i uchodzi to na sucho. Okładka mimo, że jest laminowana i połyskująca sprawia wrażenie dość cienkiej i łatwej do zniszczenia.

Materiał na Blu-rayu

Koncert nagrano w Full HD w 24 klatkach na sekundę. Obraz, jak to w przypadku Blu-raya, jest ostry jak brzytwa, więc tutaj nie mam się do czego doczepić. Jak jest z samą atmosferą koncertu, jak wypadł show i najważniejsze: jak brzmi?

Krótko mówiąc, atmosfera koncertu jest niesamowita. Tłumy ubrane w skóry, z tatuażami, w długich włosach i brodach, wykrzykują, tańczą, robią pogo, przenoszą kolegów nad głowami, bawią się najlepiej jak tylko mogą i nic dziwnego. To dosłownie niepowtarzalne wydarzenie, w końcu to ostatni koncert legendarnego zespołu i to jeszcze w ich rodzinnym mieście, trzeba chwytać chwilę. Z pewnością widzowie mają niezapomniane wspomnienia, zwłaszcza dzięki efektom pirotechnicznym. W niektórych utworach za zespołem zapalają się linie ognia, które wyglądają tak, jakby płonęły wzmacniacze Geezera i Tony'ego. W innych momentach języki ognia wystrzeliwują wysoko w górę, a pod koniec koncertu gong perkusisty zajmuje się ogniem, z sufitu spadają czarno-fioletowe balony i konfetti. Z tyłu grupie towarzyszą wizualizacje na ekranie, które bardzo pasują do metalowo-gotyckiej estetyki zespołu. Sam sprzęt również opatrzony jest krzyżami i małymi maskotkami Sabbathów (diabeł).

Książeczka jest bardzo ładnie zredagowana (widać maskotkę zespołu nad tekstem)

Koncert na BD jest dobrze zmontowany, mamy tu kilka scen w zwolnionym tempie, ujęcia z wielu kątów na raz i ciekawe przejazdy kamer. Widać, że zespół bawi się przednio i czerpią radość z każdej sekundy na scenie, a Ozzy ma świetny kontakt z widownią żartując, strojąc miny i tańcząc do granych utworów.

Płyta Blu-ray jest niestety nieco odkształcona na brzegu, szczęśliwie nie przeszkadza to w odtwarzaniu

Setlista składa się z samych legendarnych utworów Black Sabbath z najbardziej popularnego okresu ich działalności czyli pierwszych ośmiu albumów grupy, a więc nie usłyszymy tu utworów nagranych z Ronniem Jamesem Dio na wokalu (po wyrzuceniu Ozzy'ego w 1978), ani z ostatniego albumu "13" po powrocie (koncerty z materiałem z "Trzynastki" zespół dawał do 2016 roku). Mamy tu więc genialne, koncertowe interpretacje "Paranoid", "War Pigs", "Iron Mana" czy "Children Of The Grave", jest więc czego słuchać. Dobra atmosfera na scenie i na widowni przekłada się na bardzo przyjemne oglądanie. Szkoda tylko kilku rzeczy...

Ozzy to nadal Strażnik Metalu!

Przede wszystkim brakuje Billa Warda. Perkusista zespołu pokłócił się z Osbournem w 2013, gdy ten drugi skrytykował słaby stan zdrowia Warda wynikający z wieloletniego nadużywania alkoholu, narkotyków i papierosów. W istocie, Bill nie był w stanie zdrowia pozwalającym na występy, jednak poczuł się dotknięty słowami lidera. Muzycy pogodzili się dopiero w 2019 roku, a więc 2 lata po finalnym występie. Bill Ward wyraził niedawno chęć kolejnego koncertu w starym składzie, jednak ze względu na problemy zdrowotne tym razem gitarzysty Tony'ego może to być niemożliwe. Pożyjemy-zobaczymy, może się uda.

Nie chodzi o to, że Tommy Clufetos jest złym perkusistą. Pokazał co potrafi na albumie Sabbathów "13" i podczas trasy koncertowej promującej tenże album. Tak jak lubię jego granie na "Trzynastce", tak tutaj uważam, że po prostu gra zupełnie inaczej niż Bill. Rzadziej uderza w bębny, nie potrafi połączyć ze sobą psychodelicznych rytmów i metalowego szału. Gra bardzo nowocześnie, bardzo prosto. Do tego został bardzo źle nagłośniony...

Tu pojawia się kolejny problem: nagłośnienie. Koncert w stereo brzmi niestety dość kiepsko. Wokal i gitara brzmią w sam raz, ale bas i perkusja są stłumione. Bas Geezera brzmi tak, jakby ktoś położył na kolumnach gruby, wełniany koc. Niby jest słyszalny, ale niestety bardzo zamulony, nieprecyzyjny, rozmyty. Wielka szkoda, przez to mamy wrażenie, że Geezer Butler smaga struny palcami, ale bez efektu.

Ja wyłapałem co Geezer grał, ale na słabszym sprzęcie może być cięzko...


Perkusja jest nagłośniona zdecydowanie najgorzej. Tommy'ego Clufetosa otaczają zewsząd bębny i talerze, ale w ogóle ich nie słychać. Miałem wrażenie, że słyszałem może ze 3 talerze i 4 bębny, w które uderzał, a i tak bardzo słabo. Dopiero kiedy nadszedł czas jego solówki było słychać nieco więcej, ale właśnie wtedy od razu dało się też zauważyć co jest nie tak. Niestety brzmi to tak, jakby część zestawu perkusyjnego nie była w ogóle podpięta do mikrofonów. Gong za nim jest dla pokazu. Clufetos nie używa go ani razu w trakcie koncertu, jedynie ma miejsce wspomniany efekt podpalenia go. Nie ukrywam, ze jeśli widzę gong na scenie to spodziewam się, że zostanie użyty. Podczas solówki Clufetos pokazuje co potrafi, ale chciałbym słyszeć go w trakcie całego koncertu, może by się okazało, że gra gęściej?

Szkoda, że nie słychać większości z tego, co widać

Jeśli jednak porównamy nagłośnienie perkusji z nagłośnieniem muzyka sesyjnego Adama Wakemana, to wypada świetnie. Dlaczego? Ponieważ Wakemana nie słychać w ogóle. Jedynie w jednym cichszym momencie, w którym używa keyboardu jest JAKOŚ słyszalny, ale niewiele. Gitary, na której rzekomo wspiera Iommiego nie słychać w ogóle. Dopóki nie wyszedł na scenę podczas przedstawiania składu, dopóty nawet nie wiedziałem, że w ogóle coś grał. Zresztą Wakeman stoi poza sceną w ciemności i Ozzy nawet sobie z niego żartuje: "Oto człowiek, którego nie widzicie", niestety Ozzy, również nie słyszymy.

Tony Iommi nadal wymiata bez problemów zastępując i gitarę prowadzącą i rytmiczną

Materiał na CD

W tej wersji wydania na płycie kompaktowej umieszczono tzw. Angelic Sessions czyli zestaw 5 utworów, które zespół nagrał po koncercie w studio. Możemy również obejrzeć ten sam materiał wraz z nagraniem wideo, ale szczerze dźwięk został lepiej zrealizowany na kompakcie.

Lista utworów z CD
1. The Wizard  
2. Wicked World  
3. Sweet Leaf  
4. Tomorrow's Dream
5. Changes

Tutaj realizacja nagrań jest znacznie lepsza, zwłaszcza w przypadku perkusji, jednak nadal pojawiają się dziwne artefakty. Cyfrowe przestery i mimo, że słyszymy więcej bębnów, to perkusja brzmi bardzo "cienko", mamy tutaj przesterowane, wysokie tony i zero podstawy basowo-średnicowej. Znowu nie jest idealnie i smutno mi, że realizatorom tego wydawnictwa najwyraźniej słoń na ucho nastąpił. Jak wspomniałem, z CD jest lepiej, ale to nadal bardzo dziwne, pełne załamań dźwięku i dziwnej "pikselozy" brzmienia. Szkoda.

Gdyby okładka była wykonana z lepszego materiału...

Podsumowanie i cena

Czy mimo wszystko warto kupić koncert The End? Myślę, że na pewno warto choć raz go zobaczyć. To historyczny moment, który najpewniej już się nigdy nie powtórzy - ostatni wspólny (no prawie wspólny) koncert giganta metalu, który ukształtował obecną muzykę (nie tylko tą cięższą). Czy warto posiadać ten koncert? Cóż, nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat dźwięku surround 5.1, może jest zrealizowany lepiej (chociaż czytałem recenzje kupujących, w których również podzielają moje zdanie, że CD brzmi ogólnie lepiej), jednak stereo cóż, nie zachwyca. Gdyby nie genialna atmosfera, świetne utwory i ogólna radość z występowania zespołu, która udziela się podczas oglądania, to byłoby znacznie gorzej. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czy warto samemu. Ja uwielbiam Black Sabbath w oryginalnym składzie, dlatego koncert ogółem podoba mi się i cieszę się, że go mam.

Koncert w recenzowanej wersji Blu-ray + CD kosztuje około 90 zł, kupiłem swój egzemplarz w promocji za 45 zł. W innych wersjach zestaw jest droższy lub tańszy, w zależności od zawartości zestawu. Zapewne wersje Deluxe mają lepsze pudełka.